Biuletyn Numzimatyczny




Wydawca:
Polskie Towarzystwo Numizmatyczne
Zarząd Główny
Redaktor naczelny:
Wiesław Kopicki
e-mail :
brakteat@interia.pl
Komitet redakcyjny:
Jerzy Piniński
Krzysztof Filipow
Lech Kokociński
Edmund Kopicki
Aleksander M. Kuźmin
Adres Redakcji:
Biuletyn Numizmatyczny
00-281 WARSZAWA
ul. Jezuicka 6,
tel /fax (0-22) 831-39-28
adres dla korespondencji:
00-281 Warszawa 40, skr. pocz. 2





BIULETYN NUMIZMATYCZNY - KWARTALNIK ZARZĄDU GŁÓWNEGO
POLSKIEGO TOWARZYSTWA NUMIZMATYCZNEGO



Biuletyn Numizmatyczny jest pismem kwartalnym, wydawanym przez Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego, wychodzącym od 1965 r. Od 1997 roku ukazuje się na zlecenie i dzięki pomocy finansowej Generalnego Konserwatora Zabytków. Adresowany jest do szerokich kręgów osób zainteresowanych numizmatyką: pracowników naukowych, kustoszy gabinetów numizmatycznych, historyków sztuki i kultury materialnej, studentów i kolekcjonerów.
Biuletyn Numizmatyczny jest pismem, które zajmuje się inwentaryzacją obiektów numizmatycznych, znalezisk i ich zabezpieczeniem oraz opracowaniem naukowym. Jest także jedynym pismem w Polsce prowadzącym inwentaryzację i naukowe opracowanie pieniądza zastępczego.
Wydawnictwo rozprowadzane jest wśród członków PTN, bibliotek, muzeów i gabinetów numizmatycznych, a także wśród indywidualnych prenumeratorów. W ramach wymiany zagranicznej, dociera do 41 placówek naukowych na całym świecie, dzięki czemu możliwe jest gromadzenie księgozbioru Towarzystwa, który - jeżeli chodzi o literaturę numizmatyczną - należy do najbogatszych w kraju.
Kwartalnik Biuletyn Numizmatyczny cieszy się od lat prestiżem naukowym w środowisku numizmatycznym w Polsce i za granicą, głównie dzięki publikowaniu najnowszych wyników odkryć w tej dziedzinie wiedzy oraz dzięki inwentaryzacji tak nieznanych dotąd obiektów i zasobów numizmatycznych polskich, znajdujących się w kraju i poza jego granicami, jak i rejestracji archeologicznych znalezisk numizmatycznych.
Biuletyn Numizmatyczny prenumerowany jest przez ok. 700 członków PTN, wysyłany do prawie 100 bibliotek naukowych i muzeów w kraju, oraz do 41 instytucji i towarzystw numizmatycznych za granicą.


PRENUMERATA BIULETYNU NUMIZMATYCZNEGO W ROKU 2001


Informujemy, że cena prenumeraty Biuletynu Numizmatycznego na rok 2001 wynosi:
- przy zamówieniach zbiorowych z Oddziałów - 32 zł rocznie;
- prenumerata indywidualna (odbiór osobisty) - 40 zł rocznie;
- prenumerata indywidualna (z wysyłką) - 60 zł rocznie

Wpłatę za prenumeratę prosimy dokonać do końca stycznia 2001 roku na konto Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego:


BBG S.A. IV O/Warszawa
11601120 - 6549 - 132



z dopiskiem : prenumerata Biuletynu Numizmatycznego



Tomasz Panfil (Lublin)


ORZEŁ NA DENARZE BOLESŁAWA CHROBREGO
- POCHODZENIE I ZNACZENIE SYMBOLU



Denar Bolesława I Chrobrego z inskrypcją PRINCES POLONIE od wielu lat budzi żywe zainteresowanie badaczy. Jednym z powodów jest jego legenda, pierwszy zapis nazwy naszego państwa. Równie intrygujące jest wyobrażenie, jakiemu towarzyszy ten napis - dziwne zwierzę, o którym z pewnością da się powiedzieć jedno, iż jest ptakiem. Znacznie więcej trudności przysparza określenie gatunku. Kogut to czy gołąb? A może paw lub orzeł? Dyskusje na ten temat numizmatycy i heraldycy toczą już od ponad stu lat1. Kontrowersje dotyczą nie tylko gatunku ptaka, lecz także jego znaczenia symbolicznego, statusu prawnego oraz funkcji. Spróbujmy jeszcze raz zastanowić się nad denarowym ptakiem rozpatrując argumenty przemawiające za i przeciw każdej z dotychczas wysuwanych hipotez. Jednak przed analizą wyobrażenia, warto przypomnieć dwie podstawowe cechy właściwe wczesnośredniowiecznym przedstawieniom obrazowym. Po pierwsze, wszelkie obrazy - tak literackie jak i plastyczne - tego okresu wywodziły się z dwóch źródeł: z tradycji antycznej grecko-rzymskiej, do której zaczynały przenikać pierwiastki lokalne, oraz z Biblii. Wyobrażeniom antycznym przypisywano już chrześcijańskie znaczenia, choć w interesującym nas okresie nie było to jeszcze regułą. Po drugie, ponieważ w czasach Bolesława Chrobrego monety były narzędziem propagandy, doskonałym - a często jedynym - sposobem na przekazywanie ludziom ważnych dla władcy idei, wyobrażenie tajemniczego ptaka musimy traktować jako symbol o znaczeniu założonym przez dysponenta, jako rodzaj komunikatu kierowanego do odbiorców w celu uzyskania zaplanowanych efektów. Kto wie, czy funkcja propagandowa nie była nawet istotniejsza od funkcji środka płatniczego? Aby docenić moc oddziaływania wyobrażenia monetarnego, powinniśmy uzmysłowić sobie, że wczesne średniowiecze to czas bez obrazów. Człowieka ówczesnego otaczał krajobraz naturalny, a uczynione ręką ludzką wyobrażenia plastyczne zobaczyć można było jedynie w niektórych, rzadko rozsianych kościołach, w nielicznych rękopisach iluminowanych oraz na monetach. Wrażliwość na obrazy musiała być ogromna, a każde wyobrażenie ikonograficzne wywierało na widzu olbrzymie i niezatarte wrażenie. Złożoność symboliczna przedstawień monetarnych nie mogła być zbyt duża: monety trafiały wszak do ludzi o różnym poziomie wiedzy. Powinniśmy, więc znaczeń symbolicznych denarowego ptaka szukać wśród symboliki stosunkowo prostej, najbardziej oczywistej i powszechnie rozumianej. I jeszcze jedna uwaga - antyczne i średniowieczne symbole odwołujące się do wyobraźni, emocji i wiedzy widza, tworzono w wyniku obserwacji natury, bowiem rzeczy realnie istniejące uważano za odbicie, cienie świata transcendentnego.
Zacznijmy od koncepcji identyfikującej denarowego ptaka ze swojskim kogutem. Był oczywiście symbolem czujności: to on pierwszy oznajmia o nadejściu nowego dnia, on również obwieścił narodziny Jezusa. Był towarzyszem słońca i zwiastunem światła; wierzono, że na dźwięk jego głosu pierzchają złe duchy i nocne stwory2. Był jednak również - a chyba nawet przede wszystkim - symbolem zdrady: A odpowiadając Piotr, rzekł jemu: Choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie, ja nigdy się nie zgorszę. Rzekł mu Jezus: Zaprawdę powiadam ci, iż tej nocy pierwej niż kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz. (...). A chwilę potem przystąpili, którzy stali, i rzekli Piotrowi: Prawdziwie i ty jesteś z nich; bo i mowa twoja cię wydaje. Tedy począł przeklinać i przysięgać, iż nie znał człowieka. I natychmiast kur zapiał. I wspomniał Piotr na słowo Jezusowe, któremu był rzekł: Pierwej niż kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz. A wyszedłszy z dworu, gorzko płakał. [Mt. XXVI, 33-34, 75].
Ze słońcem kojarzono w czasach antyku również pawia. Był to ptak Junony, jako atrybut towarzyszył królowej bogów na monetach rzymskich. W bizantyjskiej symbolice władzy cesarzowi przysługiwał znak orła, paw natomiast został emblematem cesarzowej. Wierzono, że mięso pawia nie ulega zepsuciu, dlatego też stał się symbolem nieśmiertelności i pojawiał się w dekoracji nagrobnej3. To znaczenie przypisano wyobrażeniu pawia zapewne na podstawie obserwacji zapisanych przez św. Augustyna, który z podziwem stwierdził, że gotowane mięso pawia: Przechowywane, więcej niż trzydzieści dni, nic się nie zmieniło, a po roku całym tyle tylko, ze wyschło trochę i skurczyło się4. W Biblii paw występuje tylko raz i to we wzmiance bez głębszego znaczenia: Bo okręty królewskie (Salomona) przez morze z okrętami Hiram raz we trzy lata chodziły do Tharsys, przynosząc stamtąd złoto i srebro i zęby słoniowe i koczkodany i pawie. [3 Król. 10, 22].
Najpoważniejszym zwolennikiem identyfikowania denarowego ptaka z pawiem jest Ryszard Kiersnowski, który stwierdził, że: traktowanie tego ptaka jako pawia wydaje się właściwsze od tradycyjnych domysłów, że jest to wyobrażenie orła lub koguta. Niemalże jedyną przesłanką skłaniającą profesora Kiersnowskiego ku temu twierdzeniu są cechy wyglądu: koronka w postaci kilku wypustek i wachlarzowato rozłożony ogon5. Argument ten nie da się jednak utrzymać, bowiem pawie przedstawiano zawsze z ogonem nie wachlarzowato rozłożonym, lecz opuszczonym ku dołowi i usianym "pawimi oczami". Takim widzimy go i na konstantynopolitańskim tronie biskupa Maksymiana z Rawenny, wykonanym z kości słoniowej około połowy VI wieku6, i na miniaturze w dwunastowiecznym bestiariuszu7. Podobnie piórka na głowie - miały formę "kitki" nie zaś "koronki".
Może więc nasz ptak jest gołębiem? To znany symbol: od początku chrześcijaństwa, na podstawie fragmentu Ewangelii św. Mateusza, gołąb oznaczał Ducha Świętego. A gdy był Jezus ochrzczony, wnet wystąpił z wody. A oto się otworzyły jemu niebiosa, i widział Ducha Bożego zstępującego jako gołębicę i przychodzącego nań. [Mt. III, 16]. Duch Święty zajmował w średniowiecznej ideologii władzy szczególne miejsce. Wierzono, że to za Jego przyczyną królowie są zdolni rozstrzygać sprawy dla zwykłych ludzi nieprzeniknione. To dzięki Duchowi Świętemu monarchowie byli gwarantami sprawiedliwości i rzetelności prawa. Tak mocne było przeświadczenie, że bez Bożej ingerencji nie jest możliwe dobre prawo, że do końca istnienia Rzeczypospolitej Obojga narodów obrady Sejmu rozpoczynano mszą do Ducha św. Jednakże na monetach średniowiecznych wyobrażenie Ducha Świętego w postaci gołębicy jest bardzo rzadkie, w dodatku rozpoznawanie monetarnych ptaków jako gołębi, symboli Trzeciej Osoby Boga, mocno niepewne8. Brak więc przekonujących przesłanek do uznania ptaka z denara Chrobrego za gołębicę, symbol Ducha Świętego.
Pozostała nam ostatnia możliwość interpretacji - ptakiem z denara Bolesława Chrobrego jest orzeł. Sporo zastrzeżeń budzi jednak rozumowanie zwolenników tej koncepcji W uproszczeniu wygląda ono następująco: król Przemysław II na swej pieczęci majestatycznej obok wyobrażenia orła w koronie umieścił legendę REDDIDIT IPSE POTENS VITRICIA SIGNA POLONIS. To oznacza, że znak orła był znakiem Polski już wcześniej, a owo "wcześniej" nie może dotyczyć okresu rozbicia dzielnicowego, bowiem wówczas Polacy rzadko bywali zwycięzcami. Czyli to właśnie ptak z denara Chrobrego jest najwcześniejszym przedstawieniem Orła Białego. Przeciwko utożsamianiu ptaka z denara Chrobrego z orłem przemawia jego wygląd - orzeł przecież jest dumnym ptakiem o potężnych skrzydłach. Tu natomiast drepcze pękate stworzenie, wyglądające na zupełnie nie zdolne do uniesienia się w powietrze. Jednak, jeśli porównamy wizerunek denarowy z żywym orłem, to przekonamy się, że rytownik zleconej sobie pracy podszedł bardzo poważnie i rzetelnie. Wszystko wskazuje na to, że przed przystąpieniem do rytowania obserwował orły w naturze: kropki, którymi usiany jest ptak z denara, a które wywoływały poważne wątpliwości, co do przynależności gatunkowej - to białe końcówki lotek orła, wyraźnie widoczne, gdy ptak siedzi ze złożonymi skrzydłami. Rytownik dokładnie, zgodnie z tym, co zobaczył, zaznaczył również górną krawędź skrzydła oraz układ szponów - trzy na łapie bliższej patrzącego i jeden na dalszej. Pozostają jeszcze dwie wątpliwości: ogon i ozdoba głowy. Rzeczywiście, żywy orzeł siedzący ma ogon opuszczony ku dołowi i częściowo zakryty skrzydłami. Być może rytownik obawiał się, że przy takim ujęciu jego orzeł będzie mało dostojny i niezbyt "orli". Przydał więc ptakowi ogon szeroko rozłożony, taki, jaki mają orły w locie. Zastosował więc zabieg podobny do tego, jaki dwieście lat później stosować będą twórcy heraldycznych ujęć orłów. Co do "piór" na głowie: jesteśmy przekonani, że jest to korona otwarta, a przekonanie to wynika z historii motywu orła i jego znaczeń symbolicznych. Wydaje się więc, że defekty fizyczne ptaka denarowego należy złożyć na karb trudności technicznych, z jakimi z pewnością borykał się rytownik stempli monetarnych. Może doskwierał mu brak dobrych narzędzi, a może niedostatek umiejętności?
Orzeł od czasów antycznych był symbolem królewskości. Rangę tę uzyskał dzięki służbie u króla bogów Zeusa: obdarzony najwyższym zaufaniem Gromowładnego, orzeł przynosił mu pioruny. Wyobrażenie orła symbolizujące władzę królewską po raz pierwszy pojawiło się w 305 roku p.n.e. na monecie egipskiej. Użył go Ptolomeusz I Soter, pierwszy król Egiptu z dynastii macedońsko-greckiej. Okoliczności pojawienia się orła na monetach Ptolomeusza I pozwalają na precyzyjne określenie symbolicznego znaczenia przedstawienia. Ptolomeusz początkowo - od 323 roku p.n.e. - rządził Egiptem w imieniu żony i syna przedwcześnie zmarłego Aleksandra Macedońskiego. W 305 roku - po uprzednim pozbyciu się syna i wdowy po Aleksandrze - przyjął przydomek "Soter" i koronował się na króla. Zhellenizowane mennice Egiptu wyemitowały z tej okazji nową monetę: na awersie miała portret Ptolomeusza w diademie, na rewersie zaś orła z wiązka piorunów i greckim napisem: Basileos9. Od tego czasu orzeł coraz częściej występuje jako atrybut monarchów oznaczając panowanie nad światem. Zapewne to znaczenie symboliczne skłoniło Mariusza do przyjęcia orła za bojowy znak armii rzymskiej. Złote orły lśniły nad niezwyciężonymi legionami rzymskimi rozszerzającymi panowanie Rzymu na kolejne kraje świata antycznego, nic dziwnego więc, że dla ludzi zamieszkujących olbrzymie Imperium Romanum, orły stały się symbolami najwyższej władzy. Po znak orła sięgnął Karol Wielki odbudowując Cesarstwo Rzymskie w roku 800 i Otton I, który w 962 r. utworzył Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego.
W czasach chrześcijańskich hellenistyczno-rzymską symbolikę orła wzbogacono o znaczenia oparte na Biblii. Teksty Pisma Świętego potwierdzały znaczenia przypisane orłowi przez ludzi antyku. Najważniejszy jest dla nas fragment proroctwa Ezechiela: Orzeł wielki z wielkimi skrzydłami, z długim powłokiem członków, pełen pierza i pstrocin, przyleciał na Liban i wziął drzeń cedru.
Wierzch gałęzi jego ułamał, i przeniósł go do ziemi Chananejskiej, w mieście kupieckim położył go. (...)
I był drugi orzeł z wielkimi skrzydłami i z wiele pierza, a oto winnica ta jakoby puściła korzenie swe ku niemu, latorośli swe ściągnęła do niego, aby ja polewał z bruzd płodu swego.
Na ziemi dobrej nad wodami wielkimi nasadzona jest, aby czyniła gałęzie i rodziła owoc, aby była winnicą wielką.
Mów: To mówi Pan Bóg: A więc się jej powiedzie? Azali korzenia jej nie wyrwie, a owocu jej nie oberwie? I posuszy wszystkie latorośle urodzaju jej, i uschnie? A nie ramieniem wielkim, ani ludem obfitym, aby ją wytargał z korzeniem? (...)
Nie wiecie co to znaczy? Mów: Oto idzie król Babiloński do Jeruzalem i weźmie króla i książęta jego i zawiedzie do siebie do Babilonu. (Ezechiel XVII, 3-12).
Symbolicznej interpretacji słów proroka dokonał autor dwunastowiecznego bestiariusza, mówiąc, że: Przez ogrom orlich wielkich skrzydeł jest przedstawiany ogrom armii Nabuchodonozora; przez długość jego kończyn, długości jego dni; przez jego pełne upierzenie, jego wielkie bogactwo; przez jego wspaniałą formę, jego niezmierzona ziemska sława10. Nie powinniśmy już mieć wątpliwości, że we wczesnym średniowieczu orzeł symbolizował władzę królewską, władzę suwerenną i zwycięską.
Aby zbliżyć się do sposobu odczytywania ikonografii monety Bolesława Chrobrego, powinniśmy umieścić ją w jej kontekście historycznym. Wszyscy badacze zgodni są co do tego, że jej powstanie oraz program treściowy należy wiązać ze słynnym zjazdem gnieźnieńskim, kiedy to do grobu św. Wojciecha przybył cesarz Otton III zabiegający o urzeczywistnienie swej idei uniwersalnego państwa chrześcijańskiego. Bolesław Chrobry od samego początku wizyty olśniewał cesarza i jego orszak potęgą i bogactwem swego państwa: Albowiem na przybycie cesarza przygotował przedziwne wprost cuda; najpierw hufce przeróżne rycerstwa, następnie dostojników rozstawia jak chóry, na obszernej równinie, a poszczególne, z osobna stojące hufce wyróżniała odmienna barwa strojów. A nie była to tania pstrokacizna byle jakich ozdób, lecz najkosztowniejsze rzeczy, jakie można znaleźć gdziekolwiek na świecie.(...) Złoto bowiem za jego czasów było tak pospolite u wszystkich jak dziś srebro, srebro zaś było tanie jak słoma. Zadziwiony cesarz zawołał: Nie godzi się takiego i tak wielkiego męża, jakby jednego spośród dostojników, księciem nazywać lub hrabią, lecz wypada chlubnie wynieść go na tron królewski i uwieńczyć koroną. A zdjąwszy z głowy swej diadem cesarski, włożył go na głowę Bolesława na zadatek przymierza i przyjaźni, i za chorągiew triumfalną dał mu w darze gwóźdź z Krzyża Pańskiego wraz z włócznią św. Maurycego, w zamian za co Bolesław ofiarował mu ramię św. Wojciecha11. I jeszcze jeden fragment z kroniki Galla Anonima. Opowiada on o wydarzeniach, w których - jak jesteśmy przekonani - udział wzięły również nasze denary z orłem: Bolesław więc, tak chlubnie wyniesiony na królewski tron przez cesarza, okazał wrodzoną sobie hojność, urządzając podczas trzech dni swej konsekracji prawdziwie królewskie i cesarskie biesiady i codziennie zmieniając wszystkie naczynia i sprzęty, a zastawiając coraz to inne i jeszcze bardziej kosztowne. Po zakończeniu bowiem biesiady nakazał cześnikom i stolnikom zebrać ze wszystkich stołów z trzech dni złote i srebrne naczynia, misy, czarki i rogi, i ofiarował je cesarzowi dla uczczenia go, nie zaś jako dań należną od księcia. (...) A ponadto złożył mu jeszcze wiele innych darów, a mianowicie naczyń złotych i srebrnych rozmaitego wyrobu i różnobarwnych płaszczy, ozdób nie widzianego dotąd rodzaju i drogich kamieni; a tego wszystkiego tyle ofiarowała że cesarz tyle darów uważał za cud. Poszczególnych zaś jego książąt tak okazale obdarował, że z przyjaznych zrobił ich sobie największymi przyjaciółmi. Lecz któż zdoła wyliczyć, ile i jakich darów dał najprzedniejszym, skoro nawet nikt z tak licznej służby nie odszedł bez podarunku! 12. Czyż można sobie wymarzyć lepszą okazję do wybicia propagandowej monety ukazującej na awersie orła cesarskiego, najpowszechniejszy i uniwersalny symbol suwerennej władzy królewskiej?
Ze sferą ikonograficzną monety doskonale koresponduje legenda - PRINCES POLONIE. Jak trafnie zauważył R. Kiersnowski, tytuł PRINCES, rzadko używany w inskrypcjach monetarnych tych czasów, był nieprzypadkową formułą związaną ze statusem Chrobrego uzyskanym w roku tysięcznym i z próbą włączenia go w rekonstruowany przez Ottona III, przynajmniej z nazwy, system rzymskiego imperium13.
I jeszcze tak często stawiane pytanie o związek ptaka z denara Bolesława Chrobrego z herbem Polski i dynastii Piastów. Z naszych rozważań nad symboliką i genezą tego przedstawienia wynika, że nie można mu przypisywać znaczeń i funkcji takich, jakie w ponad sto lat później związano z herbami. Nie był on ani znakiem osoby lub rodu, ani też znakiem terytorium. Był natomiast symbolem statusu prawnego panującego, określał zakres prawny władzy, ustalał relacje między jego użytkownikiem i innymi monarchami. Funkcję znaku insygnialnego pełnił tak dzięki znaczeniom przeniesionym z tradycji antycznej, jak i tym wynikającym z Biblii. Takie znaczenia i funkcje wyobrażenie orła posiadało jak się wydaje w całym, wczesnopiastowskim okresie przedheraldycznym14. Tak też raczej należy interpretować słynne sformułowanie Mistrza Wincentego: Gdy już dość długo trwała wrzawa walki, wówczas ludzie Kazimierzowi jeden po drugim pospieszają i opłakują gwiazdę swojej chwały jakby już zgasłą. Ujrzawszy jednak znak zwycięskiego orła radośnie przedzierają się przez zwały trupów i tym usilniej prą do zwycięstwa, im z większą chluba patrzą na tryumf swego księcia... 15. Powiedzieliśmy "raczej", bowiem nie do końca pewne jest, czy słowa: znak zwycięskiego orła odnoszą się do jakiegoś realnie istniejącego wyobrażenia orła, na przykład na książęcej chorągwi. Wiemy, że takie wyobrażenie istniało: efektowne przedstawienie orła odnajdujemy na brakteacie Kazimierza. Stan zachowania dostępnych autorowi egzemplarzy tej monety nie pozwala na stwierdzenie, co znajduje się pod orlimi szponami: niewykluczone, że jest to wiązka piorunów, tak jak na monetach Lagidów i w rzymskiej ikonografii akwilarnej. Możliwe jest również inne odczytanie słów Kadłubka: ujrzeli znak - jakiś bliżej nie określony - zwycięskiego orła, czyli księcia Kazimierza16.



1 Najnowszy i najpełniejszy przegląd poglądów badaczy i dotychczasowej literatury: A. Znamierowski, Stworzony do chwały, Warszawa 1995, s. 18-26.
2 W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990, s. 149-51.
3 Tamże, s. 305 n. Porównaj także rozważania Św. Augustyna, Państwo Boże, Kęty 1998 ks. XXI rozdz. IV.
4 Św. Augustyn, Państwo Boże, Kęty 1998 ks. XXI rozdz. IV, s. 860.
5 R. Kiersnowski, Moneta w kulturze średniowiecznej Europy, Warszawa 1988, s. 401.
6 F. W. Deichmann, Archeologia chrześcijańska, Warszawa 1994, s. 188, ii. 59.
7 Aberdeen Bestiary, www.clues.abdn.ac.uk.html.
8 R. Kiers nowski, op. cit., s. 340.
9 Katalog 8.Münzen der Antike, G. Kastner, Monachium 1975, poz. 102, 103.
10 Aberdeen Bestiary, www.clues.abdn.ac.uk.html.
11 Anonim tzw. Gall, Kronika polska, oprac. M. Plezia, BN I 59, Wrocław 1989, s. 21.
12 Tamże, s. 22 n.
13 R. Kiersnowski, op. cit., s. 14.
14 Orła umieszczonego na pieczęci Henryka IV Probusa z 1224 roku heraldycy zgodnie uważają za pierwsze ujęcie polskiego Orła Białego w charakterze herbu państwowego i dynastycznego.
15 Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek), Kronika polska, oprac. B. Kürbis, BN I 277, Wrocław 1994, s. 218.
16 Mianem "orłów" obdarzał Mistrz Wincenty dzielnych i sprawiedliwych książąt, tak określił ruskich sprzymierzeńców Kazimierza Sprawiedliwego: księcia włodzimierskiego Romana i bełskiego Wsiewołoda. Wrogów Kazimierza - księcia Mieszka III i jego sprzymierzeńców, Mistrz Wincenty nazwał sępami i krukami., op. cit., s. 223. Na możliwość odczytania zwrotu "znak zwycięskiego orła" jako figury retorycznej zwraca uwagę B. Kürbis w przypisie: tamże, s. 218, przypis 169.




Tomasz Panfil (Lublin)


"ORZEŁ W SŁOŃCE PATRZĄCY"
- PRZYCZYNEK DO SYMBOLIKI POLSKIEGO ORŁA BIAŁEGO




W artykule "Orzeł na denarze Bolesława Chrobrego - pochodzenie i znaczenie symbolu" opublikowanym w ubiegłym roku, w czwartym numerze Biuletynu Numizmatycznego, uznaliśmy orła za symbol władzy królewskiej. Ukazaliśmy biblijną i numizmatyczną genezę motywu. W tekście niniejszym pragnę przedstawić następne analizy dotyczące symbolu orła oraz związane z nim konteksty występujące w kulturze polskiego średniowiecza i czasów nowożytnych.
Do argumentów przemawiających za uznaniem orła z denara PRINCES POLONIE za symbol władzy należałoby dodać jeszcze jeden: historyczny. W 962 roku król Niemiec Otto I otrzymał w Rzymie koronę cesarską. Odnowione cesarstwo przybrało nazwę Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Jego symbolem stał się orzeł: wyobrażenie królewskiego ptaka umieszczono na ścianie frontowej pałacu Karola Wielkiego w Akwizgranie. Było to symboliczne nawiązanie do ideologii imperialnego Rzymu i - może bardziej - cesarstwa Karola Wielkiego. Obrazując w formie symbolicznej program polityczny Ottona I orzeł oznaczał "renovatio imperii", a ponadto "splendor urbs Romanae" 1. W latach 997 - 1001, a więc w "okresie największego nasilenia idei uniwersalnych rządów imperialnych", powstała w Bambergu miniatura ukazująca cesarza Ottona III w otoczeniu dostojników państwowych i czterech personifikacji terytorialnych2. Kulistą głowicę długiej laski3 cesarza zdobi wyobrażenie ptaka, niewątpliwie orła. Na nieco późniejszej miniaturze z Ewangeliarza Ottona III, wzorowanej na kompozycji bamberskiej, na głowicy berła widzimy już pełnowymiarową figurkę ptaka. Na cesarskim berle orzeł pojawił się w 997 roku, a więc w czasie, gdy cesarz wyraźnie sformułował ideę renovatio już nie tylko cesarstwa karolińskiego, lecz całego Imperium Romanum. Zwróćmy uwagę: ten orzeł cesarski nie ma nic wspólnego z późniejszymi, stylizowanymi orłami heraldycznymi. Jest ukazany spokojnie siedzący, ze złożonymi skrzydłami, w dokładnie takiej samej pozie, jak orzeł na późniejszym denarze Chrobrego. Raczej nie ulega wątpliwości, że Bolesław Chrobry, który miał do odegrania istotną rolę w imperialnych planach cesarza, poznał nie tylko zamierzenia polityczne, lecz również złożoną, wielowątkową symbolikę imperialną. Każąc umieścić wyobrażenie orła na monecie przygotowywanej na spotkanie z cesarzem nie tylko manifestował suwerenny charakter swojej władzy, lecz także był pewien, że jego goście doskonale je odczytają.
Spróbujmy jeszcze ustalić pochodzenie symbolicznych znaczeń wiązanych z wyobrażeniami orła w sztuce ottońskiej i odnaleźć genezę idei "renovatio imperii". Symbolika wczesnośredniowieczna jest niebywale różnorodna i obficie czerpie z rozmaitych źródeł: z antyku greckiego i rzymskiego, z Biblii, z kultury Mezopotamii, wykorzystuje motywy orientalne i przyniesione przez plemiona indoeuropejskie migrujące przez Europę. A wielu wypadkach najgłębszym, wspólnym dla wielu kultur źródłem jest prastare, pierwotne doznanie sacrum.
W Biblii dwa interesujące fragmenty odnoszące się do orła odnajdujemy w Księdze Izajasza oraz w psalmie 102:
A którzy maią nadzieię w Panu
odmienią siłę, wezmą pióra iako orłowie
pobieżą a nie upracuią się
chodzić będą a nie ustaną. [Iz. 40, 31] Błogosław duszo moja Pana(..), który napełnia dobrami żądzą twoię: odnowi się iako orłowa młodość twoia. (Ps. 102, 5)
Alegoryczne słowa proroctwa oraz modlitwa psalmisty są śladem funkcjonowania w tradycji judaistycznej mitu o wiekowym orle odzyskującym młodość i "odmieniającym siłę". Mit ten musiał być stary już w czasach króla Dawida i proroka Izajasza, spotykamy go bowiem również w innych kulturach Międzyrzecza oraz w kulturach indoeuropejskich. Doskonale zna go Rzymianin Pliniusz Starszy, autor starożytnej - i cieszącej się wielkim poważaniem w czasach średniowiecza - encyklopedii "Historia naturalis". Na podstawie wzmianek biblijnych i tekstu Pliniusza powstał w średniowieczu mityczny kompleks opowiadający o orlich obyczajach.
"Gdy orzeł starzał się, jego skrzydła stawały się ciężkie, a jego oczy przyćmione. Wtedy szukał źródła, a znalazłszy je, wzlatywał w atmosferę słońca. Tam, słoneczne promienie opalały jego skrzydła i bielmo na jego oczach. Powróciwszy na ziemię, zanurzał się trzykrotnie w źródle. I natychmiast odzyskiwał całą siłę w swych skrzydłach i dawną bystrość wzroku" 4.
Dla wczesnego chrześcijaństwa mit o starym orle, jego locie w słońce i kąpieli w źródle stał się alegorią chrztu. Święty Ambroży pisał: "quod etiam aquila, cum fuerit mortua, ex suis nascitur, sicut per baptismatis sacramantum, cum fuerimus peccato mortui, renascimur Deo ac reformamur" 5. Kluczowym momentem przemiany i odnowy jest oczywiście zbliżenie do Boga (lot w słońce). Czyż nie jesteśmy teraz blisko idei głęboko pobożnego Ottona III, który odnowienie państwa uniwersalnego powiązał z religią chrześcijańską? Wyobrażenie orła jednoczące w sobie rzymsko-imperialną symbolikę władzy i chrześcijańską ideę odrodzenia przez Boga, było symbolem idealnym dla Ottona I wskrzeszającego dawne cesarstwo rzymskie w nowej postaci. Jakże bardziej musiało odpowiadać Ottonowi III marzącemu o zjednoczeniu całego chrześcijańskiego świata.
Zastanówmy się jeszcze nad możliwym wpływem mitu o odrodzeniu orła na polskie godło państwowe. W XIII wieku orzeł jest już stałym motywem pieczęci książąt z rodu Piastów. Wydaje się jednak, że jego formą w znacznym stopniu rządzą skonwencjonalizowane reguły heraldyczne. Oczywiście nie można wykluczyć obecności choćby śladowych konotacji symbolicznych. Jednak funkcja godła rodowego raczej dominuje. Król Przemysław II natomiast, na swej pieczęci majestatycznej umieścił Orła już jako znak państwa zjednoczonego po okresie rozbicia dzielnicowego. W symbolice akwilarnej czasów Przemysława II wyraźnie pojawiają się elementy, które należy łączyć z mitem renowacyjnym. Pierwszym jest zwrot mówiący o "powrocie" orła, drugim zaś udział w tym Boga. Mówi o tym sam król w legendzie swojej pieczęci REDDIDT IPSE POTENS VICTRICIA SIGNA POLONIS - "Sam Najwyższy przywrócił zwycięskie znaki Polakom". Niewykluczone, że jest jeszcze element trzeci: barwa godła. Biel jest kolorem początku i nowego, jest także barwą przemiany: gdy Chrystus przemienił się na górze Tabor, Jego szaty stały się białe. Po dziś dzień katechumeni wdziewają białe szaty na znak powtórnych narodzin6. Być może właśnie symboliczne znaczenia wiązane z orłem Przemysława II zdecydowały o nadaniu polskiemu godłu barwy białej - dość rzadkiej wśród herbowych orłów.
Świadomość symboliki renowacyjnej wyobrażenia orła nie zaginęła i w czasach późniejszych. W okresie renesansu, z jego fascynacją człowiekiem postrzeganym jako niepowtarzalna jednostka, wyobrażenie orła w locie ku słońcu oznaczało indywidualna przemianę, odrodzenie duchowe człowieka dokonujące się poprzez Boga. Takie znaczenie odnajdujemy w każdym niemal XVI i XVII-wiecznym podręczniku emblematyki7. W siedemnastym stuleciu zafascynowanym śmiercią orłu, który ze wszystkich stworzeń ziemskich wznosił się najwyżej ku niebu, powierzono funkcję "przewodnika dusz" [psychopompos] w drodze do krainy bogów. Także i to znaczenie miało genezę w tradycji antycznej: według rzymskiego obyczaju wypuszczano orła w momencie podpalania stosu pogrzebowego członków rodziny cesarskiej8.
W szesnastym stuleciu heraldyka wyzwala się ze sztywnych, średniowiecznych reguł rządzących dotychczas ikonografią herbową. W polskim społeczeństwie szlacheckim dokonuje się to tym łatwiej, że nigdy nie zaakceptowało ono do końca zasad wypracowanych w zachodnioeuropejskim ustroju feudalnym. Na gruncie renesansowych zainteresowań emblematyką, sztuką łączącą w integralną całość przedstawienia ikonograficzne z tekstem literackim, pojawiają się stemmaty. Są to kompozycje słowno-plastyczne osnute wokół godeł, klejnotów czy legend heraldycznych. Stemmatyka znajduje w polskiej szlachcie, rozmiłowanej wszak we wszystkim, co jej dotyczy, wyjątkowo wdzięcznych odbiorców, tak że już od połowy XVII wieku stemmaty wypierają klasyczne przedstawienia emblematyczne, a w następnym stuleciu są niemal jedynym rodzajem kompozycji słowno-obrazowych, zwłaszcza w drukach okolicznościowych i dekoracjach funeralnych. Wśród mnogości przedstawień stemmatycznych odnajdujemy wiele konceptów opartych na symbolice orła. Występowanie orła białego w herbie Korony wzmacniało jeszcze i tak wyjątkowo bogatą jego symbolikę antyczną i biblijną. Szczególnie chętnie eksploatowały akwilarny mit renowacyjny poezja okolicznościowa i medalierstwo. Najwięcej stemmatów związanych z polskim godłem powstało w wieku siedemnastym.
W 1676 roku na zamówienie króla Jana III Sobieskiego, artysta-medalier J. Smeltzing stworzył order, na którego awersie umieścił wyobrażenie czterech orłów lecących w słońce. Przedstawieniu plastycznemu towarzyszy legenda PATRIS AD VESTIGIA NATI. Pierwszy z orłów ma pierś opancerzoną tarczą: to Janina, godło rodowe Sobieskich. Tak przedstawianego orła spotkać można wielokrotnie w licznych dziełach plastycznych czasów Sobieskiego: obrazach, grafikach i medalach. Podstawowe znaczenie tego symbolu jest dość oczywiste: król jest przedstawiony pars pro toto: pod postacią swego herbowego godła. Zwycięski monarcha jest tarczą osłaniającą Rzeczpospolitą, reprezentowaną przez Orła Białego. Lot orła w słońce, to oczywiste nawiązanie do znanego nam mitu renowacyjnego. Medale, wykonywane zazwyczaj w dużych nakładach i szeroko obiegające w różnych kręgach i warstwach społecznych, nigdy nie operowały symboliką hermetyczną. Wręcz przeciwnie: można założyć, że symbolika medalowa była przez odbiorców odczytywana z łatwością. Więc i mit o odradzaniu się starego orła i jego utożsamienie z polskim godłem herbowym, musiały być powszechnie znane i rozumiane. Że tak było w rzeczywistości, przekonuje nas krótkie i z konieczności pobieżne spojrzenie na poezję staropolską czasów Jana III. Już konał Orzeł, już go tym czczono nagrobkiem, Że nie mógł wspaniały ptak odmłodnieć pod snopkiem. Skoro na tarcz Sobieskiego przysiędzie ze Snopu Aż buja, aż donosi wiecznej sławy stropu. pisał Wacław Potocki9, a wtórował mu Stanisław Herakliusz Lubomirski: Gdy nam iusz szyli sąsiedzi Całuny Iusz Orzeł Polski, umierał pomału, Że od samego wrócił spoliału, Y iako Fenix, na twym Polu drugi, Ostatniey sobie sam Mistrzem posługi. Wielkiem u Świata całego to dziwem, Kiedy umarszy: iako znowu żywem? Słońcem twej sławy, w swej zagrzany woni, Asz Ptak: asz znowu lata, znowu goni10.
Jeśli pierwszy orzeł oznacza Rzeczpospolitą, to podążające za nim pisklęta symbolizują zapewne naród szlachecki, a przynajmniej jego najbardziej patriotycznie nastawioną część. Również i ten motyw spotkamy w poezji, a najwcześniej powstały odnaleziony przez nas wiersz wyszedł spod pióra J. Jurkowskiego w 1604 roku:
Białego Orła Bóg odmładza,
Co dzień gorniejsza jego władza,
Gdzie patrzą w słońce cnót synowie,
Bóg się ich ojcem z nim opowie11.
Mit renowacji orła wraz z orlątkami powrócił blisko osiemdziesiąt lat później w powstałym po wiedeńskiej wiktorii anonimowym poemacie-panegiryku "Trąba wiekopomnej Sławy", poświęconym - podobnie jak medal Smeltzinga - królowi Janowi III Sobieskiemu. Jego autor operuje dokładnie tymi samymi, co medalier, symbolami. Poemat ma jednak znaczenie bardziej ogólne i można odczytać go jako wezwanie do całego narodu szlacheckiego:
Do słońca Orły, y jasnych promieni
Ubiegaycie się dla swych zrzenic proby
Wytrwania pewne Otthomańskich cieni
Gdy Światło Polskie przyda wam ozdoby
Powieka oczu waszych się nie zmieni
Bo blask miesięczny nie tak ostry, coby
Miał was urazić; gdy słoneczny godnie
Upał zniesiecie, stosy y pochodnie.
Z natury samey macie te przymioty,
Wywalonego Orlęcia z skorupy
Promieńmi słońca, wybadywać Cnoty
Które nie ściągnie powiek swych do kupy,
Wychowuie się na oycowskie loty,
Y zaprawuie w drapieżność na trupy.
A co nie strzyma Phoebowego blasku
Spadszy na ziemię osycha na piasku12.
Słowa poematu mogą stanowić doskonały komentarz do medalowego wyobrażenia orła i młodych orlątek zmierzających w stronę gorejącej tarczy słonecznej. Oba zaś - medal i poemat - razem przywołują jeszcze jedną antyczną opowieść o przymiotach orła. Otóż król przestworzy jest jedynym zwierzęciem posiadającym umiejętność spoglądania wprost w oślepiający blask słoneczny bez uszczerbku dla ostrości widzenia. Orlica chcąc upewnić się, czy wszystkie pisklęta są jej prawowitymi potomkami, zabierała je w lot ku słońcu. Prawowite królewskie pochodzenie udowadniały te z piskląt, które nie mrużyły oczu i nie odwracały głowy. Informację o tej legendzie znajdujemy w "Adagiach" Erazma z Rotterdamu: "A ma on [orzeł] wzrok jak Linceusz, znosi blask najbardziej jaskrawego słońca. Orlica też, jak mówią, wypróbowuje tę cechę u swego potomstwa, sprawdzając w ten sposób, czy to rzeczywiście jej prawe dzieci" 13. Bez wątpienia autorzy medalu proponowali odbiorcy jeszcze jedną możliwość interpretacji: orzeł, król stworzeń powietrznych, może wszak symbolizować również króla ziemskiego. Widz ówczesny mógł więc bez trudu skojarzyć orła i trzy orlęta z medalu z królem Janem III i jego trzema synami: Jakubem, Aleksandrem i Konstantym. Król wskazuje swoim dzieciom przemierzoną przez siebie drogę cnoty i chwały rycerskiej, drogi ad Maiorem Dei et Patriae Gloriam. Przy okazji wypróbowuje ich królewskie przymioty, ukazując światu swych następców. Wyobrażenie rodziny orłów Benedykt Chmielowski w swej słynnej encyklopedii opatruje lemmą "Mei non degenerat" i odczytuje jako "pochwałę Oyca y Syna" 14. Dzięki płynnemu przenikaniu się znaczeń obrazu medalowego, przedstawione na medalu orlątka stają się dla odbiorcy prawowitymi spadkobiercami Jana Sobieskiego i nieodrodnymi synami Rzeczypospolitej: jednym słowem następcy tronu. Medal ten możemy zatem traktować jako element zabiegów króla Jana III na rzecz ustanowienia dynastii, zapewnienia polskiego tronu któremuś ze swych synów. Sugestywne wyobrażenie medalowe miało niewątpliwy walor propagandowy, a jego siła wypływała z powszechnie znanego kontekstu emblematu. Medal Smeltzinga kontynuował długą już tradycję wykorzystywania przez władców i magnatów wytworów sztuki medalierskiej w charakterze ulotek propagandowych. Motyw orła odradzającego się dzięki Bogu w pełni zasługuje na miano loci communes XVII wieku. Takie emblematy odnajdujemy w każdym niemal dziele emblematycznym15.
Cofnijmy się jeszcze w czasie i spróbujmy w duchu legendy opowiadającej o próbie młodych orląt zinterpretować heraldyczne wyobrażenie orła z czasów Przemysława II, Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego. Realizacje plastyczne Orła Białego z czasów tych trzech monarchów mają jedną cechę charakterystyczną, nie występującą w ujęciach późniejszych: orzeł zadziera głowę, jakby spoglądając gdzieś w górę. Może patrzy wprost w słońce? Może w ten sposób udowadnia swoje królewskie pochodzenie wprost od orła Bolesława Chrobrego, orła symbolizującego władzę suwerenną i potwierdzoną cesarskim autorytetem Ottona III?


1 F. Gall, Österreichische Wappenkunde. Handbuch der Wappenwissenschaft, Wien - Köln 1977, s. 39.
2 P. Subiszewski, W służbie cesarza, w służbie króla. Temat władzy w sztuce ottońskiej, (w:) Funkcje dzieła sztuki, Materiały Sesji SHS, Szczecin listopad 1970, Warszawa 1972, s. 35, il. 5 i 6.
3 Laska od czasów Ottona I aż do XII wieku jednym z insygniów władzy cesarskiej. Wedle "Ordo coro- nandi" arcybiskupa Hinkmara z Reims (877 r.) laska symbolizuje boskie pochodzenie władzy, W. Maisel, Archeologia prawna Europy, Warszawa - Poznań 1989, s. 244.
4 The Aberdeen Bestiary Project, http://www.clues.abdn.ac.uk/.
5 B. Iwaszkiewicz, Symbol orła w sztuce wczesnochrześcijańskiej, Rocznik Teologiczno-Kanonicz- ny 21(1974), z. 4, s. 209.
6 D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 115n.
7 J. Typotius, Symbola Divina et Humana (...), t.1, Pragae 1601, emb. 3-VI (lemma "Renovamini") i 19-XVI (lemma "Iudice fulva Iovis Phaebo hinc nihi eiicit ales"); C. Paradinus, Symbola heroica, Lugundum 1600, s. 183 (lemma "Renovata iuventus"); N. Reusner, Emblemata (w:) Emblemata. Hanmdbuch zur Sinnbildkunst des XVI und XVII Jahrhunderts, hierausgegeben von A. Henkel und A. Schoene, Stuttgart 1968, szp. 775-777; Ph. Picinelli, Mundus Symbolicus in emblematum universitatae formatus (...), Coloniae Agrippinae 1687, Aquila; I. P. Valerianus, s. 5; H. Ruscelli, Le Imprese illustri con espositioni et discorsi, Venetia 1580, s.339 (lemma "Sic crede"); Curiosa variarum emblematum represatato.(...), Nuernberg, b. r., s. 1. To tylko niektóre z licznie w owym czasie wydawanych podręczników.
8 J. A. Chrościcki, Pompa funebris. Z dziejów kultury staropolskiej, Warszawa 1974, s. 23. Orła unoszącego na grzbiecie ludzką duszę przedstawiano na rzymskich monetach konsekracyjnych, np. na monecie poświęconej Paulinie, matce cesarza Maksymiusza, M. Grant, Roman history from coins. Some uses of the Imperial Coinage to the Historian, Cambridge 1958, pl. 13, 2. Por. także M. Bernhart, Handbuch zur munzkunde der Romische Kaiserzeit, Halle (Salle) 1926, taff. 6, 8, 11, 12, 52.
9 W. Potocki, Pisma wybrane, oprac. J. Dürr - Durski, Warszawa 1953, t. 2, s. 96.
10 S. H. Lubomirski, Muza Polska (...), (Kraków 1675), s. 96.
11 J. Jurkowski, Utwory panegiryczne i satyryczne, oprac. Cz. Hernas, M. Karplukówna, Wrocław 1968, s. 68. Niewykluczone, że wiersz zawiera w podtekście dodatkową aluzję do króla Zygmunta III i jego synów.
12 Trąba wiekopomnej Sławy, elogium 17-18.
13 Erazm z Rotterdamu, Adagia, s. 253.
14 B. Chmielowski, op. cit., s. 1181.
15 Więcej na temat wyobrażeń i znaczeń orła i słońca piszę w swojej znajdującej się w druku pracy Medal w kulturze staropolskiej.



Stanisław Suchodolski (Warszawa)


CZY ORZEŁ POLSKI MA JUŻ TYSIĄC LAT?
(UWAGI O ZWIERZYŃCU NUMIZMATYCZNYM TOMASZA PANFILA)




Wyobrażenia monet średniowiecznych nie cieszyły się do niedawna zbytnim zainteresowaniem ze strony badaczy. Dopiero w ostatnich latach widać zmianę tej sytuacji. Coraz częściej powstają mniejsze lub większe prace poświęcone wyłącznie ikonografii monet lub przynajmniej uwzględniające ten temat. W ten nowy nurt dobrze wpisują się prace naukowe doktora Tomasza Panfila z Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie, znanego już z kilku interesujących publikacji numizmatycznych i heraldycznych. Ostatnio rozpoczął on na łamach "Biuletynu" druk serii artykułów poświęconych wyobrażeniom zwierząt na polskich monetach i medalach. Dotychczas ukazały się cztery odcinki traktujące kolejno o orle (2), koźle i lwie1. Moim celem nie jest dokładne recenzowanie tych ciekawych i pożytecznych prac ani dyskutowanie z zawartymi tam tezami. Chciałem natomiast zwrócić uwagę na pewne mankamenty metodyczne rzutujące na kierunek tych rozważań, a w konsekwencji również na uzyskane rezultaty. Czynię to głównie z pozycji numizmatyki, która - jak można sądzić po atrybucjach i cytowanej w przypisach literaturze - była dziedziną sprawiającą Autorowi największe trudności.
Punktem wyjścia dla rozważań Tomasza Panfila nad symboliką orła było wyobrażenie ptaka figurujące na słynnym denarze Bolesława Chrobrego z legendą PRINCES POLONIE2. Identyfikacja taka jest ostatnio najczęściej spotykana, a ptak ów uznawany za bliższego lub dalszego poprzednika Orła Białego. Wzmożone zainteresowanie tym przedstawieniem nie pozostaje bez związku z obchodzonym w 1995 roku jubileuszem siedemsetlecia polskiego godła narodowego, było jednak widoczne zarówno w okresie poprzedzającym, jak i w latach następnych3.
Zdaniem Autora na monecie przedstawiono orła ukoronowanego, który był "symbolem statusu prawnego panującego, określał zakres prawny władzy, ustalał relacje między jego użytkownikiem i innymi monarchami. Funkcję znaku insygnialnego pełnił tak dzięki znaczeniom przeniesionym z tradycji antycznej, jak i tym wynikającym z Biblii" 4. Sąd ten opiera się na licznych cytatach zaczerpniętych zarówno z Pisma Świętego, jak też z tekstów średniowiecznych (Gall Anonim, Wincenty Kadłubek) i staropolskich, a także na przykładach wyobrażeń monet greckich i rzymskich. Wywody Autora są logiczne i przekonywające, jeśli idzie o znaczenie symboliki orła, jej genezę i późniejszy rozwój. Kłopot zaczyna się wówczas, kiedy wiedzę tę próbuje zastosować do monety Bolesława Chrobrego. Odnosi się wrażenie, że Autor objaśnia nie tyle to, co na monecie jest, ile to, co na niej powinno być. Nie wynika z tego, że wyobrażenie ze słynnego denara Chrobrego nie zostało poddane analizie. Dokonano jej jednak dosyć powierzchownie i to dopiero przy omawianiu poszczególnych koncepcji interpretacji. Autor kolejno odrzuca możliwość identyfikacji przedstawienia jako koguta, pawia i gołębia. W mniejszej mierze kierował się przy tym wyglądem rysunku, a w większym stopniu symboliką ptaka i prawdopodobieństwem umieszczenia jego przedstawienia na monecie. Nic dziwnego, że w tej sytuacji na placu boju pozostał orzeł. Aby uprawdopodobnić tę identyfikację, Tomasz Panfil objaśnił obecność pewnych cech, które nie są uważane za charakterystyczne dla orła. I tak trzy kreski na głowie zostały uznane za koronę, natomiast wachlarzowato rozłożony ogon miał zostać wykonany przez rytownika wzorującego się na ptaku w locie. Również z natury miano zaczerpnąć rysunek szponów, górną linię skrzydeł i zakończenie lotek w postaci kropek.
Wyników tych nie można zaakceptować. Powodem jest przyjęcie przez Autora niewłaściwej metody badawczej. Interpretował on bowiem źródło przed dokonaniem jego krytyki. Sprzeciw budzi również przyjęcie założenia, że ówcześni twórcy czerpali wzorce z natury. Powszechnie jednak wiadomo, że w średniowieczu posługiwano się gotowymi toposami5. Były one, co prawda, modyfikowane, ale nie w celu zbliżenia do rzeczywistości, lecz aby je dopasować do bieżących potrzeb. Ten sam motyw artysta musiał przedstawić inaczej, gdy go wpasowywał w miejsce rozciągnięte w poziomie, a inaczej w miejsce rozciągnięte w pionie albo - tak jak na monecie - ograniczone okręgiem. Ptak przedstawiony na monecie Chrobrego nie musiał więc być bardzo podobny do swojego naturalnego pierwowzoru. Dlatego modne ostatnio porównania z żywymi okazami lub konsultacje z ornitologami są całkowicie bezcelowe.
Ptak taki powinien natomiast mieć cechy uważane wówczas za typowe dla danego gatunku. W przypadku naszego wyobrażenia mogłyby nimi być te, które rzucają się w oczy: ozdoba głowy, rozpostarty wachlarzowato ogon oraz kropki na tułowiu. Te ostatnie można pominąć, gdyż - jak wskazują analogie monet Sławnikowiców6 - kropki takie powstały w wyniku przyjęcia pewnej konwencji niezależnie od gatunku przedstawianego ptaka. Ozdoba głowy to albo grzebień koguta, albo pęk piór pawia. W żadnym razie natomiast nie może to być korona, która w tym miejscu pojawia się dopiero blisko 300 lat później. Również rozłożony ogon może znamionować koguta lub pawia. Nie jest bowiem zgodne z prawdą twierdzenie Tomasza Panfila7, że pawia przedstawiano jedynie z ogonem opuszczonym. Taki typ jest rzeczywiście najczęstszy, ale poza nim znane są jeszcze dwa inne: z ogonem rozłożonym wachlarzowato, widzianym frontalnie, oraz również rozłożonym, ale pokazanym z profilu. Takie przedstawienie będzie nas tu właśnie interesować najbardziej. Występuje ono na metalowych wyrobach sztuki sasanidzkiej, sasanidzko-arabskiej i arabsko-bizantyjskiej oraz na powstałych pod tymi wpływami wytworach odnajdowanych na Rusi, na Węgrzech i w Szwecji. Oddziaływania takich wzorców znane są również w Europie Zachodniej, np. w Niemczech czy w Hiszpanii8.
Mając do wyboru możliwość identyfikacji ptaka z monety Chrobrego z kogutem lub pawiem, opowiadam się zdecydowanie za tym ostatnim ptakiem. Trzy kreski bowiem na jego głowie to raczej pęk piór a nie grzebień. Również prosta linia piór w ogonie, bez charakterystycznego dla koguta obniżenia końców, przemawia na rzecz pawia.
W świetle przedstawionych argumentów, zgodnie z poglądem Ryszarda Kiersnowskiego, identyfikacja ptaka na denarze Bolesława Chrobrego z pawiem nie ulega wątpliwości. Znalazł się on tam jako symbol zmartwychwstania, życia wiecznego, wreszcie Chrystusa9. W tym charakterze (choć nie wyłącznie) ptak ten wielokrotnie figuruje począwszy od V do XII w. na licznych obiektach sakralnych, zwłaszcza w północnej Italii. Widzimy go na sarkofagach, mozaikach, balustradach przed ołtarzem, w portalach i na drzwiach, na ambonach, cyboriach, na tronie biskupim, a także na miniaturach w rękopisach.
Paw sporadycznie pojawia się również na monetach. Najbliższe w sensie geograficznym i chronologicznym są wyobrażenia na denarach czeskich. Starsze z nich zostały wybite w drugiej połowie panowania Bolesława II (972-999), młodsze natomiast za rządów Brzetysława I (1037-1055) 10. Ptak przedstawiony jest z profilu i ma podniesiony ogon, ale ze względu na szczupłość miejsca jest on odchylony do przodu, w stronę głowy. Tak więc mamy tu do czynienia z nieco innym typem wizerunku niż na monecie polskiej, który mógł inspirować, ale nie był bezpośrednim wzorcem. Zachęty do posłużenia się motywem ptaka mogły udzielić też inne monety Bolesława II, a także denary Sobiesława Sławnikowica. Na tych ostatnich nie ma wprawdzie pawia, lecz może gołąb, orzeł, czy nawet pelikan. Przypomnijmy, że korpusy wszystkich tych ptaków są pokryte punktami, a więc podobnie jak korpus pawia na monecie polskiej. Ptaki Bolesława II, przedstawione zresztą znacznie mniej udatnie, takiej ozdoby nie noszą.
Można postawić hipotezę, że autorem wzorca polskiej monety był jakiś duchowny pochodzący z Italii lub pewien czas tam mieszkający i dzięki temu obeznany z symboliką pawia. Osoba ta musiała nadto znać monety czeskie ze schyłku X w., i to zarówno Przemyślidów, jak i Sławnikowiców. Mieszkała więc chyba jakiś czas w Czechach, gdyż emisje tego rodzaju są stosunkowo rzadkie i za granicą znajdywane są raczej wyjątkowo. Autor wzorca był też obeznany bezpośrednio lub pośrednio z wytworami sztuki sasanidzkiej i postsasanidzkiej, a więc naczyniami, ozdobami, tkaninami lub miniaturami, które przez Ruś lub Bizancjum docierały do Europy, gdzie były dalej naśladowane. Dodatkowe informacje o pochodzeniu autora uzyskujemy dzięki analizie legendy monety. Jak wykazał Ryszard Kiersnowski, napis Prince[p]s Polonie ma formę typową dla średniowiecznej łaciny włoskiej i jest wzorowany na legendzie monet książąt Benewentu: Princes Benebenti11. Tak więc poszukiwany przez nas człowiek albo pochodził z Benewentu, albo z terenów niezbyt od niego odległych, albo wreszcie na tych terenach czas jakiś przebywał.
Mniej przydatna dla naszych celów jest analiza odwrotnej strony monety. Widnieje tam tzw. krzyż nitkowy wzorowany na anglosaskich pensach typu CRVX, które były bite począwszy od 991 r. w Anglii, a następnie naśladowane w Skandynawii. Z wyobrażeniem takiego krzyża autor polskiego stempla zapoznał się już niewątpliwie na miejscu, w Polsce. Nie musiał on zresztą być tożsamy z autorem stempla strony głównej, gdyż wybór typu krzyża mógł być pozostawiony inwencji rytownika.
Czy znani są jacyś ludzie, którzy by spełniali przedstawione wyżej, dosyć rygorystyczne wymogi? Jest ich co najmniej dwóch: arcybiskup gnieźnieński Radzim-Gaudenty, brat św. Wojciecha, oraz Benedykt z Benewentu, opat klasztoru benedyktynów w Międzyrzeczu lub Kazimierzu, jeden z Pięciu Braci Męczenników. Za pierwszym opowiedział się już Ryszard Kiersnowski, zwracając uwagę na jego znajomość zarówno Italii, jak i Czech. Drugiego postulowałem ja z uwagi na jego pochodzenie z Benewentu, a także pobyt w Czechach w 1002/3 roku. Trudno jest zdecydować się na wybór którejkolwiek z tych osób. Sprawę więc lepiej pozostawić nierozstrzygniętą. W rachubę mogą oczywiście wchodzić jeszcze zupełnie inni ludzie, jak choćby kolejny opat międzyrzecki - Tuni, czyli Antoni12.
Jako czas powstania monety trzeba przyjąć, znów zgodnie z sugestią Ryszarda Kiersnowskiego, rok tysięczny lub pierwsze lata po tej dacie. Nastąpiło to jednak raczej już po Zjeździe Gnieźnieńskim (8-10 marca 1000 r.), skoro tytulatura zawarta w legendzie monetarnej odbija postanowienia, które tam zapadły.
Na koniec można postawić pytanie, czy był jakiś specjalny powód, aby wówczas właśnie na monecie polskiej przedstawić pawia. Odpowiedzi oczywiście nie znamy, co jednak nie znaczy, że nie możemy wysunąć bardzo ostrożnych sugestii. Otóż wiadomo, że był to czas bardzo intensywnego rozwoju kultu św. Wojciecha, lansowanego zarówno przez cesarza Ottona III, księcia polskiego Bolesława Chrobrego, jak też przez nową hierarchię kościelną z Radzimem-Gaudentym na czele. Biskup Wojciech, mimo zakończonego parę lat wcześniej (23 kwietnia 997) życia doczesnego, jako święty męczennik osiągnął żywot wieczny. A przecież paw był właśnie symbolem zarówno życia wiecznego, jak i Zbawiciela, do którego przyrównywano świętych męczenników. Na poparcie tego domysłu mamy dwa argumenty. Paw występuje w bordiurze Drzwi Gnieźnieńskich, które - jak wiadomo - obrazują życie św. Wojciecha. Ptak ten pojawia się również na wspomnianych już monetach czeskich Brzetysława I, zastępując zwykle występujące tam wyobrażenie św. Wacława (Cach 313). Jego imię pozostało jednak w otoku. Wygląda więc na to, że w tym przypadku paw albo symbolizował świętego męczennika, albo przynajmniej pojawił się w związku z jego osobą. Podobna sytuacja mogła zaistnieć kilka dziesiątków lat wcześniej w Polsce13.
Następnym zwierzęciem w polskim zwierzyńcu numizmatycznym Tomasza Panfila jest kozioł występujący na brakteacie przypisanym Władysławowi Odonicowi. Również i w tym przypadku Autor dokonał drobiazgowej analizy symboliki tego motywu, śledząc ją od głębokiej starożytności do czasów nowożytnych. Poza źródłami pisanymi posłużył się także źródłami ikonograficznymi, między innymi Drzwiami Gnieźnieńskimi. Żałować tylko należy, że nie znana mu była wówczas rozprawa Ryszarda Kiersnowskiego poświęcona związkom ikonografii tego zabytku z wyobrażeniami na brakteatach, m.in. również na badanej przez Autora monecie14. Nie cytuje on zresztą żadnej innej pracy numizmatycznej, a jedynym jego źródłem wiedzy w tym zakresie jest hasło w Leksykonie Numizmatycznym Andrzeja Mikołajczyka15. Nie jest więc świadom różnych wątpliwości i kontrowersji związanych z atrybucją brakteatu z przedstawieniem kozła, jego chronologią i miejscem wybicia, a nawet kwestią autentyczności. Badacze polscy przypisywali go dawniej Władysławowi Laskonogiemu i odnosili do Krakowa. Następnie łączyli raczej z Władysławem Odonicem i mennicą gnieźnieńską lub poznańską. Autorzy niemieccy natomiast uważali monetę za górnołużycką, powstałą za rządów czeskich16 (il. 9). Wydaje się, że racja leży po ich stronie. Przemawia za tym jej duża średnica i wysoka waga, odpowiadające analogicznym parametrom monet niemieckich z XII w., następnie odbicie w złocie, co zdarza się wśród monet niemieckich. Natomiast nie może tu być argumentem bardzo bliska analogia do mniejszych, beznapisowych brakteatów z analogicznym wyobrażeniem kozła i literą V (Kopicki, Skorowidz, nr 154), również uważanych za łużyckie17, ich autentyczność bowiem jest bardzo wątpliwa.
Na korzyść polskiej proweniencji świadczy natomiast przede wszystkim stu pięćdziesięcioletnia już tradycja oraz legenda, którą się rekonstruuje do postaci +DVX VLADIZLAVS. Średnica i waga natomiast oraz złoty kruszec jednego z egzemplarzy są wyraźnie odmienne od norm polskiego mennictwa tego czasu. Do dyskusji nad pochodzeniem brakteatu z wyobrażeniem kozła można by jeszcze wciągnąć konstatację Ryszarda Kiersnowskiego, iż motyw ten wzoruje się na podobnym przedstawieniu z bordiury Drzwi Gnieźnieńskich. Oddziaływania tego zabytku na ikonografię monet polskich z XII/XIII w. nie są jednak całkiem pewne, gdyż wyraźne podobieństwa (przy istniejących również różnicach - uderza na przykład to, że kozioł na Drzwiach ma krótki ogon, podczas gdy ogon zwierzęcia na monecie sięga ziemi) mogą wynikać z wykorzystywania wspólnych, dosyć rozpowszechnionych wówczas źródeł.
Niestety niewiele nam może pomóc rozrzut znalezisk, gdyż pięć notowanych egzemplarzy pozbawionych jest metryk: jeden był w posiadaniu Tadeusza Wolańskiego (obecnie zapewne w zbiorze Czapskich), drugi w kolekcji R.R.S. Reichla, trzeci (złoty) w zbiorach drezdeńskich, a dwa dalsze przechowywane są w Muzeum Narodowym w Warszawie (jeden z nich z kolekcji Potockich). Wydaje się prawdopodobne, że okaz drezdeński odkryto w państwie saskim18. Jedynie szósty okaz, również ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, z kolekcji Potockich, z sygnaturą Antoniego Ryszarda), przypisuje się do konkretnego znaleziska, jakoby dokonanego w 1849 r. na Wawelu w Krakowie. Nie cieszy się ono jednak dobrą reputacją19.
Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia imię księcia Władysław. W sposób oczywisty kojarzy się ono z książętami wielkopolskimi, synem i wnukiem Mieszka Starego: Władysławem Laskonogim (1202-1231) i Władysławem Odonicem (1194, 1207-1239). Istnieje jednak również możliwość, że chodzi tu o Władysława czeskiego (ks. 1140-1158, król 1158-1174), który sprawował władzę także nad Górnymi Łużycami. Jego następcy, Sobiesławowi II (1173-1179), przypisuje się brakteat o podobnej "fabryce", ale odmiennym stemplu, odkryty w skarbie z Rodewitz koło Budziszyna i niedawno w Głogowie20. Na korzyść czeskiej prowieniencji brakteatu z przedstawieniem kozła przemawia również forma imienia księcia. Na polskich monetach przybiera ona postać Vlodizlaus lub Voldizlav (Stronczyński 174, 175).
Domysł o czeskim, a ściślej rzecz biorąc, górnołużyckim pochodzeniu brakteatów z wyobrażeniem kozła jest na razie hipotezą, która jednak wydaje się lepsza od atrybucji przyjmowanej tradycyjnie. Istnieje wreszcie możliwość, że mamy tu do czynienia z dziewiętnastowieczną mistyfikacją.
W kolejnym odcinku, poświęconym wyobrażeniu lwa, Autor w interesujący i przekonujący sposób przedstawia i objaśnia występowanie tego zwierza na polskich monetach i medalach począwszy od XII do XVIII w. Wykorzystuje przy tym, ale i rozwija tezy przedstawione przez Ryszarda Kiersnowskiego i Zenona Piecha. Tomasz Panfil sugeruje mianowicie, że scena walki z lwem oznaczała "inaugurację władcy" lub rozszerzenie jego panowania. Pogląd ten znajduje lepsze uzasadnienie w materiale numizmatycznym niż Autor sądził. ("Wiele wskazuje na to, że również monety Władysława II i Władysława Laskonogiego można łączyć z wydarzeniami, w wyniku których książęta powiększali swoją władzę, zapewne przez opanowanie kolejnych terytoriów" 21). Przeoczył on bowiem, że scena walki z lwem pojawia się na najstarszych typach monet Władysława II (Kopicki, Skorowidz, nr 49, 50) i jego synów: Bolesława Wysokiego i Mieszka Plątonogiego (Kopicki, Skorowidz, nr 6422, 6424), które za starszą literaturą przypisał Władysławowi Laskonogiemu22.
Osobny problem stanowią, zaliczane również do tej grupy, beznapisowe denary z wyobrażeniem jeźdźca z chorągwią oraz walki z lwem (Stronczyński 44c, Kopicki, Skorowidz, nr 6423). Jeden egzemplarz znany jest ze skarbu z Pełczysk (il. 14). Ostatnio odkryto następny w czasie badań wykopaliskowych na cmentarzysku w Wandynowie, gm. Bytoń, w woj. kujawsko-pomorskim23. Monety te są wykonane znacznie lepiej technicznie niż podobne do nich denary śląskie i powstały zapewne wcześniej. Ich emisja odbyła się może w mennicy pryncepsa na Śląsku po r. 1163?
Sprostowania wymaga też informacja jakoby "najwcześniejsze monety z wyobrażeniem lwa wybito po 1126 r. w hiszpańskim Leonie" 24. Wiadomo jednak, iż przedstawienie walki z lwem, na którym zresztą wzorują się monety polskie, widnieje już na denarach czeskich Władysława I z okresu jego pierwszego panowania (1109-1118) 25. Ryszard Kiersnowski, na którego autorytet się tu powołano, pisał jednak nie o wyobrażeniu w ogóle, lecz jedynie w nowym, pozytywnym znaczeniu26.
Na koniec chciałem wyrazić swoją prywatną wątpliwość, czy rycerze walczący ze smokami, lwami, niedźwiedziami i innymi przeciwnikami to są zawsze władcy, jak sądzi Autor. Tak jest niewątpliwie na pochodzących z XIII w. pieczęciach, ale czy tak było już w wieku XI i 1. połowie XII? Można się natomiast zgodzić, że postaci te uosabiały panujących, a kontekst, w jakim się one znalazły, uwypuklał ich przymioty lub nawiązywał do aktualnej sytuacji. Podobnie rzecz się miała ze scenami biblijnymi lub ograniczonymi wyłącznie do świata zwierzęcego.
Sumując, można powiedzieć, że co prawda nie udało się Autorowi przekonać o tysiącletniej metryce symboliki orła w Polsce, tym nie mniej przyczynił się on znacznie do lepszego poznania ikonografii monet wczesnośredniowiecznych. Przy tym zwierzyniec Tomasza Panfila okazał się bogatszy niż to zapowiadały tytuły jego opracowań. Znalazł się w nim bowiem również paw, a zakres geograficzny został rozszerzony prawdopodobnie o Łużyce.



1 T. Panfil, Orzeł na denarze Bolesława Chrobrego - pochodzenie i znaczenie symbolu, Biuletyn Numizmatyczny, Nr 4(316), 1999, s. 18-23 [toż w: Moneta i mennictwo w Małopolsce i krajach sąsiednich, red. T. Ortyl, Sanok 2000, s. 10-15]; tenże, "Orzeł w słońce patrzący" - przyczynek do symboliki polskiego orła białego, BN, Nr 2(318), 2000, s. 3-9; tenże, Polski zwierzyniec numizmatyczny. Kozioł Odonica, BN, Nr 3(319), 2000, s. 3-11; tenże, Polski zwierzyniec numizmatyczny - lew, BN, Nr 4(320), 2000, s. 11-22. Por. również referat wygłoszony na IV. Międzynarodowej Konferencji Naukowej: Pieniądz okolicznościowy - wspólnota dziejów, Supraśl 7. września 2000: Denar "Primces Polonie" pamiątką Zjazdu Gnieźnieńskiego.
2 Por. S. Suchodolski, Moneta polska w X/XI wieku, Wiadomości Numizmatyczne, XI, 1967, s. 110-112.
3 Z prac nie wymienionych przez Autora por. m.in. R. Kiersnowski, Symbol ptaka, [w:] Imagines Potestatis, red. J. Banaszkiewicz, Warszawa 1994, s. 105-116; B. Paszkiewicz, Od symbolu do herbu. Orły polskie na monetach średniowiecznych, [w:] Orzeł Biały herb Państwa Polskiego, red. S.K. Kuczyński, Warszawa 1996, s. 15-32; Orzeł Biały - 700 lat herbu Państwa Polskiego. 26 czerwca - 15 października 1995, Zamek Królewski w Warszawie, Warszawa 1995, s. 17 n., 77, 224.
4 Panfil, Orzeł na denarze Bolesława Chrobrego, s. 23.
5 Por. R. Kiersnowski, Moneta w kulturze wieków średnich, Warszawa 1988, s. 382 oraz opinię Lecha Kalinowskiego przytoczoną w: T. Panfil, Kozioł Odonica, s. 11.
6F. Cach, Nejstarší české mince, I, Praha 1970, nr 158-161.
7 T. Panfil, Orzeł na denarze Bolesława Chrobrego, s. 19.
8 T.J. Arne, La Suede et l’Orient [Archives d’études orientales, vol. 8], Upsal 1914, s. 158-161; L.-J. Bord, P. Skubiszewski, L’image de Babylone aux serpents dans les Beatus. Contribution a l’étude des influences du Proche-Orient antique dans l’art du haut Moyen Age, Paris 2000, s. 98n.,103-106.
9 D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 243-246, tu dalsza literatura.
10 F. Cach, op. cit., nr 93-96, 98, 313.
11 R. Kiersnowski, Teksty pisane na polskich monetach wczesnośredniowiecznych, Wiadomości Numizmatyczne, III, 1959, s. 16-19.
12 R. Kiersnowski, op. cit. , s. 17 n.; S. Suchodolski, op. cit., s. 111; S. Trawkowski, Najstarsze monety polskie, Wiadomości Numizmatyczne, XIII, 1969, s. 39.
13 Więcej na te tematy piszę w artykule: Orzeł czy paw? Jeszcze o denarze Bolesława Chrobrego z napisem PRINCES POLONIE, który ma się ukazać w pracy zbiorowej, przygotowywanej pod red. Tadeusza Wasilewskiego w Instytucie Historycznym UW.
14 R. Kiersnowski, Drzwi Gnieźnieńskie i brakteaty, Wiadomości Numizmatyczne, XXII, 1978, s. 10 n.
15 Warszawa-Łódź 1994, s. 342 n. Więcej na ten temat: A. Mikołajczyk, Złoty brakteat Władysława Odonica (1202-1239) , Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, Seria Numizmatyczna i Konserwatorska 6, 1986, s. 61-64.
16 W. Haupt, Oberlausitzer Brakteatenfunde des 12. Jahrhunderts, Arbeits- und Forschungsberichte zur sächsischen Bodendenkmalpflege, 1, 1951, s. 100, nr 10, tabl.31, 9 (jako Sobiesław II, 1173-1179); tenże, Sächsische Münzkunde. Text, Berlin 1974, s. 26; por. A. Mikołajczyk, op. cit. , s. 62. S. Kubiak (przy współudziale B. Paszkiewicza), Znaleziska monet z lat 1146-1500 z terenu Polski. Inwentarze, Poznań 1998, s. 26, nr 66/I, przypisuje (ze znakiem zapytania) do Górnych Łużyc i przydziela (ze znakiem zapytania) Władysławowi Henrykowi (1180-1197); por. też K. Leipner, Die Münzfunde in Sachsen aus der Zeit der regionalen Pfennigmünze (12. und 13. Jahrhundert) [Numismatische Studien, Heft 7], Hamburg 1969, s. 34, 40, 133.
17 W. Haupt, Oberlausitzer Brakteatenfunde des 12. Jahrhunderts, s. 100, nr 11, tabl. 31, 8.
18 K. Stronczyński, Pieniądze Piastów, Warszawa 1847, s. 313, dodatek: Spis monet piastowskich znajdujących się w zbiorze Tadeusza Wolańskiego, s. 19; tenże, Dawne monety polskie dynastyi Piastów i Jagiellonów, cz. II, Piotrków 1884, s. 188; Mikołajczyk, op. cit. ; R. Kiersnowski, Drzwi Gnieźnieńskie, s. 11, przyp. 30.
19 S. Kubiak, przy współudziale B. Paszkiewicza, op. cit., s. 26 (uwagi B. Paszkiewicza w przyp. 1). Wszystkich 5 egzemplarzy dostępnych do badań (a więc bez okazu Reichla) zostało sporządzonych jednym stemplem. Ze względu na pewne cechy wykonania tego stempla oraz krążków (wielkie różnice grubości blachy, a co za tym idzie również wagi), a także ślady widoczne na powierzchni monet, mogą powstać pewne wątpliwości co do ich autentyczności. Panu Maciejowi Widawskiemu dziękuję za udostępnienie okazów ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie oraz wspólną ich analizę. Niepokój budzi również, wspomniany już fakt braku powiązań brakteatów obu rodzajów z niebudzącymi podejrzeń znaleziskami, i to zarówno polskimi, jak i łużyckimi - na co zwracali już uwagę (w odniesieniu do typu beznapisowego) Kazimierz Stronczyński i Borys Paszkiewicz.
20 Por. przyp.16 oraz S. Suchodolski, Z. Wilczewski, Skarb monet z XII i początku XIII w. z Głogowa, Wiadomości Numizmatyczne, XXXVI, 1992, s. 124 n. (nr 14).
21 T. Panfil, Lew, s. 18.
22 Por. S. Suchodolski, Zmiany chronologii i atrybucji monet polskich z XII/XIII w. w świetle skarbu z Głogowa, Wiadomości Numizmatyczne, XXXVI, 1992, s. 105-118.
23 T.J. Horbacz, Nowe znaleziska monetarne w badaniach archeologicznych na Górnym Śląsku, Kujawach i w Polsce Środkowej, Wiadomości Numizmatyczne (w druku).
24 T. Panfil, Lew, s. 14.
25 F. Cach, op. cit. , II, Praha 1972, nr 540.
26 R. Kiersnowski, Moneta w kulturze wieków średnich, s. 389.





Tomasz Panfil (Lublin)


POLSKI ZWIERZYNIEC NUMIZMATYCZNY -SMOK




Smocza tematyka powraca co jakiś czas w polskiej historiografii. Najchętniej podejmowane tematy to geneza i znaczenie Kadłubkowego podania o smoku zamieszkującym jaskinię na krakowskim Wawelu oraz - wynikający z tej legendy - problem wiary ludzi Średniowiecza w realne istnienie jaszczuropodobnych bestii1. W dyskusjach o smokach przywoływane są również średniowieczne polskie monety i pieczęcie z wyobrażeniami tych niezwykłych stworów. Zespół smoczych monet wzbogacony kilkoma piastowskimi zabytkami sfragistycznymi zasługuje jednak na osobne studium. Tworzy on pewną całość połączoną nie tylko ikonografią, lecz także wspólnym przesłaniem semantycznym opartym na znaczeniach symbolicznych wywodzących się z archaicznych mitów.
Zespół numizmatów z wyobrażeniem smoka otwiera denar królewski Bolesława II Śmiałego (il. 1, Kopicki 282). Na jego awersie znajduje się przedstawienie władcy na majestacie, trzymającego na kolanach obnażony miecz. Na rewersie umieszczono scenę walki króla ze smokiem: monarcha osłaniając się tarczą wbija jednocześnie włócznię w szeroko rozwartą paszczę bestii. Następną monetą jest znany denar Bolesława III Krzywoustego, na którym książę bez szczególnego wysiłku godzi lancą w gardziel przedziwnie ułożonego smoka (il. 2, Kopicki 44). W scenie walki ze smokiem ukazywał się również Mieszko III, co widzimy na jego brakteatach (Kopicki 67). Brakteat Mieszka III przynosi nieco odmienną od poprzednich kompozycję. Scena jest zdecydowanie mniej dynamiczna: pokonany smok wije się jeszcze pod nogami księcia, który właściwie już nie walczy, stoi w pozie zwycięzcy trzymając włócznię uniesioną grotem ku górze, drzewcem przyszpilając bestię do ziemi. Symboliczną walkę ze smokiem podjął również co najmniej jeden z synów Mieszka III, Bolesław Kujawski, którego widzimy na brakteacie, gdy wymierza cios smokowi o spiralnie skręconym ogonie (Kopicki 184). Warto zwrócić uwagę, że bronią pierwszych trzech władców jest lanca skrzydlata (o grocie rozszerzającym się w dolnej części), po łacinie zwana lancea sacra. Do tego samego typu należy włócznia świętego Maurycego.
Sceny walki to nie jedyne przedstawienia smoków na polskich monetach. Na kilku dwunastowiecznych numizmatach smok występuje samodzielnie: najczęściej ma dwie łapy, zakręcony w pętlę ogon i uniesione ku górze, półrozwinięte skrzydła; ukazany jest profilem. Niewykluczone, że najwcześniej ten typ przedstawieniowy pojawił się na brakteatach Mieszka Starego (il. 3, Kopicki 97), a następnie umieszczano go na monetach innych książąt piastowskich: na brakteacie Kazimierza Sprawiedliwego (Kopicki 166), na dwunasto- i trzynastowiecznych brakteatach o niepewnej atrybucji (Kopicki 302 ay, bd, be, 311 db,), na kwartnikach głogowskich bitych w Żmigrodzie (Kopicki 5754), na dużych brakteatach śląskich (Kopicki 7049 ly, lz, ma, md, me) 3.
Scena walki panującego ze smokiem pojawiła się również na kilku pieczęciach książęcych: Przemysła I, Bolesława Pobożnego, Przemysła II, Henryka II księcia głogowsko-żagańskiego, oraz Władysława I opolskiego4. Pierwsza z tych pieczęci prezentuje nowe ujęcie sceny walki, bowiem książę jest ukazany na rozpędzonym wierzchowcu, z pochyloną włócznią, dosłownie tratuje gada próbującego jeszcze kąsać końskie nogi. Bardzo podobne ujęcie sceny walki umieścił na swojej pieczęci szwagier Przemysława I, książę opolski Władysław. Zmiana polega na zastąpieniu włóczni mieczem trzymanym w wysoko uniesionej prawicy. Również mieczem posłużył się w starciu ze smokiem walczący pieszo Bolesław Pobożny. Jak słusznie zauważył Z. Piech, wzorcem ikonograficznym dla tego wyobrażenia była pieczęć Kazimierza Konradowica, księcia kujawskiego, na której przeciwnikiem władcy był lew5.
Dzisiejszemu człowiekowi smoki kojarzą się z baśniami i legendami, pozbawionymi resztek prawdopodobieństwa przez darwinowską teorię ewolucji i rozwój paleontologii. By zrozumieć wyobrażenia na pieczęciach i monetach powinniśmy ujrzeć smoki takie, jakimi były dla mieszkańca trzynastowiecznego Poznania czy Krakowa, wiedzieć o nich to, co wiedzieli ludzie poznający dzieje świata z Biblii i autorów starożytnych, dzieje Polski z kroniki Wincentego Kadłubka, czytający i słuchający popularnych wówczas w Europie historii o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Czym więc dla ludzi Średniowiecza były smoki, które tak chętnie za symbolicznego przeciwnika wybierali sobie książęta piastowscy?
Smoki występowały na całym świecie, od dalekiego wschodu po najodleglejszy zachód, ale przedstawiano je różnie. Najczęściej okrywały je gadzie łuski, lecz smok mógł również być opierzony lub pokryty futrem. Smoki miewały dwie lub cztery nogi, niekiedy pełzały na brzuchu jak węże. Zazwyczaj zamieszkiwały ciemne jaskinie lub mroczne wody, lecz niektóre także unosiły się w przestworzach na skrzydłach nietoperza lub orła. Największe przerażenie budziła paszcza pełna straszliwych kłów, jednak bywały także smoki o pięknych, kobiecych twarzach. Jedne siały zniszczenie i śmierć ognistym lub trującym oddechem, inne - ciosami potężnych ogonów.
W kosmicznym obrazie świata smoka łączono z żywiołem ziemi i wody. Chtoniczno-akwatyczny charakter smoka tylko w nieznacznym stopniu był modyfikowany przez cechy związane z "górnymi" żywiołami: przez skrzydła unoszące bestię w rejony powietrzne i przez ognisty oddech. Podstawową i uniwersalną cechą smoków jest "hybrydalność" czy też "chimeryczność": ich ciała złożone są z elementów wziętych od rozmaitych zwierząt. Przy wymienności członków smoczego ciała jeden element był niezmienny: wężowy korpus z długim, potężnym ogonem (il. 4). Smok - zarówno ten "prawdziwy", jaki i ten mityczno-symboliczny - dla ludzi czasów archaicznych, starożytnych i średniowiecznych był po prostu specyficznym rodzajem węża: "Smok jest większy niż wszystkie inne węże, większy nawet niż inne istoty żyjące na ziemi(...) Jego siła spoczywa nie w kłach jego, jeno w ogonie, i częściej zabija oddechem niż ukąszeniem, które jest wolne od jadu. Powiada się, że nie potrzebuje on trucizny by zabić, ponieważ smagnięciem ogona uśmierci każde stworzenie"6. Opis ten odnosi się do "klasycznego", można by rzec, gatunku smoka: czworonogiego, skrzydlatego ziejącego płomieniami. Średniowieczni znawcy wyróżniali jeszcze co najmniej kilka gatunków. Niewielkich rozmiarów była amphitera - beznogi smok latający, któremu przypisywano rolę strażnika skarbów. I nóg i skrzydeł pozbawiony był często spotykany w germańskich legendach smok niewiele różniący się od gigantycznego węża, którego określenia angielskie "worm" i niemieckie "wurm", oznaczają tyleż robaka i węża, co smoka. Podobnej istocie odpowiada słowiańskie określenie "żmij". W całej Europie - choć na wyspach brytyjskich chyba najbardziej - popularny był gatunek smoka o dwóch nogach, wijącym się ogonie i dużych, silnych skrzydłach zwany "wyvernem". Znamy również smoki z kobiecymi głowami: kto wie, czy mimo łagodnych rysów i nie-smoczej miękkości, nie były to najbardziej niebezpieczne ze smoków (il. 5) 7. Niezależnie od przypisywanych smokowi kształtów, zawsze mógł on być określony jako "wąż".
Prześledźmy teraz znaczenia łączone ze smokami od epoki archaicznej po Średniowiecze. Najbardziej brzemienna w konsekwencje symboliczne jest obecność smoków w wielkich systemach mitycznych Starożytności, z których formę i treści przesycone sakralnością czerpały późniejsze lokalne kulty i tradycje symboliczne.
Jednym z dwu najstarszych smoków świata jest indoeuropejski Wrytra (Ahi). Ten monstrualny potwór zagarnął wszystkie wody świata gromadząc je w górskich dolinach, pozostawiając ziemię suchą i spopielałą, niezdatną do zasiedlenia przez ludzi. Walkę z Wrytrą podjął Indra, gromowładny bóg-wojownik. O tym kosmicznym starciu opowiada Rygweda. Rzucane ręką króla bogów pioruny raziły Wrytrę odcinając mu głowę i rozrywając brzuszysko monstrum, a uwolnione wody spłynęły na ziemię niosąc jej życie8.
O losach drugiego prastarego smoka opowiada babiloński mit kosmologiczny "enuma elisz". Smokiem tym była Tiamat, władczyni słonych wód, "która dała życie wszystkim". Gdy bóg Ea pokonał Abzu, męża Tiamat i władcę wód słodkich (zapewne również smoka), rozjuszona bogini rozpoczęła przygotowania do wojny: "przygotowała broń nie mającą sobie równej, stworzyła węże-olbrzymy, których zęby są zatrute, nie znają litości ich kły, trucizną zamiast krwią ciało ich napełniła, smoki wściekłe okryła terrorem, blaskiem boskim ukoronowała je, bogom uczyniła równymi.."9. Przeciwko bogini wystąpił Marduk i po zaciekłej walce pokonał smoczycę, a z jej rozpołowionego ciała stworzył niebo i ziemię, ustanowił porządek natury, wyznaczając bogom ich siedziby, gwiazdom miejsce na niebie a słońcu i księżycowi drogi ich wędrówki10. Indra i Marduk stoją na początku długiego pochodu bogów-smokobójców. Hetycki bóg pogody (burzy) podstępem zwyciężył wielkiego węża Illujankę (zapewne symbolizującego letnie upały i suszę) 11, hinduski Kryszna pokonał i wygnał słodkowodnego smoka Kaliję12, egipski wężokształtny Set uległ Horusowi mszczącemu śmierć swojego ojca Ozyrysa, a perski Mitra triumfował nad monstrualnym gadem, w którego wcielił się wróg ładu i porządku Aryman13.
Szczególnie licznie rozpleniły się smoki w mitologii greckiej, a niektóre opowieści jednoczyły w sobie wątki indoeuropejskie i azjatycko-mezopotamskie14. Tak właśnie jest z mitem o Tyfonie, synu Gai i najokropniejszym greckim smoku.

"Ręce jego sposobne do czynów siły ogromnej,
Nogi też nieznużone boga silnego; a z ramion
Setka wyrasta głów wężowych smoka strasznego
Językami ciemnymi syczących; z jego zaś oczu
W tych straszliwych głowach, spod brwi, migotał blask ognia;
I gdy spojrzał, z głów wszystkich zaraz mu ogień wybuchał;
dźwięki się także z wszystkich straszliwych głów dobywały
w głos się niewyobrażalny łączące... 15.

Zdjęci grozą bogowie olimpijscy uciekli do Egiptu, dopiero Zeus zawstydzony drwinami Ateny wrócił, by stawić czoła potworowi. Długo ważyły się losy walki, ostatecznie śmiertelnie ranny Tyfon runął na ziemię Sycylii, a zwycięski król bogów przywalił go olbrzymią skałą, dzisiejszą górą Etną.
Wspomniane mity o walce bóstw ze smokami należą do najstarszej warstwy mitologicznej indoeuropejskiego i bliskoazjatyckiego kręgu kulturowego. Obraz smoka ukształtowany w kosmologicznych mitach o Indrze i Wrytrze, Marduku i Tiamat przekształcił się w obraz archetypiczny. Smok stał się upostaciowaniem pierwotnego chaosu, stawiającego opór próbom porządkowania świata, próbom zbudowania cywilizacji, zaprowadzenia boskiego ładu i prawa naturalnego, którego orędownikami byli bogowie uraniczni oraz słoneczni. Opór smoków chaosu realizuje się poprzez zabór wód, żywiołu życia niezbędnego do zbudowania cywilizacji. Walkę bóstwa ze smokiem należy więc odczytywać jako archetypiczny obraz konfliktu między bezładem i chaosem a prawem i porządkiem.
Archetyp ten powtarzany jest przez późniejsze mity, w których ze smokami walczą młodsi bogowie i herosi. Dotyczą one czasów, w których obszary chaosu kurczą się coraz bardziej pod naporem ludzkości a podejmowane przez smoki próby zniszczenia uporządkowanego terytorium i zburzenia ładu likwidowane są przez czujnych obrońców cywilizacji. Wtargnięcia smoków zagrażających porządkowi pilnie notowały greckie mity: olbrzymiego węża-smoka Pytona pokonał słoneczny bóg Apollo, ziejącą ogniem Chimerę o trzech głowach - lwiej, koziej i wężowo-smoczej - zabił heros Bellerofont, Hydra znalazła pogromcę w osobie Heraklesa. Herakles zresztą jeszcze "dzieckiem w kolebce" zdusił dwa węże. W miarę jak groźny chaos odsuwany był coraz dalej poza granice uporządkowanego świata następowała nieuchronna dewaluacja symbolu smoka. Z uosobienia pierwotnego chaosu stopniowo zmieniał się w niebezpiecznego "potwora miejsca" broniącego dostępu do ukrytego tam skarbu. Również smoczy skarb tracił na wartości: przestał być wartością absolutną - jak wody życia - i. materializując się, często bywał po prostu rzeczą cenną. Tak stuoki i wiecznie czujny smok Ladon pilnował złotych jabłek w ogrodzie Hesperyd a gigantyczny smok o tysiącu zwojów strzegł złotego runa w Kolchidzie. Był on nieśmiertelny i władał stoma językami16.

Związek smoków z żywiołami kosmicznego "dołu" - ziemią i wodą - spowodował, że niekiedy kojarzono je z płodnością natury. Stały się jednym z atrybutów bogini urodzaju Demeter (rzymskiej Cerery) i ciągnęły jej rydwan:
Cerera dwa smoki
W wóz wprzęgła, zaraz w górne wznosi się obłoki;
Pędząc powietrzem, staje w Atenach bogini... 17

Nie mogło zabraknąć węża-smoka w tradycji judaistycznej i na kartach Biblii. Bez wątpienia najważniejszym starotestamentowym wydarzeniem z jego udziałem jest kuszenie Ewy:
Ale i Wąż był chytrszy nad inne wszystkie zwierzęta ziemne,
które był Pan Bóg stworzył. Który rzekł do niewiasty:
Czemu wam Bóg przykazał, żebyście nie jedli z każdego drzewa rajskiego?
Któremu odpowiedziała niewiasta:
Z owocu drzew, które są w raju, pożywamy:
Ale z owocu drzewa, które jest w pośrodku raju,
Rozkazał nam Bóg, abyśmy nie jedli i nie dotykali się go,
byśmy snadź nie pomarli.
I rzekł wąż do niewiasty: żadną miarą nie umrzecie śmiercią.

Biblijna opowieść o kuszeniu i upadku pierwszych ludzi również jest - podobnie jak mity mezopotamskie i indoeuropejskie - historią o walce między chaosem a porządkiem. Mamy jednak do czynienia z charakterystycznym i ważnym przesunięciem chronologicznym: tu będący dziełem Boga porządek jest stanem pierwotnym, chaos zaś wtórnym skażeniem ładu i szczęścia. Rzecz jednak nie w drobnej różnicy w kolejności wydarzeń, lecz w fundamentalnie odmiennej koncepcji czasu oraz dziejów świata i człowieka. Sumerowie, Babilończycy, Asyryjczycy oraz Grecy pojmowali czas jako cykliczny i powtarzalny. Ponadto, dzięki mitom i rytuałom zawsze możliwe jest zawieszenie teraźniejszości i powrót do illo tempore, czasu początku. Zepsucie świata można było naprawić odtwarzając wydarzenia mitu kosmologicznego: zabicie smoka - symboliczne i rytualne - przywracało porządek ustanowiony przez Marduka, Aszura, Zeusa czy Apollina. Inaczej u Żydów. Ich czas jest liniowy, biegnie od stworzenia świata do jego końca. Dzieje narodu wybranego są nieustającą manifestacją potęgi Jahwe, przebiegają według bożego planu. Ludzie są narzędziami realizacji zamierzeń Boga i nie w ich mocy leży jakakolwiek zmiana historii. Nie mogą mierzyć się z szatanem, najpotężniejszym smokiem-wężem, ani z prawdziwymi bestiami chaosu: wodnym Lewiatanem i lądowym Behemotem. (por. obszerną wypowiedź Jahwe o smoczym Lewiatanie w Księdze Hioba rozdz. 40). Bohaterowie opowieści starotestamentowych stykają się ze smokami, które w niczym nie przypominają straszliwych bestii chaosu występujących w Mezopotamii czy w Grecji. Najgroźniejszy smok pojawia się w księdze Daniela, w rozdziale XIV i jest mieszkańcem Babilonii. Ale cóż to za smok! "Wziął więc Daniel smołę, łój i włosie i ugniótł z nich placki wrzucając do paszczy smoka. Po zjedzeniu ich smok pękł, on (Daniel) zaś rzekł: Zobaczcie, co czciliście" (Dn. XIV, 27) 18.
Jednak nawet zwycięstwo w starciu z tak słabym smokiem może być odniesione tylko dzięki Bożej mocy, której proroka jest tylko narzędziem. Mniejszych wzmianek o smokach jest w Starym Testamencie wiele, szczególnie często pojawiają się one w księgach prorockich: u Izajasza (13, 20-22; 14, 29; 27, 1; 30, 6-7; 34, 11-15), Jeremiasza (9, 11; 10, 22; 14, 6; 49, 33; 51, 34; 51, 37), Micheasza (1, 8) 19. Dla żydowskich proroków wzmianki o smokach są na wpół symboliczną figurą retoryczną stosowaną w opisach zniszczeń, spustoszeń i dewastacji:
Nie będą w nim mieszkać aż do końca,
i nie osadzą go aż do narodu i narodu:
ani tam rozbije namiot Arabczyk, ani tam pasterze odpoczywać będą.
Ale się tam będą chować zwierzęta,
i napełnią się domy ich smokami:
i mieszkać tam będą strusiowie,
a kosmaczowie tam skakać będą. (Iz. 13, 20-21)
Szlachcice jego tam nie będą:
króla raczej wołać będą,
a wszystkie książęta jego wniwecz się obrócą.
I wzejdą w domach jego ciernie i pokrzywy,
i oset po murach jego: i będzie legowiskiem smoków
i pastwiskiem strusiów.
(Iz. 334, 12-13)
I obrócę Jeruzalem w gromady piasku, i w legowiska smoków:
a miasta Judzkie dam na spustoszenie,
tak iż nie będzie obywatela.
(Jer. 9, 11)
I będzie Asor mieszkaniem smoków,
spustoszony aż na wieki:
nie będzie tam mieszkał mąż,
ani przebywał syn człowieczy.
(Jer. 49, 33).


Przypomnijmy, że dla ludzi starożytności postrzegających wszechświat jako arenę działania sacrum, wszelkie budowle i czynność budowania były szczególnie święte jako odtwarzające archetyp boskiego aktu tworzenia. Czyż jest możliwy bardziej przejmujący obraz upadku i klęski cywilizacji niż ukazanie budowli, na której ruinach panoszą się smoki, uosobienie chaosu? 20
Zanim ruszymy na poszukiwania następnych smoków, podsumujmy dotychczasowe ustalenia. Po pierwsze: dla cywilizacji mezopotamskiej i greckiej walka ze smokiem to obraz ekspansji ładu i prawa naturalnego na obszary zajmowane przez pierwotny chaos. Obraz w istocie optymistyczny bowiem chaos, mimo zawzięcie ponawianych kontrataków, jest jednak w odwrocie, jego przejściowe sukcesy można unieważnić odtwarzając zwycięską walkę odbytą illo tempore. Po drugie, ponieważ konflikt ma wymiar kosmiczny, trudno do niego stosować normy moralne. Chaos czy prawo naturalne są postrzegane jako kosmiczne sacrum, a więc jako nie podlegające ludzkim osądom moralnym. Chaos nie jest zły ani dobry, jest stanem materii wszechświata. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że w wielu wypadkach pokonane smoki stają się ofiarami zakładzinowymi, dostarczają surowca do tworzenia i budowania (czynności sensu stricto sakralnych): wody uwolnione przez Wrytrę umożliwiły powstanie cywilizacji, z ciała Tiamat powstało niebo i ziemia, uśmiercenie Pytona przez Apollina dało początek wyroczni pytyjskiej. Po trzecie: odmienne spojrzenie na smoki zaproponował żydowski monoteizm, degradując smoki do roli burzyciela boskiego porządku, a więc odzierając je ze znacznej części sakralności i nadając piętno zła. Chrześcijaństwo nie miało już żadnych wątpliwości, że smoki to istoty zdecydowanie złe. Największą rolę w takim zakwalifikowaniu prastarych monstrów odegrało Objawienie Świętego Jana, czyli Apokalipsa.
I ukazał się drugi znak na niebie, a oto smok wielki rydzy,
mający siedem głów i rogów dziesięć, a na głowach jego siedem koron.
A ogon jego ciągnął trzecią część gwiazd niebieskich i zrzucił je na ziemię:
a smok stanął przed niewiastą, która miała porodzić, aby, gdyby porodziła,
pożarł syna jej. (...)
I stała się wielka bitwa na niebie: Michał i Aniołowie jego
walczyli ze smokiem, i smok walczył i Aniołowie jego,
I nie przemogli, ani miejsce ich dalej znalezione jest na niebie.
I zrzucony jest on smok wielki, wąż starodawny,
którego zowią diabłem i szatanem, który zwodzi wszystek świat:
i zrzucony jest na ziemię, i Aniołowie jego z nim są zrzuceni.
Ap. 12,3-9)


Utożsamienie szatana ze smokiem oparte na słowach świętego Jana odnajdujemy w licznych tekstach wczesnochrześcijańskich i średniowiecznych - pismach teologicznych, egzemplach, kazaniach czy bestiariuszach: "Smok, jak powiadają, często wylatuje z jaskini w otwarte przestworza, czyniąc zaburzenia w powietrzu. Diabeł jest jako smok; jest najpotworniejszym z węży; często opuszcza swoją jaskinię i wzlatuje otoczony blaskiem w przestworza, ponieważ wynurzając się z otchłani przemienia się w anioła światła i zwodzi głupców nadzieją próżnej chwały i światowych przyjemności"21. Wizja Janowa dostarczyła również literaturze i sztukom plastycznym wczesnego średniowiecza kanonicznego obrazu walki ze smokiem. Pogromców smoków zaczęto przedstawiać jak Michała Archanioła: wymierzających cios włócznią - zazwyczaj od góry ku dołowi - bestii wijącej się u stóp herosa, niekiedy również deptanej (il. 6). Model ten zmieni się na przełomie XII i XIII wieku.
Bitwa niebieskich zastępów ze "smokiem wielkim, wężem starodawnym" rozegra się dopiero u kresu historii, do tego czasu szatan będzie ustawicznie próbował niszczyć ustanowiony przez Boga porządek świata wysyłając do walki pomniejsze bestie chaosu. Wielu więc świętych, władców oraz wojowników bez skazy zyskało sposobność do zaszczytnej walki ze smokami. Chrześcijaństwo penetrując rozmaite kultury w wielu z nich spotykało mity i podania przechowujące obrazy smoków. Asymilowało te opowieści bez trudu zwłaszcza, że nie kładziono specjalnego nacisku na ich chrystianizację: często była ona jedynie formalna. Nawet jeśli pojawiała się nowa fabuła, to tylko lekko maskowała stare, mityczne znaczenia schrystianizowanej opowieści. Nawet w legendach hagiograficznych bez trudu dostrzeżemy znane archetypy. Bez wątpienia najpopularniejszym chrześcijańskim pogromcą smoka był święty Jerzy22. Jego walka stanowiła przez kilkaset lat jeden z ulubionych tematów malarskich, co widzimy na przykład w twórczości Ucella, Carpaccia, Rafaela, Sodomy, Tintoretta czy Rubensa23. Przypomnijmy interesujące nas fragmenty legendy Jerzego, trybuna wojskowego z Kapadocji. Pewnego razu przybył do Libii, do miasta zwanego Silena (może Cyrena?). "W pobliżu tego miasta było jezioro na kształt morza, w którym miał siedzibę okropny smok. Smok ten nieraz już zmusił do ucieczki ludzi, którzy z bronią wychodzili przeciw niemu, i podchodząc pod mury miasta zarażał wszystkich swoim oddechem". Sterroryzowani mieszkańcy miasta dawali codziennie bestii dwie owce, potem, - gdy niemal zabrakło owiec - jedną owcę i jednego człowieka. W dniu, gdy los przeznaczył na pożarcie smokowi jedyną córkę króla, przybył do miasta święty Jerzy. Dowiedziawszy się od nieszczęsnej dziewczyny oczekującej spełnienia ofiary o pladze trapiącej miasto, rzekł "Nie bój się dziewczyno, bo ja w imię Chrystusa cię obronię", po czym wsiadł na konia i ruszył na bestię wychodzącą właśnie z jeziora, "a zawinąwszy silnie włócznią i polecając się Bogu zranił go ciężko, obalił na ziemię i rzekł do panny: Zarzuć bez obawy twój pasek na szyję smoka, dziewczyno. A gdy to uczyniła, smok poszedł za nią jak najłagodniejszy pies"24. Gdy Jerzy z królewną i smokiem weszli do miasta, wielki strach padł na mieszkańców, lecz Jerzy powiedział im: "..Pan na to mnie przysłał do was, abym was uwolnił od plagi smoka. Uwierzcie tylko w Chrystusa i niechaj każdy się ochrzci, a ja tego smoka zabiję. Wówczas król ochrzcił się wraz z całym ludem, a św. Jerzy wydobył miecz z pochwy, zabił smoka i kazał go wynieść poza miasto.(..)Król zaś ku czci Najświętszej Maryi Panny i św. Jerzego wystawił kościół niezwykłej wielkości, spod ołtarza którego wytryska żywe źródło, a chorzy, którzy zeń się napiją, odzyskują zdrowie"25. Zwróćmy uwagę na motywy występujące już w mitach indoeuropejskich i mezopotamskich: smok jest zwierzęciem wodnym, niesie chaos niwecząc naturalny porządek życia miasta, po jego śmierci wytryskuje źródło żywej wody. I motyw z tradycji judeochrześcijańskiej: prawdziwym zwycięzcą smoka jest Bóg, znakiem jego triumfu jest chrzest "dwudziestu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci", chrzest dokonywany przez zanurzenie w wodzie życia. Dopiero po tym akcie Jerzy, posłuszny wykonawca woli Bożej, zabija smoka26. Identyczne motywy znalazły się w legendzie świętej Marty. Smok, z którym przyszło jej się potykać "leżał w rzece i zabijał wszystkich, którzy chcieli się przeprawić, a okręty zatapiał. (..) Otóż Marta na prośby ludu udała się do owego smoka i znalazła go w lesie pożerającego jakiegoś człowieka. Pokropiła go tego wodą święconą i pokazała mu krzyż, a smok natychmiast pokonany stanął spokojnie jak owca. Wówczas Marta związała go własnym paskiem, a następnie lud zabił go dzidami i kamieniami"27.
Ukazanie wielkości Boga oraz pouczenie wiernych przez prezentowanie przykładów do naśladowania - oto główne cele legend hagiograficznych. Cel ten realizują również legendy świętych pańskich opowiadające o pojedynkach staczanych ze smokiem. Zmaganie się starej, mitycznej materii smoczej opowieści z chrześcijańskim dydaktyzmem wyraźnie widać w legendzie świętego Jerzego. Pokora Jerzego, który w przytoczonej wyżej wersji legendy jest ukazany jako narzędzie realizacji bożych planów, rozwleczenie walki w czasie i mało rycerskie dorżnięcie rannego i potulnego smoka, chyba niezbyt odpowiadały gwałtownym gustom średniowiecznym. Zapewne wielu wolało drugą wersję legendy: "W niektórych jednak księgach czytamy, że gdy smok zbliżał się do panny, aby ja pożreć, Jerzy przeżegnał się i uderzył na smoka zabijając go"28.
Skoro mityczne archetypy wyzierają spod chrześcijańskiego poloru nawet w legendach o świętych, nie będziemy zdziwieni dostrzegając je w opowieściach o czynach władców i ich rycerzy. Relacje o przygodach rycerzy spotykających smoki w czasie licznych wędrówek po świecie, mimo podobnej fabuły zdecydowanie różnią się od historii o dokonaniach władców. W tych pierwszych pierwotny mit niekiedy ulegał "ubaśniowieniu", degradując się do gawędy opowiadanej dla rozrywki w długie jesienne wieczory29. Beowulf30, Zygfryd31, czy Tristan32 zabijają smoki "zwykłe", które - choć śmiertelnie niebezpieczne - to jednak pozbawione są owej archaicznej grozy reprezentantów pierwotnego chaosu. Ot, po prostu utrapienie podróżnych lub mieszczuchów, niekiedy strażnicy złotego skarbu lub pięknej dziewicy.
Zupełnie inny wymiar ma walka władcy ze smokiem. W takich opowieściach "archaicum" zachowało się niemal w nie zmienionej postaci. W poszczególnych historiach odnajdujemy wszystkie lub prawie wszystkie elementy i znaczenia, z którymi spotkaliśmy się w najstarszych mitach. Wzorcowy schemat kosmicznej walki między chaosem a ładem ukazany został w micie o Kadmosie i założeniu przez niego Teb. Na polecenie wyroczni Kadmos podąża śladem jałówki by tam, gdzie się ona położy, wznieść miasto. W wybranym miejscu:
Kadmus całuje ziemię, składa bóstwu dary
I wita nieznajome lasy i obszary.
Chce święte Jowiszowi wyprawić obchody,
Żołnierzy śle do krynic świeżej czerpać wody.
Nie tykany siekierą wznosił się las stary,
W nim jaskinia gęstymi zakryta konary,
W niski łuk zasklepiona, szczupły miała otwór,
A przy nim wód obfitość; lecz okropny potwór,
Smok Marsa, miał tu swoje zwyczajne schronienie.
Błyszczą mu się złociste na głowie grzebienie,
Trucizna go rozdyma, ogniem skrzą się oczy
I potrójnym językiem jad z paszczęki toczy.
(..)


Na widok żołnierzy pomordowanych przez bestię Kadmos zapałał żądzą zemsty i ruszył do walki z potworem. Najpierw rzucił w niego ogromną skałą, lecz:
Twarda łuska jak tarcza ochrania przed głazem,
Niczym jednak jej siła przed ostrym żelazem.
Wdziera się silny pocisk wśród gibkich pierścieni,
Wnętrze smoka przeszywa i krwią go rumieni.
Obraca się w tył potwór bólem rozsrożony,
Widzi ranę i kąsa pocisk w niej utkwiony.
Porusza go, a jątrząc skaleczone ciało,
Wyrwał drzewo, lecz ostrze w kościach pozostało(..)
Ziemie ryje łuskami, głośno kłapią szczęki.
Zieje zatrutą pianę z piekielnej paszczęki
I rozsiewa w powietrze zaraźliwe tchnienie.(..)
Aż mu Kadmus w paszczękę zadał cios niemylny
I po samą rękojeść utkwił oręż silny,
Wówczas, gdy smok przelękły poza dąb się spieszył,
Tak miecz razem i drzewo, i bok węża przeszył.
Jęknął dąb, a gdy ciężkie zachwiało nim brzemię,
Smokiem ugięty runął z łoskotem na ziemię.
Wielkość zwyciężonego gdy zwycięzca zważa,
Nagle głoś niewidomy dusze mu przeraża: "Czego patrzysz na smoka przerażonym okiem
Potomku Agenora? I ty będziesz smokiem!
"33


Mit o Kadmosie stał się pierwowzorem średniowiecznych legend o królu-prawodawcy i budowniczym, który przed rozpoczęciem działalności cywilizacyjnej musi uporać się ze smokiem. Wspaniałym przykładem średniowiecznej asymilacji smoczego mitu kosmologicznego jest przytoczone przez Mistrza Wincentego Kadłubka podanie o smoku krakowskim. Ponieważ ma ono pierwszorzędne znaczenie dla wyjaśnienia znaczeń symbolicznych związanych z polskimi "smoczymi" monetami, przytoczymy je w obszernych fragmentach. Historię o smoku poprzedza pochwała dzieł dokonanych przez Grakcha, pierwszego króla Polaków. On to "stanowi prawa, ogłasza ustawy. Tak więc powstał zawiązek naszego prawa obywatelskiego i nastały jego urodziny. Albowiem wolność musiała ulegać niewoli, a słuszność postępować krok w krok za niesprawiedliwością"34. Mamy piękny obraz króla-prawodawcy wprowadzającego ius naturale i organizującego cywilizowane państwo w miejsce pierwotnego bezładu. Lecz siły chaosu nie poddają się łatwo. "Był bowiem w załomach pewnej skały okrutnie srogi potwór, którego niektórzy zwać zwykli całożercą. Żarłoczności jego każdego tygodnia według wyliczenia dni należała się określona liczba bydła. Jeśliby go mieszkańcy nie dostarczyli, niby jakichś ofiar, to byliby przez potwora pokarani utrata tyluż głów ludzkich. Grakch, nie mogąc znieść tej klęski, jako że był względem ojczyzny tkliwszym synem niż ojcem względem synów, skrycie synów wezwawszy, przedstawił im swój zamiar, radę przedłożył"35. Dwaj synowie Grakcha - Kraka ruszają do walki z bestią36, lecz rycerskie sposoby zawodzą i młodzieńcy muszą uciec się do podstępu: "..zamiast bydląt podłożyli w zwykłym miejscu skóry bydlęce, wypchane zapalona siarką. I skoro połknął je z wielka zapalczywością całożerca, zadusił się od buchających wewnątrz płomieni"37. Zwycięstwo nad smokiem nie zakończyło wprawdzie kłopotów królestwa Grakcha, dla nas jednak istotne jest, że "na skale całożercy wnet założono sławne miasto, od imienia Grakcha nazwane Gracchovia, a by wiecznie żyła pamięć Grakcha. I póty nie zaprzestano obrzędów pogrzebowych, póki nie zostały zamknięte ukończeniem budowy miasta. Niektórzy nazwali je Krakowem od krakania kruków, które zleciały się tam do ścierwa potwora"38. Z opowieści Mistrza Wincentego wyłania się dobrze już nam znany schemat mityczny: smoka chaosu pokonuje władca-prawodawca, a symbolicznym znakiem zwycięstwa porządku nad bezładem jest czynność budowania: w zakolu Wisły, na wawelskim wzgórzu ("skale całożercy") wybudowano miasto39, które następnie stało się stolicą wielkiego państwa40, Według mitycznej triady skonstruowany jest również mit arturiański o Wieży Wortigerna. Wortigern uzurpował sobie prawo do tronu Brytanii, który próbował zdobyć przy pomocy zaciągniętych na służbę saskich najemników. W walce o władzę zmasakrował zwabionych w pułapkę w Stonehenge przywódców brytyjskich. W swoim zamku Wortigern próbował wznieść potężną wieżę, ta jednak rozsypywała się ustawicznie. Przyczyną były dwa smoki - biały oznaczający Sasów i czerwony, symbol Brytów - które mieszkały w fundamentach wieży i ciągle ze sobą walczyły. Prawowity król Uther pokonał Wortigerna i okiełznał smoki41. Na znak swojej władzy nad smokami Uther przyjął przydomek Pendragon - "Najwyższy Smok". Syn Uthera, Artur dokończył ostatecznie dzieło zjednoczenia kraju, zaprowadził porządek i prawo. Król Artur przejął po ojcu przydomek Pendragon, na swoim bojowym hełmie umieścił wizerunek Cadwaladra, "przeraźliwego Czerwonego Smoka" 42. Oczywiście archetypiczną budowlą, świętym centrum uporządkowanego, czyli opanowanego przez Artura terytorium43, jest jego słynny zamek Camelot. Natomiast Logres, królestwo Artura, to bliski archetypicznemu państwu bożemu wzorzec państwa ziemskiego.
Pora już powrócić z dalekich wędrówek mitologicznych i jeszcze raz przyjrzeć się smoczym monetom polskich książąt. Wiemy już, że ze smokiem-symbolem bezkształtnej i nieuporządkowanej materii oraz chaosu zawsze walczy władca-prawodawca budujący ład i porządek prawny. Na monetach polskich przeciwnikami smoka są Bolesław Śmiały, Bolesław Krzywousty i Mieszko III, na pieczęciach zaś Przemysław I, Przemysław II a także Henryk II głogowski i Władysław opolski. Prawie każdy z wymienionych książąt - choć najmniej dwaj ostatni - zasłużył na miano prawodawcy i przywracającego zaburzony porządek prawny. Bolesław II Śmiały podjął uwieńczone powodzeniem starania o odzyskanie korony królewskiej i przywrócenie Polsce statusu królestwa, Bolesław III Krzywousty przezwyciężył tendencje odśrodkowe zmierzające do rozbicia państwa i, usuwając starszego przyrodniego brata Zbigniewa, utrzymał jedność i suwerenność państwa, Mieszko III Stary zabiegał - chociaż z nienajlepszym skutkiem - o restytucję ustanowionej tzw. testamentem Krzywoustego zasady senioratu złamanej przez powierzenie godności princepsa młodszemu Kazimierzowi Sprawiedliwemu. Smocza symbolika na pieczęciach Przemysła I i jego syna Przemysła II jest w pełni uzasadniona zważywszy wielkość zasług tych panujących dla zjednoczenia państwa. Podsumowaniem "nurtu smoczego" w polskiej symbolice władzy jest nagrobek Władysława Jagiełły znajdujący się w katedrze wawelskiej: wyobrażenie smoka umieszczono pod stopami króla(il. 8). Symboliczne zwycięstwo nad smokiem oznacza zapewne misję cywilizacyjną podjętą na Litwie z inicjatywy króla44.
Oczywiście - o czym musimy zawsze pamiętać analizując wyobrażenia. na monetach czy pieczęciach - wyobrażenia monetarne czy napieczętne. są środkiem propagandy, ich zadaniem jest kreowanie w umyśle odbiorcy pożądanego przez dysponenta obrazu władcy-prawodawcy, a nie opis rzeczywistości.
Jeszcze jedna uwaga do sceny walki ze smokiem. Przyjmując zaproponowaną interpretację tej sceny należy złagodzić kategoryczność interpretacji wiązanych z symbolem smoka. Władca oczywiście pozostaje "dobry", natomiast smok nie zawsze powinien być określany jako "zły". Jako symbol kosmiczny nie podlega wartościowaniu moralnemu: pierwotny chaos - "przedustawna modalność Wszechświata" jak określa pierwotny chaos Eliade45 - po prostu istnieje. Nawet Księga Rodzaju mówi, że na początku Wąż był po prostu "chytrszy nad inne zwierzęta ziemne". Boże przekleństwo spadło na niego dopiero po tym, gdy zepsuł porządek świata, a utożsamienie węża-smoka z diabłem przeprowadził święty Jan w Objawieniu. Tak więc wyobrażenia władcy walczącego ze smokiem na monetach i pieczęciach polskich bardziej ukazują monarszą kreację ładu cywilizacyjnego niż zmagania z diabłem i grzechem. Oczywiście interpretacja polityczna nie musi wykluczać interpretacji moralnej, którą wprawdzie uznaję za drugo- czy trzecioplanową, niemniej w pewnej mierze komplementarną do dramatu kosmicznego na planie pierwszym46.
Przyjrzyjmy się teraz brakteatom z wyobrażeniem samego tylko smoka. Monety z takimi przedstawieniami są znane - oprócz ziem polskich - również ze Styrii, Austrii, Węgier i Multan oraz krajów niemieckich47. Wyobrażenia smoków wprawiały badaczy w zakłopotanie wynikające z chęci zachowania konsekwencji interpretacyjnej. Skoro bowiem smoka-przeciwnika księcia uznawano za symbol diabła, to i pojedynczego smoka należałoby określić podobnie. Tymczasem średniowieczna heraldyka, sfragistyka i numizmatyka zdecydowanie unikała posługiwania się negatywnymi symbolami chyba, że chodziło o przeciwstawienie i wzmocnienie symbolu pozytywnego. Wyrazem niepewności i dylematów interpretacyjnych związanych z wyobrażeniem smoka jest wypowiedź profesora Kiersnowskiego: "..niekorzystne sytuacje i niepochlebne dla smoka opinie bynajmniej nie wyczerpują jego funkcji i nie ograniczają jego statusu na stemplach monet średniowiecznych. Podobnie jak to obserwowaliśmy już w przypadku lwa, także i smok poczynając od schyłku XII w. Zaczął ulegać swoistej rehabilitacji, przejmując czy to dzięki procesowi jego heraldyzacji, czy też inną drogą rolę symbolu pozytywnego, której zresztą i uprzednio nie był bynajmniej pozbawiony poza kręgiem kultury chrześcijańskiej"48. Warto zwrócić uwagę na datę początku "rehabilitacji" smoka zaproponowaną przez R. Kiersnowskiego: schyłek XII wieku. Druga połowa tego stulecia to czas upowszechniania się na kontynencie europejskim opowieści z cyklu arturiańskiego, w których król Artur, wzór dobrego monarchy, prawodawca i organizator, jest "najwyższym smokiem". Legendy o królu Arturze docierały również na ziemie polskie, zapewne znał je mistrz Wincenty. Także w sferze ikonograficznej zaczęły dominować wzorce anglosaskie: coraz częściej miejsce czteronogiego smoka kontynentalnego, chętnie przebywającego w wodzie i rzadko unoszącego się w powietrze, zajmuje wyspiarski dwunogi wyvern o potężnych skrzydłach i długim zawiniętym ogonie. Taki, jakiego miał na hełmie król Artur, jaki według legend widniał na bojowych proporcach Brytów i Sasów. Takiego smoka widzimy na polskich monetach. Pojawia się oczywiście pytanie, czy wpływy anglosaskich i francuskich opowieści arturiańskich były wystarczająco silne, by wyobrażenia dwunogiego skrzydlatego wyverna zaczęły być stosowane i odczytywane jako znak władcy. Wydaje się, że można odpowiedzieć twierdząco zwłaszcza, że symbolika anglosaska nie była zupełnie oryginalna ani nowatorska. Przedstawienie smoka jako znaku władcy miało za sobą równie długą tradycję, co scena walki. W poezji sumeryjskiej określenie ušumgal, czyli "wężowy (smoczy) potwór", stosowano jako pochwalne określenie boga lub władcy49. Zestawienie monarchy i smoka funkcjonowało także w archaicznej i starożytnej Grecji. Smoka miał na tarczy Agamemnon, król wszystkich Greków. Legendarnym ojcem Aleksandra Wielkiego był nie Filip, lecz sam Zeus, który zbliżył się do matki herosa Olimpii pod postacią wielkiego węża50. Ponadto, symbolika średniowieczna czasami przetwarzała rozbudowane sceny fabularne w prostsze symbole drogą redukcji, metodą pars pro toto, "część zamiast całości". Tak więc jako symbol władcy-prawodawcy mógł się pojawić smok, będący w istocie "zredukowaną" sceną walki. Mocnym dowodem na to, że w Średniowieczu wyobrażenie smoka wiązano z monarchą, jest herbarz Konrada Grünenberga z 1483 roku, w którym niemiecki heraldyk umieścił smoka w opracowanym przez siebie herbie "pierwszego cesarza Juliusza Cezara" 51. O tworzeniu symboli na zasadzie pars pro toto przez średniowieczną kulturę ludową świadczy zwyczaj obnoszenia w procesjach figury smoka jako znaku tryumfu Chrystusa52. Bolesław Krzywousty, emitent wspaniałej monety ze scena walki ze smokiem został przez Galla Anonima tak oto określony: "I jak ogniem zionący smok, samym tylko tchnieniem paląc wszystko dookoła, a to, co nie spłonęło rozbijając ruchem ogona, przebiega ziemię by czynić spustoszenia - tak Bolesław uderzył na Pomorze, niszcząc żelazem opornych, a ogniem warownie"53.
Więcej uwagi wypada poświęcić grupie kilkunastu brakteatów z dość prymitywnym wyobrażeniem smoka znalezionych w skarbie z Przyłęku54, a to z powodu gorącej dyskusji, jaka rozgorzała między W. Kopickim a B. Paszkiewiczem w kwestii interpretacji i atrybucji tychże brakteatów. W. Kopicki skłonny jest łączyć smocze brakteaty z którymś z książąt śląskich - Bolesławem I Opolskim lub Henrykiem III Głogowskim. Paszkiewicz uznał brakteaty za monety nowosądeckie wybite przez miasto we własnej mennicy na podstawie przywileju Wacława II jako monetae specialae lub liberae, czyli odrębne metrologicznie i ikonograficznie od ówczesnych monet książęcych55.
Śmiała koncepcja B. Paszkiewicza związania monet z wyobrażeniem smoka z herbem Nowego Sącza opiera się na apriorycznych wnioskach i założeniach. Autor dosyć niechętnie opuszcza świetnie sobie znany teren numizmatyki, więc praktycznie brak mu argumentów poza numizmatycznymi, co czyni jego hipotezę jeszcze bardziej kruchą. Przypisanie brakteatów z Przyłęku mennicy nowosądeckiej opiera się na spostrzeżeniu, że wyobrażeniem pieczęci ławniczej Nowego Sącza jest taki sam pół-smok jak na brakteatach. Kłopot polega na tym, że brakteaty te wybito najpóźniej na początku XIV wieku (skarb tezauryzowany między 1314 a 1320 rokiem) natomiast najstarszy odcisk pieczęci ławniczej znajduje się przy dokumencie z XVI wieku. Doktor Paszkiewicz przesuwa, więc powstanie pieczęci na początek XIV wieku uzasadniając ten zabieg faktem, że liternictwo pieczęci "choć dojrzalsze niż na pierwszych pieczęciach wielkich (?) - ma analogie w epigrafice już w 1.ćwierci stulecia [XIV]. Użyta w legendzie nazwa NOVA SANDECZ wystąpiła już w 1303 r." Te twierdzenia nie mogą być argumentami za przesunięciem powstania sądeckiej pieczęci ławniczej na sam początek XIV w. W epigrafice polskiej od XIII wieku do początków wieku XVI panowała majuskuła gotycka, przy czym do połowy XIV wieku miała ona sporo cech romańskich (krągłość liter, proporcje). Łagodne krzywizny były stopniowo przełamywane, ilość światła zmniejszała się, na końcach pionowych lasek pojawiły się szeryfy. Pismo zbliżyło się formą do książkowej tekstury. Dopiero w początkach XVI wieku pojawiła się majuskuła protoromańska, a następnie antykwa. Niewielkie zróżnicowanie pisma gotyckiego - tak chronologiczne jak i geograficzne - skłoniło profesora Aleksandra Gieysztora, jednego z najwybitniejszych znawców paleografii polskiej i europejskiej, do następującej konkluzji: "Pismo tekstowe przeszło z rękopisów do epigrafiki w formach tak dojrzałych, że kamieniarze i grawerzy prawie ich nie rozwijali. Datowanie zabytków jest więc trudne"56.
Przeciwko przesunięciu narodzin nowosądeckiej pieczęci ławniczej na początek XIV wieku przemawia również chronologia rozwoju instytucji samorządu miejskiego w Polsce oraz związanych z nimi praktyk kancelaryjnych. Otóż od początku istnienia w Polsce samorządu miejskiego opartego na prawie niemieckim, najważniejszą pozycję miał w nim wójt. Do jego kompetencji należały sprawy sądownicze, w rozstrzyganiu, których pomagała ława miejska (jednak był to tylko organ pomocniczy dla wójta). Dopiero od drugiej połowy XIV wieku, w związku z kryzysem instytucji wójta, ława - podobnie jak rada - stopniowo uniezależnia się i zaczyna pełnić swoje funkcje samodzielnie57. Zjawisko to doskonale dokumentują również pieczęcie sądeckie: tuż po lokacji miasta - noszącego wówczas jeszcze nazwę Kamienica - najważniejsza pieczęć miała legendę ADVOCATI ATQUE CIVIUM D’KEMNIZ ([Pieczęć] wójta oraz obywateli Kamienicy). Następna pieczęć - już Nowego Sącza - z 1343 r., nosiła podobny napis: S.(igillum) ADVOCATI ET CIVIUM IN NOVO SANDECZ (P(ieczęć) wójta i obywateli Nowego Sącza)58. Jeśli więc w 1343 r. nadrzędna pozycja wójta została tak wyraźnie podkreślona, to nie ma oczywiście mowy o istnieniu samodzielnej ławy, a więc i odrębnej pieczęci ławniczej. Najstarszą znaną polską pieczęcią ławniczą jest pieczęć wrocławska (z 1299 r.). Do połowy XIV w. własne pieczęcie sprawiły sobie ławy zaledwie trzech miast śląskich oraz Krakowa, Kazimierza i Kleparza w Małopolsce. W drugiej połowie XIV wieku dochodzą jeszcze trzy pieczęcie wielkopolskie (Poznania, Gniezna i Wschowej) oraz trzy małopolskie (Bochni, Wielunia i Przemyśla) 59.
Bardziej prawdopodobna wydaje się więc hipoteza, że smocze brakteaty z depozytu przyłęckiego zostały wybite przez któregoś z książąt roszczących sobie na przełomie XIII i XIV wieku prawo do zwierzchnictwa nad senioralną dzielnicą krakowską60. Przyjmując wyobrażenie smoka za symbol władcy-prawodawcy zaprowadzającego pokój, należy stwierdzić, że najbardziej prawdopodobni emitenci to Wacław II i Władysław II Łokietek. Głogowczyk zmarł w 1309 r., a ponadto w ostatnich latach życia starał się raczej bronić swoich śląskich i wielkopolskich posiadłości przed Łokietkiem, niż sięgać po Kraków i Małopolskę. Bolesław I przebywał w Krakowie zaledwie 2-3 miesiące w 1312 roku i, nie zdobywszy poparcia, wycofał się zabierając ze sobą słynnego wójta Alberta. Wacław czy Władysław? Kwestię tę pozostawiam do rozstrzygnięcia numizmatykom, którzy być może znajdą dowody przemawiające na korzyść któregoś z tych książąt. Wypada stwierdzić, że obu w Krakowie doceniano właśnie jako prawodawców wprowadzających ład w rozprzężony porządek życia. Może dodatkowym argumentem za osobą Wacława II jest jego rola w uporządkowaniu stosunków monetarnych gdyż, - jak zapisano w Kronice katedralnej krakowskiej - za jego panowania "grosze i małe grosze srebrne zostały sprowadzone do Krakowa, gdzie wcześniej powszechnie posługiwano się w handlu czarnym srebrem i skórkami z główek wiewiórczych"61. Co intrygujące: największą i najbardziej ulubioną inwestycją Wacława II w Polsce był właśnie Nowy Sącz, któremu król Czech i Polski poświęcał wiele uwagi. Istnieje więc możliwość, że właśnie w tym mieście rozkazał bić swoją książęcą monetę z wyobrażeniem smoka symbolizującym władcę przynoszącego pokój, ład i prawo.



1 Problematyką polskich smoczych opowieści zajął się J. Banaszkiewicz, Polskie dzieje bajeczne mistrza Wincentego Kadłubka, Wrocław 1998. Krytykę hipotez Banaszkiewicza przeprowadził prof. Cz. Deptuła w przygotowywanym do druku artykule Archanioł i smok (Kilka kwestii z zakresu wizji świata i własnego kraju w polskim średniowieczu), traktującym zespól "smoczych" wierzeń i tradycji jako istotne fakty kulturowe. Tutaj też obszerne omówienia literatury tematu. Profesorowi Deptule dziękuję również za wprowadzenie mnie w krainę średniowiecznych smoków.
2 E. Kopicki, Ilustrowany skorowidz pieniędzy polskich i z Polską związanych, Warszawa 1995.
3 Numizmatycznych smoków może być znacznie więcej, lecz ich identyfikacja jest utrudniona z powodu złego stanu zachowania monet, niskiego poziomu ich wykonania, małego "obycia" ikonograficznego czy też nieporadności rytowników stempli monetarnych.
4 Z. Piech, Ikonografia pieczęci Piastów, Kraków 1993, s. 91, kat. nr 16, 19, 21, 67, 88.
5 Tamże, s. 93.
6 Aberdeen Bestiary, karta 65v, 66r., www.clues.abdn.ac.uk


zrob link



7 Właśnie kobiecą głowę ma rajski Wielki Wąż-Kusiciel na wspaniałym malowidle flamandzkiego malarza Hugo van der Goesa powstałym w 1470 r. (Muzeum Sztuki, Wiedeń). Wąż ma wysmukłe ciało zakończone długim ogonem, łapy o szponiastych palcach połączonych błoną; ciemna barwa grzbietu przechodzi w gadzią, odrażającą bladość podbrzusza. I do tego głowa kobiety o wijących się rudych włosach i nieludzkich oczach badawczo i wyczekująco wpatrzonych w Ewę trzymającą w dłoni dwa jeszcze nie ugryzione jabłka.
8 M. Eliade, Mit wiecznego powrotu, Warszawa 1998, s. 30; A. Cotterell, Słownik mitów świata, Katowice 1999, s. 87.
9 K. Łyczkowska, K. Szarzyńska, Mitologia Mezopotamii, Warszawa 1981, s. 201.
10 Tamże, s. 205n. Asyryjczycy po zdobyciu dominacji politycznej w Mezopotamii przypisali zasługę ustanowienia kosmicznego ładu Aszurowi, swojemu najważniejszemu bóstwu.
11 M. Popko, Mitologia hetyckiej Anatolii, Warszawa 1987, s. 63-67. Walkę boga burzy z Wężem przedstawia odnaleziony w Malatya kamienny relief z początku pierwszego tysiąclecia przed Chrystusem. Naprzeciw olbrzymiego Węża skręconego w liczne sploty stoi bóstwo uzbrojone we włócznię.
12 A. Cotterell, op. cit., s. 102.
13 J. C. Cooper, Zwierzęta symboliczne i mityczne, Poznań 1998, s. 283.
14 M. Popko, op. cit., s. 68.
15 Hezjod, Narodziny bogów (Theogonia). Prace i dni. Tarcza, oprac. J. Łanowski, Warszawa 1999, s. 53.
16 Hydra, Chimera, smok Ladon oraz Cerber, straszliwy pies Orthos i Lew Nemejski były dziećmi pokonanego przez Zeusa smoka Tyfona i Echidny. Echidna zaś była na wpół piękną dziewczyną "o pięknych policzkach", na wpół potężnym, cętkowanym wężem. Natomiast smok kolchidzki miał się narodzić z krwi Tyfona zabitego przez Zeusa.
17 Owidiusz, Przemiany, oprac. A. Krawczuk, Warszawa 1995, ks. V, w. 643-45.
18 Ten fragment wyjątkowo zaczerpnięty z Biblii Tysiąclecia. Nie zawierają go protestanckie wydania Pisma Świętego, gdyż dwa ostatnie rozdziały Księgi Daniela protestanci uznają za apokryficzne.
19 Ważnym jest, aby szukając w Biblii wzmianek o smokach korzystać z tekstu Wulgaty lub przekładu ks. Jakuba Wujka. W nowszych wydaniach Biblii (polska Biblia Tysiąclecia, angielska Nowa Biblia Króla Jakuba) zamieniono smoki na szakale, w najlepszym wypadku - np. w Księdze Daniela - na węża.
20 Por. refleksje M. Eliadego na temat archetypicznego znaczenia budowli, op. cit., s. 14-21
21 Aberdeen Bestiary, passim.
22 Kult świętego Jerzego funkcjonował na Wschodzie od połowy IV wieku, na Zachodzie zaś od wieku VI. Popularność świętego Jerzego wzrosła bardzo od XII wieku począwszy, gdy krzyżowcy przywieźli do Europy jego relikwie propagując intensywnie kult tego rycerskiego świętego. W XIII wieku Jerzy stał się świętym patronem rycerstwa, a król Ryszard Lwie Serce - którego święty miał wesprzeć w bitwie z Saracenami - obrał go za patrona Anglii (1222 r.), W. Zaleski ks., Święci na każdy dzień, Warszawa 1989, s. 200n.
23 Krótki zarys genezy i funkcjonowania tematu walki świętego Jerzego w sztuce średniowiecznej dała A. Karłowska-Kamzowa w artykule Smok Północy. Analiza ikonograficzna sztokholmskiego wyobrażenia walki św. Jerzego dłuta Bernta Notke, (w:) Wyobraźnia średniowieczna, red. T. Michałowska, Warszawa 1996, s. 292.
24 W malarstwie wątek spętania rannego smoka przez królewnę odnajdujemy na obrazie Jacobo Ucella (ok. 1435 r. National Gallery, Londyn).
25 Jakub de Voragine, Złota Legenda, Wrocław 1996, s. 296n.
26 Boga wspierającego walczącego ze smokiem Jerzego przedstawił na swym obrazie Tintoretto.
27 Tamże, s. 469n. Świętych pogromców smoków jest oczywiście więcej. Jest święty Sylwester papież, który modlitwami pokonał smoka żyjącego w Rzymie, pod skałą Tarpejską. Również modlitwą Filip apostoł zmusił wielkiego węża-smoka do ucieczki na pustynię. Wyraźny wpływ Apokalipsy widać w widzeniu świętej Małgorzaty, która zamknięta w więzieniu zobaczyła szatana pod postacią "straszliwego smoka, który do niej szedł z trzęsieniem ziemi, wlokąc za sobą niezliczone węże, który paszczękę swoja rozdzierając okrążył panienkę chcąc ją pozrzeć. Panna dosyć bardzo przestraszona poznała nieprzyjaciela, z którym walkę miała, iż to był diabeł...", P. Skarga, Żywoty świętych Starego i Nowego Testamentu, Warszawa 1862 reprint Warszawa 1996, t. 1, s. 377, t. 2, s. 68; 628.
28 Jakub de Voragine, Złota..., s. 297
29 Oczywiście, nasze współczesne rozróżnienia między tym, co fikcyjne, a tym co "na serio" z powodu "bariery mentalnej" dzielącej nas od ludzi Średniowiecza, zawsze będą obarczone ryzykiem błędu. I może nigdy nie dowiemy się na pewno, w jaką część legend, sag i opowieści wierzono, jaką traktowano jako upiększający rzeczywistość zabieg poetycki, a jaką jako fikcję.
30 Dla Beowulfa, bohatera sagi spisanej w VIII wieku, smok był ostatnim - po olbrzymie Grendelu i morskiej wiedźmie, jego matce - przeciwnikiem. Dosłownie ostatnim, gdyż staroangielski heros nie przeżył tej walki przypłacając życiem zwycięstwo nad smokiem.
31 Dla Zygfryda walka ze smokiem Fafnirem była rodzajem inicjacji: zwycięstwo odmieniło zupełnie życie niefrasobliwego czeladnika kowalskiego, który wkroczył na drogę heroicznych czynów. Kąpiel w smoczej krwi i tłuszczu sprawiła, że skóra Zygfryda stała się odporna na ciosy, z wyjątkiem małego miejsca między łopatkami. To niewątpliwa analogia z podaniem o Heraklesie, który okrył się nieprzebijalnym pancerzem ze skóry Lwa Nemejskiego, również pierwszej ofiary greckiego herosa.
32 Tristan walczy z irlandzkim smokiem, aby uzyskać zgodę króla Gurmana na małżeństwo jego córki Izoldy Jasnowłosej z królem Markiem, suzerenem Tristana. Smok ma odporną na ciosy łuskę, zionie ogniem i trucizną. Tristan atakuje bestię najpierw włócznią, potem mieczem, potwór pada martwy po długiej walce, gdy odłamany grot włóczni dociera do jego serca. Ten szczegół jest analogiczny jak w walce Kadmosa (por. niżej).
33 Owidiusz, Przemiany.., ks. II, w. 25-100.
34 Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek), Kronika polska, oprac. B. Kürbis, Wrocław-Warszawa-Kraków 1992, s. 13.
35 Tamże, s. 13-14. Fragment podkreślający konieczność dostarczania ściśle określonej ilości bydła i groźby, że w razie jego braku ofiarami potwora będą ludzie, bardzo przypomina wątek z legendy świętego Jerzego.
36 W późniejszych wersjach legendy walkę ze smokiem podjął sam Krak, Cz. Deptuła, op. cit., s. 7
37 Mistrz Wincenty, op. cit., s. 15. Podobieństwo sposobu zastosowanego przez synów Grakcha ze sposobem użytym przez proroka Daniela (placki ze smoły i włosia) dla zgładzenia babilońskiego smoka dostrzegł kontynuator dzieła Kadłubka, kronikarz Dzierzwa., Cz. Deptuła, op. cit., s. 8
38 Mistrz Wincenty, op. cit., s. 16.
39 Kilkaset lat później mityczny schemat z jego wewnętrzną logiką i chronologią jest już mniej czytelny: Długosz walkę Kraka ze smokiem przenosi na czasy po wybudowaniu miasta.
40 Analizując przekazany przez Mistrza Wincentego mit początku Polski profesor Deptuła podejmuje i rozwija myśl Brygidy Kürbis, że ustanowienie przez Grakcha-Kraka monarchii na fundamencie ładu i prawa naturalnego nadało początkom państwa i nowej dynastii walor i moc swoistego "sacrum niereligijnego". Cz. Deptuła, Galla Anonima mit genezy Polski, Lublin 2000, s. 316. Wydaje mi się, że jest to w pełni "sacrum mityczne" wypływające z aktualizacji wielkiego i uniwersalnego mitu kosmogonicznego. Jak sadzę, archaiczna "czystość" mitu o smoku wawelskim przekazanego przez Kadłubka, nie poddanego żadnym zabiegom chrystianizacyjnym wynikała z faktu, że akcja opowieści rozgrywała się jeszcze w czasach pogańskich.
41 J. i C. Matthews, Mitologia Wysp Brytyjskich, Poznań 1997, s. 203. Geoffrey z Monmouth w swojej Historii królów brytyjskich zasługę pokonania Vortigerna przypisuje synom obalonego przez uzurpatora króla Konstantyna II, S. i P. F., Botheroyd, Słownik mitologii celtyckiej, Katowice 1998, s. 402n.
42 J. C. Cooper, op. cit., s. 253.
43 O mitycznym znaczeniu i symbolice Centrum, "Środka" zobacz M. Eliade, op, cit., s, 21-28.
44 Heroiczne znaczenie nagrobka Jagiełły wzmocniono poprzez umieszczenie na sarkofagu wyobrażenia pokonanych lwów - spoczywa na nich królewska głowa. Próbę (zresztą mocno nieudaną) heraldyczno-symbolicznego związania wyobrażenia smoka z ziemią krakowską podjął Z. Michniewicz, O wyobrażeniu smoka na pieczęciach, monetach i w heraldyce Piastów, WN (1968), z. 1., s. 49-61.
45 M. Eliade, op. cit., s. 52.
46 Por. interpretacje wyobrażeń monetarnych i napieczętnych przeprowadzone przez R. Kiersnowskiego, Moneta w kulturze wieków średnich, Warszawa 1988, s. 404-407; tenże, Drzwi Gnieźnieńskie i brakteaty, WN 13 (1978), z. 1, s. 5-7 oraz Z. Piech, op. Cit., s. 92-95.
47 R. Kiersnowski, Moneta..., s . 406.
48 Tamże, s. 405. Nie wszyscy badacze podzielali wahania profesora Kiersnowskiego starannie unikającego sądów kategorycznych i ultymatywnie utożsamiali smoka z diabłem, a nawet z samym szatanem, por. B. Paszkiewicz, Średniowieczne monety Nowego Sącza, Nowy Sącz 1994, s. 13. Do poglądów zawartych w tej publikacji odnoszę się jeszcze w dalszym ciągu niniejszego tekstu.
49 J. Black, A. Green, op. cit., s. 185.
50 Czy śladem tej hellenistycznej legendy jest opowieść o królu-smoku Utherze Pendragonie, który spłodził Artura z królową kornwalijską Igreną, którą odwiedzał w ponurym zamczysku Tintagel przybrawszy na się postać Gorloisa, męża Igrany.
51 G. Oswald, Lexikon der Heraldik, Lipsk 1984, s. 66.
52 D. Foerstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 308.
53 Anonim tzw. Gall, Kronika polska, oprac. M. Plezia, Wrocław-Warszawa-Kraków 1989, BN I 59, s. 109.
54 W. Kopicki, Polskie brakteaty guziczkowe 2 poł. XIII w. - 1 poł. XIV w. Próba interpretacji, Warszawa 1997, poz. 51 i 52.
55 Poglądy swoje obaj numizmatycy wyłożyli w cytowanych już pracach - B. Paszkiewicz, Średniowieczne monety Nowego Sącza, Nowy Sącz 1994 oraz W. Kopicki, Polskie brakteaty guziczkowe 2 poł. XIII w. - 1 poł. XIV w. Próba interpretacji, Warszawa 1997. Dyskusja między nimi toczyła się na łamach Wiadomości Numizmatycznych: W. Kopicki, Borys Paszkiewicz: Średniowieczne monety Nowego Sącza, Nowy Sącz 1994, ss. 16.Recenzja, WN 28(1994), z. 3-4, s. 217-219; polemika: B. Paszkiewicz, Nowy Sącz, Trzebiatów, "Uadzislaus". O interpretacji brakteatów guziczkowych, WN XLI(1997), z. 3-4, s. 137-165; replika: W. Kopicki, W sprawie recenzji Borysa Paszkiewicza, WN XLI(1997), z. 3-4, s. 167-174.
56 A. Gieysztor, Zarys dziejów pisma łacińskiego, Warszawa 1973, s. 167-169.
57 P. Dymmel, System sfragistyczny średniowiecznego Lublina, (w:) Pieczęć w Polsce średniowiecznej i nowożytnej, red. P. Dymmel, Lublin 1998, s. 200n.
58 M. Haisig, Studia nad legendą pieczęci miejskiej, Wrocław 1953, s. 95n.
59Tamże, s. 99-102
60 Przypuszczenie takie sformułował W. Kopicki w recenzji z opracowania B. Paszkiewicza oraz w opracowaniu Polskie brakteaty.., s. 53n. Wśród potencjalnych emitentów Kopicki wymienia Wacława II, Henryka III głogowskiego, Bolesława I opolskiego i Władysława Łokietka.
61 J. Wyrozumski, Dzieje Polski piastowskiej (VIII wiek-1370), Kraków 1999, s. 286.





Tomasz Panfil (Lublin)


POLSKI ZWIERZYNIEC NUMIZMATYCZNY - LEW



Wyobrażenie lwa to jeden z najbardziej skomplikowanych symboli, w ciągu wieków łączono z nim tak wiele różnych, często zupełnie odmiennych znaczeń, że z równym powodzeniem mógł symbolizować i najwyższą świętość i najgorsze zło.
Pierwsze przedstawienie lwa na polskiej monecie pojawiło się w XII wieku, kilka następnych umieszczono na numizmatach z początku XIII stulecia. Potem lew zniknął z monet i pojawił się dopiero w szesnastym wieku na medalu młodego Zygmunta Augusta. Najciekawszym średniowiecznym wyobrażeniem lwa jest ukazanie króla zwierząt w scenie walki ze zbrojnym mężem, niewątpliwie księciem - emitentem monety. Jest to tez najczęściej wstępujące przedstawienie - pojawia się aż na czterech numizmatach. Są to monety Władysława II, zwanego później Wygnańcem, wybite w pierwszych latach po objęciu rządów senioralnych, oraz dwa denary Władysława Laskonogiego1.
Skąd taka scena na polskiej monecie? Czy można zadowolić się stwierdzeniem, że została zaczerpnięta z monet czeskich2? Nie ma wątpliwości, że to scena symboliczna, bowiem żaden z polskich ani czeskich książąt tak naprawdę z lwem nie walczył. Zastanówmy się więc jakie symboliczne znaczenia wiązano z wyobrażeniem lwa w okresie wczesnego Średniowiecza.
W Starożytności i we wczesnym Średniowieczu lwy występowały w całej Azji Mniejszej i Egipcie, czyli na obszarze znacznie większym niż obecnie. W Palestynie przetrwały aż do czasów wypraw krzyżowych. Z wyobrażeniem lwa symboliczne znaczenia związały więc cywilizacje Mezopotamii i całego Żyznego Półksiężyca aż po Indie, oraz kultury basenu Morza Śródziemnego. Najczęściej - zapewne z racji ubarwienia sierści oraz koloru oczu - łączono lwa ze słońcem i bóstwami słonecznymi: tak było w Egipcie, u Hetytów, Arabów i niektórych plemion semickich. Lecz jednocześnie dla Sumerów, Babilończyków, Kreteńczyków, Greków, Traków, Hindusów i Rzymian lew - a dokładniej lwica - był symbolem ziemi i Wielkiej Matki, uniwersalnej bogini płodności. Związki lwa z symboliką chtoniczną wyglądają na dość skomplikowane. Z jednej strony majestatyczny i budzący respekt wygląd króla zwierząt lądowych czynił zeń naturalnego towarzysza Wielkiej Matki - Ziemi. Z drugiej zaś strony wywołująca grozę siła i szybkość potężnego drapieżnika, niepohamowana gwałtowność jego ataku, stały się przyczyną stworzenia kompleksu znaków i wyrażeń symbolicznych zdecydowanie negatywnych3. Niewątpliwie z życia codziennego narodów zamieszkujących Azję Mniejszą wzięły początek figury stylistyczne, w których znalezienie się w towarzystwie lwa jest symbolem największego niebezpieczeństwa. Gdy zaś lew otwiera paszczę, oznacza to śmierć, wpadnięcie w otchłań. Najbardziej znaną fabułą opowiadającą o spotkaniu człowieka z upostaciowaną przez lwa śmiercią jest biblijna historia proroka Daniela z rozkazu króla Dariusza wrzuconego do lwiej jamy na pewną śmierć.
Lew uosabiający zło - tak fizyczne, dotykalne, jak niematerialne i pozaświatowe - stał się pożądanym przeciwnikiem herosów. Walka z lwem była pierwszym krokiem na drodze do nieśmiertelnej chwały, dawała zwycięzcy wewnętrzną moc i jej zewnętrzne atrybuty, pomocne w przyszłych chwalebnych dziełach i wielkich czynach.
Zespół przekonań i znaczeń wiązanych przez starożytnych z pokonywaniem lwa możemy dobrze poznać dzięki trzem wielkim mitom: mitowi o Gilgameszu, historii Samsona i mitowi heraklejskiemu. W każdym z nich lew był dla herosa jednym z pierwszych przeciwników. Najmniej wiemy o walce Gilgamesza, choć możemy przypuszczać, że w czasach jego rządów w Uruk, około XXVII wieku przed Chr., niebezpieczeństwo grożące ludziom ze strony lwów mogło być jedną z podstawowych trosk sumeryjskiego króla. Jak bardzo mieszkańcy Mezopotamii obawiali się niebezpieczeństwa ze strony lwów, świadczy fragment sumeryjskiego mitu, w którym bogowie zastanawiają się nad najskuteczniejszym sposobem wyniszczenia rodzaju ludzkiego: albo zesłać potop, albo plagę lwów4. Walka Gilgamesza z lwem, zgodnie z mitycznym pojmowania świata przez Sumerów, była w gruncie rzeczy powtórzeniem czynów bogów. Boskim pierwowzorem walki herosa z lwem mogły być czyny Dumuziego, boga-pasterza, męża bogini Inany. On również, u zarania dziejów, walcząc w obronie stad zabił lwa. Mamy więc do czynienia z klasyczną aktualizacją illo tempore, czyli mitycznym odtwarzaniem przez ludzi dzieł dokonanych niegdyś przez istoty boskie5. Przypuszczenie tym bardziej prawdopodobne, że w sumeryjskim obrzędzie świętych zaślubin król był utożsamiany właśnie z bogiem Dumuzim6. Według Eliadego powtarzanie czynów dokonanych niegdyś przez istotę wyższą, było dla społeczności archaicznych sposobem na zrozumienie i organizację świata: "Wytwór natury oraz przedmiot ukształtowany przez człowieka znajdują swą rzeczywistość, tożsamość jedynie wtedy, gdy uczestniczą w transcendentalnej rzeczywistości. Czyn zyskuje sens, realność jedynie wtedy, gdy powtarza czynność pierwotną"7 Wobec takich mitycznych konotacji i symbolicznych znaczeń wiązanych z królem zwierząt, polowanie na lwy przestało być li tylko rozrywką bogaczy i zabawą ryzykantów: walka z lwem nabrała charakteru rytuału, stała się rodzajem obrzędu inicjacji władcy-wojownika. 8 Zwycięstwo nad królem zwierząt było dowodem, niewątpliwie jednym z wielu oczekiwanych przez lud i składanych przez pretendenta, że triumfator jest godzien królować ludziom. Zapewne właśnie mityczne uzasadnienie miały urządzane przez babilońskich i asyryjskich władców polowania na lwy, ukazane na licznych wyobrażenich plastycznych. Najsłynniejsze są chyba płaskorzeźby z pałacu Asurbanipala w Niniwie, z VII wieku przed Chr., wśród których szczególnie ciekawy fragment ukazuje samego Asurbanipala pewnie siedzącego na koniu i ciosem włóczni przebijającego potężnego lwa.
Również monoteistyczni Żydzi wiele obrzędów i rytuałów opierali na imitatio Dei, naśladowaniu czynności wykonanych niegdyś przez Boga. Najlepszym przykładem jest tu szabas, zakaz podejmowania jakichkolwiek prac w dzień odpoczynku Boga. Inne stare rytuały uległy desakralizacji, całkowitej lub częściowej. Tak stało się z rytualną walką ze lwem: przestała być czynem z kategorii imitatio dei, zachowała jednak walor rytuału inicjacyjnego. Ukazuje to historia Samsona, największego herosa Izraelitów. Żył nieświadom swojego przeznaczenia do czasu, gdy Jahwe chcąc wyzwolić naród wybrany"szukał przyczyny na Philistyny; bo na on czas Philistynowie panowali nad Izraelem", natchnął go miłością do Filistynki. "Poszedł tedy Samson z ojcem swym i matką do Thamnatha: a gdy przyszli do winnic miejskich, ukazał się młody lew srogi a ryczący, i zabieżał mu. Lecz przypadł Duch Pański na Samsona i rozdarł lwa, jakoby koźlę na sztuki roztargając, nie mając zgoła nic w ręku..." (Sdz. XIV, 5-6). W tym momencie po raz pierwszy objawiła się niezwykła moc Samsona i rozpoczęła jego heroiczna wojna z całą potęgą filistyńską. Wojna, której nieuchronnym końcem stała się chwalebna śmierć herosa będąca w istocie jego apoteozą.
Dokładnie ten sam mityczny schemat obserwujemy w mitologii heraklejskiej. Pierwsza praca Heraklesa to zabicie Lwa Nemejskiego, olbrzymiego potwora, którego skóry nie mogła przebić żadna broń. Według różnych wersji lew miał być potomkiem straszliwego Tyfona lub Chimajry, lub też bogini Selene. Strzały wystrzelone przez Heraklesa odbiły się od skóry bestii, która nawet nie zauważyła ataku, miecz zgiął się nie czyniąc lwu najmniejszej szkody. Potężne uderzenie słynnej pałki herosa, które spadło na łeb potwora odniosło ten jedynie skutek, że lwu zaszumiało w uszach, a pałka rozpadła się w drzazgi. Lew wycofał się do jaskini o dwóch wejściach. Herakles ruszył za nim i tam, we wnętrzu góry, zdołał zadusić bestię. Pod murami Myken Herakles ściągnął skórę z lwa i odział się w nią: łeb służył herosowi za hełm, skóra zaś była najlepszym pancerzem. Robert Graves interpretując mit zauważa, że "jaskinia Lwa Nemejskiego ma dwa wejścia, ponieważ pierwsza praca zapoczątkowuje drogę Heraklesa ku obrzędowej śmierci, po której staje się nieśmiertelny i poślubia boginię Hebe,"9. Badacz dostrzega więc te same znaczenia mitu heraklejskiego, jakie zauważyliśmy już w opowieściach o Gilgameszu i Samsonie. W historiach wszystkich trzech mitycznych bohaterów zwycięskie starcie z lwem było początkiem serii czynów uwieńczonych heroizacją i śmiercią prowadzącą do nieśmiertelności. Zauważmy jeszcze, że wszyscy trzej umierają pogodzeni z myślą o końcu życia doczesnego i świadomi wartości własnych dokonań i czekającej na nich pośmiertnej chwały.
Ludzie epoki archaicznej zabijali lwy nie tylko z powodu chęci imitatio dei i religijnego nakazu aktualizacji rzeczywistości przez powtarzanie czynności dokonanych illo tempore. Prawdopodobnie powodowała nimi także prastara wiara w możliwość przejęcia przez zwycięzcę pozytywnych cech zwyciężonego przeciwnika. Materialnym przejawem tej wiary było dążenie do wejścia w posiadanie jakiejś cząstki pokonanego zwierzęcia i wykorzystywanie jej w charakterze broni - zaczepnej bądź odpornej - lub jako amuletu. Doskonałym przykładem jest tu Herakles, któremu skóra lwa nemejskiego służyła za zbroję do końca życia, później stając się powszechnie stosowanym w sztuce europejskiej znakiem heroizacji.
Ustalenie archaicznych i starożytnych znaczeń łączonych z wyobrażeniem sceny walki ze lwem stawia przed nami następne pytania: czy średniowieczni twórcy - w tym autorzy ikonografii polskich monet - mogli znać dawne mity i ukrytą w nich symbolikę? A jeżeli tak, to kiedy i jakimi drogami dotarły one do Europy wieków średnich? Najłatwiej odpowiedzieć na pytanie: kiedy? Otóż na początku drugiej ćwierci XII wieku nastąpiła prawdziwa inwazja lwów na Europę: zawładnęły wyobraźnią i sztuką, wtargnęły do literatury i obyczajów, opanowały także ówczesne mennictwo. Jak napisał Ryszard Kiersnowski "Gdyby o faunie średniowiecznej wypadało wnioskować na podstawie częstotliwości występowania odpowiednich gatunków na stemplach ówczesnych monet, nie byłoby wątpliwości, iż zwierzęciem najbardziej rozpowszechnionym, przynajmniej w kręgu zachodnio- i środkowoeuropejskim był lew"10 Jak skrupulatnie wylicza R. Kiersnowski, najwcześniejsze monety z wyobrażeniem lwa wybito w 1126 r. w hiszpańskim Leonie, potem pojawiły się monety angielskie (1135 r.), saskie (1142 r.). Również w latach trzydziestych XII wieku na monetach czeskich i morawskich oraz polskich umieszczono scenę walki władcy z lwem. Rychło wyobrażenie lwa uległo heraldyzacji i już w charakterze godła wystąpiło na monetach kolejnych krajów: Brabantu, Flandrii, Czech, Anglii, Norwegii, Szkocji, Rusi Czerwonej, Bośni, Dalmacji, Bułgarii11. Modzie na lwy uległa też heraldyka rycerska: pojawiają się one w ponad 15 proc. europejskich herbów rycerskich12. Władcy europejscy z wyraźnym zamiłowaniem przybierają "lwie" przydomki: saski Henryk Lew (1142-1180, w Bawarii jako Henryk XII Lew 1156-1180) angielski Ryszard Lwie Serce (1189-1199), francuski Ludwik VIII Lew (1223-26), meklemburski Henryk II Lew (1302-1329) nie wspominając już o Rusi, gdzie imię Lwa nosili liczni książęta z dynastii Rurykowiczów.
Lwy pojawiły się także w dwunastowiecznej literaturze, a najsłynniejsze teksty, w których występują, to "Yvain, czyli Rycerz z lwem" Chretiena de Troyes (napisany między 1165 a 1172 r.), oraz "Saga o Nibelungach" spisana ok. 1200 r. na podstawie wcześniejszej tradycji ustnej. Szczególnie interesujący jest ten drugi epos, bowiem wspomina o polowaniu na lwy, jakie odbył Zygfryd w... Ardenach. To ciekawy fragment: ponieważ nie ma żadnych odniesień do rzeczywistego świata, musimy uznać go za obraz wzorcowy, archetypiczny, przywołany przez autora dla ukazania heroicznej i królewskiej chwały Zygfryda. Wzmianki o lwach pojawiają się również w polskich kronikach dwunastego wieku: kronice Galla Anonima oraz Mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem13.
Pod koniec pierwszej połowy XIII wieku scena walki panującego z lwem pojawiła się na pieczęciach książąt mazowieckich i kujawskich. Są to dwie pieczęcie Kazimierza I Konradowica (syna Konrada I mazowieckiego) księcia kujawskiego i łęczyckiego, dwie pieczęcie jego młodszego brata Siemowita I księcia czerskiego i mazowieckiego, oraz jedna pieczęć Ziemomysła księcia kujawskiego, syna Kazimierza I14. Pieczęcie Kazimierza I pochodzą z lat 1250-60, również wtedy powstały pieczęcie Siemowita I, pieczęć Ziemomysła datowana jest na rok 126815.
Z przytoczonych przykładów wynika więc, że w latach trzydziestych i czterdziestych XII wieku lwy opanowały wyobraźnię ludzi zamieszkujących różne kraje Europy, w których nigdy lwa nie widziano. Mogło się tak stać za sprawą rycerzy krzyżowych powracających z Palestyny w rodzinne strony. Zapewne to oni, opowiadając o przeżytych przygodach, powtarzając zasłyszane historie i pokazując zdobyte dzieła sztuki starożytnej sprawili, że straszliwe, lecz zarazem wspaniałe lwy wkroczyły do wyobraźni i sztuki europejskiej.
Badacze analizujący scenę walki księcia z lwem na polskich monetach i pieczęciach podkreślali trudność w precyzyjnym określeniu znaczenia tego wyobrażenia. Z jednej strony zdawali sobie sprawę z rozpiętości semantycznej symbolu lwa i wielości jego potencjalnych znaczeń. Z drugiej strony, ponieważ postać księcia jest bezdyskusyjnie i jednoznacznie pozytywna, lwu można było przypisać tylko znaczenie negatywne. Tak postąpił S.K. Kuczyński analizując pieczęcie książąt mazowieckich16, podobną drogą poszedł również R. Kiersnowski w refleksji nad monetami piastowskimi17. Uznanie wyobrażenia lwa za symbol negatywny, demoniczny i satanistyczny opiera się na tekście z Pierwszego Listu Świętego Piotra "Trzeźwymi bądźcie, a czujcie; bo przeciwnik wasz diabeł jako lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożarł". (V, 8). Jest to interpretacja absolutnie poprawna o ile każdy element składowy sceny walki będziemy rozpatrywać osobno, lokując go na płaszczyźnie symboliki religijno - moralnej i przypisując mu dodatnie lub ujemne znaczenie. Inaczej postąpił Zenon Piech. Nie negując całkowicie dotychczasowych, religijno-moralnych interpretacji wyobrażenia walki z lwem doszedł do wniosku, że w tym wypadku znaczenie całej sceny nie musi być prostą wypadkową znaczeń jej poszczególnych elementów: "Tak więc interesujące nas pieczęcie, odczytywane w kontekście kultury rycerskiej, prezentują cechy idealnego władcy-rycerza, ogniskujące się w scenie walki, będącej symbolicznym obrazem męstwa, jednej z głównych cech średniowiecznego władcy"18.
Jak widać, interpretacja Z. Piecha jest już bardzo bliska proponowanemu przeze mnie odczytywaniu tej sceny jako symbolu inicjacji lub - by użyć terminologii bardziej historycznej - inauguracji władcy. Warto zauważyć, że odczytanie sceny walki jako archetypicznego obrazu inicjacji heroicznej nie zmusza do oceny symbolu lwa w kategoriach dobra czy zła. Lew jest po prostu wymagającym przeciwnikiem, groźnym, lecz zarazem godnym szacunku, a zwycięstwo nad nim przynosi zaszczyt najmężniejszym. Każdy zwycięzca symbolicznego lwa w pewnej mierze traci swoje indywidualne, historyczne cechy aktualizując bezosobowy, ponadczasowy, a tym samym ahistoryczny, wzorzec herosa. Jak udowodnił M. Eliade właśnie taki bohater, wyzbyty jednostkowych i osobistych cech, ma największe szanse na stałe wejść do świadomości ludowej. 19 Być może odpowiedzią ludzi z kręgów władzy na oczekiwania świadomości ludowej były monety z wyobrażeniem Samsona rozdzierającego lwa. Są one charakterystyczne dla Europy Środkowej: bito je w Czechach i Austrii, w Polsce numizmat taki wybito dla Bolesława księcia kujawskiego. Słusznie przypuszcza R. Kiersnowski, że umieszczone na monetach wyobrażenie Samsona w walce z lwem jest w istocie alegorią i heroizacją aktualnego władcy20.
Dalszych argumentów na rzecz powiązania sceny walki z inicjacją władcy dostarcza przeprowadzona przez Piecha analiza materiału sfragistycznego i dyplomatycznego. Badacz stwierdził, że pieczęcie Kazimierza I Konradowica, na których książę walczy z lwem, powstały z okazji przejęcia przez księcia władzy w dzielnicy łęczyckiej21. Natomiast pieczęcie Ziemomysła kujawskiego połączył z objęciem przez księcia rządów w wydzielonej mu dzielnicy inowrocławskiej w 1268 r22. Wniosek ten znajduje potwierdzenie w analizie innych pieczęci piastowskich ze sceną walki, zwłaszcza pieczęci Leszka Czarnego, na której ukazano władcę walczącego z gryfem. Z. Piech łączy powstanie tej pieczęci z przejęciem przez Leszka Czarnego, podówczas księcia łęczyckiego, władzy w dzielnicy sieradzkiej (1263/64) 23. Wiele wskazuje więc na to, że również monety Władysława II i Władysława Laskonogiego można łączyć z wydarzeniami, w wyniku których książęta powiększali swoją władzę, zapewne przez opanowanie kolejnych terytoriów.
W ostatniej ćwierci XIII wieku wyobrażenia ukazujące symboliczną walkę księcia z lwem znikają z ikonografii władzy. Czy jednak jest możliwe, żeby symbol, już ponad cztery tysiące lat istniejący w "zbiorowej nieświadomości" 24 i stale pojawiający się w wytworach ludzkiej kultury przestał istnieć raptownie i bez śladu? Rzeczywiście, scena walki władcy-herosa z lwem nie znikła, a jedynie uległa metamorfozie. Wiele wskazuje na to, że heraldyka stosując właściwe sobie metody stylizacji i schematyzacji przedstawień obrazowych i symboli, zredukowała scenę do postaci wyobrażenia tzw. "lwa wspiętego"25. Jak zauważył R. Kiersnowski, na przełomie XII i XIII wieku pojawił się lew "stojący na tylnych łapach, coraz bardziej schematyzowany, jakby sztucznie wypchany, w myśl wykształcających się zasad ikonografii heraldycznej". Takie ujęcie zastąpiło stosowane wcześniej wzorce ikonograficzne lwa: kroczącego i leżącego. Za najstarsze wyobrażenie "lwa wspiętego" profesor Kiersnowski uznaje przedstawienie na monetach brabanckich26. Ta forma zaczęła dominować w heraldyce, a lew wspięty stał się godłem wielu herbów państwowych, terytorialnych i rycerskich. Wyobraźmy sobie rycerza trzymającego na lewym ramieniu tarczę, na której prężył się lew z rozwartą paszczą, stojący na tylnych łapach, z przednimi agresywnie wyciągniętymi do ataku. To przecież jasna i czytelna aluzja do symbolicznej sceny walki, skrócono jedynie ujęcie: lew, który wcześniej stał obok księcia i wbijał pazury przednich łap w tarczę, teraz znalazł się na niej cały. Zwróćmy jeszcze uwagę, że w Polsce lew wspięty najwcześniej pojawił się w herbie książąt kujawskich chętnie umieszczających na pieczęciach scenę walki.
Na średniowiecznych monetach polskich lew pojawiał się nie tylko w roli książęcego przeciwnika, lecz także jako symbol o znaczeniach pozytywnych. W części zostały one zaczerpnięte z biblijnych wzmianek o lwach, w części zaś ich podstawą stały się informacje odnalezione w pismach antycznych naturalistów.
W Biblii o lwie wspomina się ponad sto razy, jednak dla dziejów ikonografii najważniejsze są dwa wątki. Pierwszy rozpoczyna się fragmentem z księgi Rodzaju, w którym umierający Jakub przepowiada swoim dwunastu synom losy przyszłych pokoleń Izraela. Tak rzekł Judzie, czwartemu z nich:
Judo, ciebie chwalić będą bracia twoi:
Ręka twoja na szyjach nieprzyjaciół twoich.
Kłaniać ci się będą synowie ojca twego.
Szczenię lwie Juda: do łupu synu mój wstąpiłeś:
Odpoczywając ległeś jako lew i jako lwica:
Któż go wzbudzi?
Nie będzie odjęty sceptr od Judy,
Ani wódz z biódr jego, aż przyjdzie, który ma być posłan,
A on będzie oczekiwaniem narodów
(Wj XLIX,9-10)

"Lew z pokolenia Judy" to oczywiście starotestamentowy archetyp Chrystusa, a symboliką tą posłużył się św. Jan w Apokalipsie:
A jeden z starszych rzekł mi:
Nie płacz! Oto zwyciężył lew z pokolenia Judowego,
Korzeń Dawidów...
(Ap. V,5)

Wątek drugi czerpał znaczenia z wielu źródeł - jednym z nich był opisany wyżej rytuał inicjacji władcy - a konkluzją mitów, wierzeń i obserwacji realnych zwierząt było uznanie lwa za symbol władcy nieustraszonego i dzielnego w boju. Oto jak Biblia mówi o Judzie Machabeuszu:
On rozprzestrzenił chwałę swego ludu.
Przywdział bowiem na siebie pancerz jak olbrzym,
Przepasał się wojennym orężem
I rozpoczął wojnę ochraniając wojsko swym mieczem.
W czynach swoich podobny był do lwa,
Do lwiątka, które ryczy rzucając się na zdobycz
Ścigał bezbożnych i tropił ich,
a na pastwę płomieni oddal tych,
którzy niepokoili jego naród.
(Mch. 1 III,4)

Bez wątpienia jedno lub drugie znaczenie - a zapewne oba - można związać z wyobrażeniem lwa kroczącego umieszczanym na XII i XIII wiecznych brakteatach polskich27. Najciekawsze są niewątpliwie brakteaty Mieszka III opatrzone hebrajskimi napisami "MSZKA KRÓL POLSKI" oraz "KRÓL I WÓDZ". R. Kiersnowski uznaje te legendy i wyobrażenia lwa jako pozytywnego symbolu władcy za komplementarne28.
Uznanie w lwie symbolu panującego wynikało nie tylko z lektury Biblii. Również średniowieczne bestiariusze przypisują lwom cechy, które wchodziły ówcześnie do katalogu cnót kardynalnych dobrego władcy. Pierwsza to wielkoduszność (lub miłosierdzie), podstawowa cnota monarchy: "Miłosierdzie lwów jest poświadczone niezliczonymi przykładami. Oszczędzają one pokonanych, a wziętym do niewoli pozwalają wrócić do domu. Wywierają swoją wściekłość raczej na mężach niż na niewiastach. Nie zabijają dzieci, chyba, że w czas wielkiego głodu". Druga z tych cnót to męstwo. Lew symbolizujący wielkoduszność i sprawiedliwość monarchy powróci na polskie numizmaty jeszcze raz, w wieku szesnastym.
I jeszcze jeden typ przedstawieniowy lwa występujący na polskich monetach, tym razem brakteatach śląskich z XIII wieku i śląskim kwartniku z XIV w. 29 Na wszystkich trzech monetach widnieje lwi łeb ukazany w prawym profilu. Niewykluczone, że którąś z monet można wiązać z księstwem głogowskim, bowiem wyobrażenie lwiej głowy z wysuniętym jęzorem pojawiło się na sporządzonej w 1303 r. pieczęci księcia Henryka IV głogowskiego. Opisując tę pieczęć Z. Piech stwierdza "lew stawał się w tym przypadku strażnikiem czy gwarantem czynności prawnej zdziałanej lub potwierdzonej w tym dokumencie przez księcia, był więc zapewne synonimem władcy. Stylizacja lwiej głowy, z nastroszoną sierścią, wysuniętym językiem, miała zapewne działać odstraszająco na tych, którzy chcieliby złamać postanowienia zawarte w wystawionym przez księcia dokumencie"30. Rzeczywiście, od czasów archaicznych lwa uważano za najlepszego strażnika, umieszczano jego podobizny na bramach miejskich i wejściach pałacowych i świątynnych - słynna Lwia Brama w Mykenach, brama Isztar w Babilonie, wejście do kompleksu świątyń w asyryjskim Durszarrukin, czy wreszcie sławny tron króla Salomona:
Uczynił też król Salomon stolice z słoniowej kości wielką
I powlókł ją złotem żółtym bardzo.
Która miała sześć stopniów, a wierzch stolicy był okrągły z tyłu:
A dwie ręce z tej strony i z owej dzierżące siedzenie
i dwaj lwowie stali przy każdej ręce.
A dwanaście lewków stojących na sześciu stopniach stąd i z owąd:
Nie uczyniono takiej roboty we wszystkich królestwach
. (Kr I X, 18-19)

Uznanie lwa za najdoskonalszego strażnika oparto na przekonaniu, że lwy śpią z otwartymi oczyma i nawet we śnie nie dadzą się zaskoczyć nieprzyjacielowi. Informację tę podawały za pewnik średniowieczne bestiariusze31.
Wyobrażenie lwa powróciło do numizmatyki polskiej w XVI wieku za sprawą Jana Marii Padovana, włoskiego rzeźbiarza i medaliera pracującego dla króla Zygmunta I Starego. Spod jego rylca wyszła seria medali poświęconych rodzinie królewskiej. Nas interesuje medal trzynastoletniego wówczas Zygmunta Augusta. Na rewersie znajdujemy wyobrażenie królewskiego lwa z lemmą IVSTVS SICVT LEO (Sprawiedliwy jak lew). Nie ma wątpliwości, że lew odnosi się do młodego króla i symbolizuje najwyższą siłę, odwagę i majestat32, oraz sprawiedliwość33. Do tych monarszych cnót odnosi się legenda otokowa PARCERE SUBIECTIS ET DEBELLARE SUPERBOS (Oszczędzać pokornych, zwalczać pysznych). Jest to cytat z "Eneidy", powtarzający znane nam już przekonanie starożytnych, że lew "jest jedynym wśród zwierząt zachowującym się łagodnie wobec pokornych; oszczędza tego, kto o to prosi"34.
Do roli groźnego i śmiertelnie niebezpiecznego króla zwierząt lew powrócił na numizmatach XVII i XVIII wieku. Zdecydowanie negatywne znaczenie ma wyobrażenie lwa na gdańskim medalu Katarzyny Pauli z domu Uphagen35. Na rewersie przedstawiono smoka, lwa i węże osaczające personifikację Prawdy. Bestie wyraźnie symbolizują zło, wściekłość, wrogość i obmowę. Okazją do wybicia medalu był prawdopodobnie wyrok uniewinniający Katarzynę Pauli oskarżoną o morderstwo. Podsądna przy pomocy numizmatu dziękowała Bogu za sprawiedliwy wyrok (legenda DEUS EST IUSTUS IUDEX ET VERITAS TRIUMPHAT - VICI INIMICOS MEOS Bóg jest sędzią sprawiedliwym i Prawda triumfuje - pokonałam nieprzyjaciół moich).
Również w Gdańsku powstał przeznaczony do wolnej sprzedaży medal ślubny autorstwa słynnego medaliera Jana Hoehna starszego. Na awersie medalu znajduje się wyobrażenie Amora ujarzmiającego lwa. Kompozycję bremeński medalier J. Blum zaczerpnął z "Emblemata Saecularia" Theodora i Jana de Bry (wyd. 1593 r.) i rozpowszechnił w latach trzydziestych XVII wieku. 36 Wyobrażeniu towarzyszy sentencja Horacego "Amor vincit omnia", która wraz z przedstawieniem plastycznym uzmysławia widzowi potęgę miłości, zdolnej nawet do okiełznania najdzikszego ze zwierząt.
Podobne znaczenie ma emblemat na wybitych w 1771 roku dukatach nyskich biskupa wrocławskiego37. Wyobrażenie lwa prowadzonego na wędzidle (czy raczej smyczy?) jest symbolem Temperantii, cnoty panowania nad sobą. Lew oznacza tu ziemskie, dzikie popędy ludzkiego ciała okiełznane przez ducha wspieranego wiarą, co symbolizuje wysunięta z obłoków manus Dei trzymająca końce smyczy38.
Przez całe dziewiętnaste stulecie próżno by szukać lwów na polskich medalach. Woły, konie, kury i prosięta zdecydowanie lepiej pasowały do pozytywistycznych medali bitych z okazji licznych wystaw rolniczo - hodowlanych. Chyba ostatni polski lew numizmatyczny pojawił się w 1914 roku na medalu Jana Biernackiego, Bohaterskiej Belgii - Zmartwychwstająca Polska39. Dumnie wyprężony lew na awersie medalu to niewątpliwie odniesienie do belgijskiego herbu państwowego: czarnego lwa wspiętego w złotym polu. Lecz nie tylko: lew jakby wyłania się z ziemi i z płomieni, co jest nawiązaniem do antycznej legendy. Według niej lwiątka rodzą się martwe, lwica czuwa przy nich przez trzy dni, aż do powrotu ojca. Ten wydaje z siebie potężny, wstrząsający ryk budząc potomstwo do życia.
Lwy na polskich monetach, medalach i pieczęciach pokazują jak bardzo złożone i wielowątkowe mogą być symbole. Są także dalekim wspomnieniem czasów, w których władcy i herosi musieli bronić ludzi przed atakami lwów licznie zamieszkujących Afrykę Północną, Bałkany i Azję Mniejszą aż po Indie.



1E. Kopicki, Katalog podstawowych typów monet i banknotów Polski oraz ziem historycznie z Polską związanych, Warszawa 1974-75, cz. 1-2, s. 29.I, II; s. 100.V, VI. Atrybucja denarów Władysława Laskonogiego nie jest pewna, niektórzy badacze przypisują je Władysławowi Odonicowi zwanemu Plwaczem.
2S. K. Kuczyński, Pieczęcie książąt mazowieckich, Warszawa 1978, s. 140n., R. Kiersnowski, Moneta w kulturze wieków średnich, Warszawa 1988, s. 273. R. Kiersnowski zwraca uwagę na anachroniczną, okrągłą tarczę występującą tak na monetach czeskich jak i na polskich. Na tej podstawie domyśla się istnienia jakiegoś antycznego pierwowzoru przedstawienia walki z lwem i przywołuje mityczne zwycięstwo Heraklesa nad lwem nemejskim.
3Szerzej o starożytnej i orientalnej symbolice lwa piszą autorzy popularnych kompendiów symbolicznych: D. Foerstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 275-280; J. C. Cooper, Zwierzęta symboliczne i mityczne, Poznań 1998, s. 140-144; M. Lurker, Słownik obrazów i symboli biblijnych, Poznań 1989, s. 111n.
4Liczne wyobrażenia bohatera walczącego ze zwierzęciem sporządzane przez wiele stuleci - od czasów sumeryjskich po schyłek potęgi państwa nowobabilońskiego - do niedawno uznawano za przedstawienia walki Gilgamesza, np. scena walki herosa z lwem na pieczęci cylindrycznej (British Museum): por. K. Łyczkowska, K. Szarzyńska, Mitologia Mezopotamii, Warszawa 1981, s. 119, il. 32; s. 297, il. 63.. Ostatnio jednak uważa się, że z lwem walczy bóstwo opiekuńcze Lahmu, J. Black, A. Green, Słownik mitologii Mezopotamii, Katowice 1998, s. 104n.
5Por. prace antropologa kultury M. Eliadego na temat aktualizacji illo tempore, np. rozdział "Czas święty i mit wiecznego rozpoczynania na nowo", [w:] Traktat o historii religii, Łódź 1993, s. 373-392. Scenę walki Dumuziego z lwem przedstawia wyobrażenie na pieczęci cylindrycznej z 2. połowy III tysiąclecia przed Chr., przechowywanej aktualnie w berlińskim Staadtliche Museen, Olbrzymie wyobrażenia Gilgamesza ze zduszonym lwem zdobiły wejście do słynnej sali tronowej asyryjskiego króla Sargona II w pałacu w Durszarrukin wybudowanym w końcu VIII wieku przed Chr., por. A. Mierzejewski, Sztuka starożytnego Wschodu, Warszawa 1983, t. 1, s. 211n., il. 85.
6J. Black, A. Green, op. cit. , s. 62, 207.
7M. Eliade, Mit wiecznego powrotu, Warszawa 1998, s. 13.
8Rytualna walka z lwem była praktykowana niemal do naszych czasów przez afrykańskie plemię Masajów. Młodzieniec pragnący uzyskać status wojownika, udawał się samotnie na sawannę zabierając ze sobą jedynie trzy włócznie. Jego zadaniem było wytropić i zabić lwa okazując w ten sposób, że jest godzien zostać wojownikiem i pełnoprawnym członkiem społeczności plemiennej.
9R. Graves, Mity greckie, Warszawa 1974, s. 429n.
10R. Kiersnowski, Moneta w kulturze wieków średnich, Warszawa 1988, s. 388.
11Tamże, s. 273, 390n.
12M. Pastoureau, Figures de l’héraldique, Paris 1996, s. 58.
13Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek), Kronika polska, oprac. B. Kürbis, BN I 277, Wrocław - Warszawa - Kraków 1992, s. 225 i inne. Stosowane przez Mistrza Wincentego porównanie srożących się napastników do lwów oparte jest zapewne na Psalmach, zwłaszcza Ps. XVI, 12 oraz XXII, 22.
14Z. Piech, Ikonografia pieczęci Piastów, Kraków 1993, s. 26n., 91. Niestety, zapewne błędy drukarskie spowodowały, że pieczęcie Siemowita nie znajdują się w Katalogu, choć w tekście umieszczono do nich odnośniki.
15Tamże, kat. Nr 27, 28, 32.
16 "...w postaci rycerza personifikują się najprzedniejsze cnoty: odwaga, poświęcenie i wytrwałość w obronie Kościoła (..) lew, gryf lub smok odpowiadają pojęciu zła, przewrotności, grzechu, stanowią zoomorficzne wyobrażenia szatana", S. K. Kuczyński op. cit., s. 141.
17 "W porównaniu ze smokiem był to (lew) motyw bardziej wieloznaczny, reprezentujący raz dobro, a raz zło, symbolizujący to Chrystusa, to diabła, utożsamiany czasem z samym władcą, czasem z jego wrogiem. Kwalifikacja jego zależy więc od kontekstu, w jakim się pojawia. W scenach walki, widniejących na denarach z XII w. znaczenie to nie może jednak budzić wątpliwości. Rycerz z mieczem i tarcza w rękach reprezentuje niewątpliwie władcę zwalczającego złe moce" pisał R. Kiersnowski, op. cit., s. 273.
18 "Powyższa interpretacja nie wyklucza religijnych treści zawartych w omawianych przedstawieniach wiązanych z demoniczną interpretacją lwa, zwłaszcza, że męstwo jest jedną z cnót kardynalnych, a scena walki nasuwa skojarzenia z Psychomachią. Sądzę jednak, że w tym wypadku znaczenie podstawowe winno być odczytywane w kontekście kultury rycerskiej" Z. Piech, op. cit., s. 98. Trudno jednak zgodzić mi się z sugerowaną przez Z. Piecha pewną opozycyjnością między "treściami religijnymi" a "kulturą rycerską". O ile np. francuską poezję dworską XII wieku możemy określić jako "świecką", to przymiotnik ten będzie nie na miejscu w odniesieniu do sztuki i symboliki, zwłaszcza wobec ukazanych przeze mnie mitycznych - a więc eo ipso sakralnych, choć nie chrześcijańskich - korzeni sceny walki herosa z lwem. Warto pamiętać o uwadze uczynionej przez M. Eliadego, że świat archaiczny nie zna pojęcia "świeckości", a człowiek nowożytny używa go dla określenia zjawisk, które uległy desakralizacji, a ich pierwotne znaczenie poszło w niepamięć; M. Eliade, op. cit. , s. 39
19Tamże, s. 59.
20W świetle mitycznych związków między Gilgameszem, Samsonem, Heraklesem a władcą - związków dostrzeganych przez profesora Kiersnowskiego - należałoby raczej powiedzieć, że Samson jest archetypicznym obrazem władcy, zamiast określać go jako "substytut księcia pokonującego złe siły" R. Kiersnowski, op. cit. , s. 275n.
21Z. Piech, op. cit. , kat. nr 27, s. 214.
22Tamże, kat. nr 32, s. 217.
23 Tamże, kat. nr 29, s. 215.
24Pojęcie obejmujące archetypowe obrazy i wzorce "wdrukowane" w ludzką podświadomość, zaproponowane przez C. Junga dla wyjaśnienia fenomenu pojawiania się tych samych symboli i mitów w różnych czasach i kulturach.
25Pozycja w heraldyce określana terminem rampant.
26R. Kiersnowski, op. cit. , s. 390.
27E. Kopicki, op. cit. , I-9/IV; I-9/XXXVIII; I-23.2/III; I-24/XXX; I-23.4/VIII; I-24/CXIII, CXV, CXIX; I-24/LXXXIII.
28R. Kiersnowski, Drzwi gnieźnieńskie a brakteaty, WN 22 (1978), z. 1, s. 14-19. Obszerna analiza legend w R. Kiersnowski, Moneta..., s. 102n.
29E. Kopicki, op. cit. , I-24/LVIII; I-24/CVI; I-37.1106/II
30Z. Piech, op. cit. , s. 97, kat. nr 64
31Aberdeen Bestiary Project.., 7v.
32O symbolu lwa w emblematyce staropolskiej por. A. Kozak, Związki literacko - obrazowe w utworze S. Piskorskiego "Flores Vitae B. Salomeae" , (w: ) Słowo i obraz.., s. 117.
33G. Trevarent de, Attributs et symboles dans l’art. Profane 1450-1600. Dictionnaire d’un langage perdu, Geneve 1958, s. 244: lew jako atrybut Iustitii pojawia się np. na sztychu Dürera; por. także G. Ferguson, Signs and symbols in Christian Art with Illustrations from paintings of the Renaissance, New York 1966, s. 21. Lew - jak pisze N. Caussinus, De Symbolica Aegyptriorum (..), Coloniae Agrippinae 1634, s. 53 - "transfertur ad significandem fortitudinem et iustitiam punita in Dei: Regiam potestatem Christi, vim angelicam".
34Pliniusz Starszy, Historia naturalna (wybór), oprac. I. i T. Zawadzcy, BN II, nr 128, Wrocław 1961, s. 101n. Ten sam werset umieścił Tomasz Dolabella na swym obrazie przedstawiającym Zygmunta III pod Smoleńskiem. Sentencja ta od IX wieku odnosi się do władzy cesarskiej, jest opisem trzech podstawowych cnót monarszych: Fortitudo, Magnanimitas i Clementia, M. Morka, Polski nowożytny portret konny i jego europejska geneza, Wrocław 1986, s. 94n. Przykład kierowania się władców ową dewiza odnajdujemy w relacji Wilhelma Bretończyka o postępowaniu króla Francji Filipa Augusta: "Albowiem niezachwianą jego wolą zawsze było, żeby oszczędzać uległych, a niszczyć pyszałków", G. Duby, Bitwa pod Bouvines, niedziela 27 lipca 1214 r., Warszawa 1988, s. 66.
35J. Dutkowski, A. Suchanek, Corpus nummorum Gedanensis, Gdańsk 2000, poz. 676
36P. Schmidt, Die deutsche Hohzeitmedaille, Deutsche Jahrbuch für Numismatik 3-4 (19040 - 41), s. 39.
37E. Kopicki, op.cit. , VIII, 657.
38C. Ripa, Ikonologia, Kraków 1999, s. 127n.
39A. Więcek, Dzieje sztuki medalierskiej w Polsce, Kraków 1989, s. 175.





Jerzy Piniński (Kaletnik)


MONETY KRZYŻACKIE



W 1225 r. Konrad Mazowiecki, nie mogąc sobie poradzić z ciągłymi napadami na Mazowsze ze strony plemion pruskich, postanowił poszukać pomocy. Niewątpliwym ułatwieniem było to, że Prusowie byli poganami. Książę zwrócił się do wielkiego mistrza Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego, później w Polsce zwanym zakonem krzyżackim, Hermana von Salza, nadając zakonowi ziemię chełmińską w zamian za obronę swojego kraju. W następnym roku cesarz Fryderyk II, uważający się za zwierzchnika państw chrześcijańskich, zatwierdził darowiznę, a także nadał Krzyżakom przyszłe zdobycze w Prusach.
W 1230 r. przyjeżdża do ziemi chełmińskiej kilku rycerzy zakonnych pod wodzą późniejszego mistrza krajowego, Hermana von Balka, którzy zabrali się do opanowywania Prus. W krótkim czasie podbili te ziemie, w 1233 r. zakładając twierdzę w Kwidzynie, w 1237 r. w Elblągu, a w 1255 r. w Królewcu. Na otrzymanych i zajętych terenach założyli niezależne, niezwykle prężne państwo, które stało się szybko jedną z największych potęg gospodarczych w basenie Morza Bałtyckiego. Było to państwo całkowicie scentralizowane.
Jednym z podstawowych instrumentów ekonomicznych był własny pieniądz. Krzyżacy rozpoczęli bardzo szybko bić monety. W 1233 r. w dokumencie lokacyjnym Chełmna i Torunia zawarto postanowienia dotyczące miejscowego pieniądza. W państwie miano bić jeden rodzaj monety, wykonanej ze srebra, oparty o grzywnę pruską. Grzywna ta dzieliła się na 4 wiardunki, na każdy wiardunek przypadało 6 skojców, na 1 skojec z kolei 2 1/2 solida, a solid równał się 12 denarom. Czyli: l grzywna = 4 wiardunkom = 24 skojcom = 60 solidom = 720 denarom. Waga grzywny pruskiej zbliżona była do grzywny polskiej, wynosząc około 195 g.
Wiek XIII to okres rozwiniętego systemu wymiany monet. Ciekawe są ustalenia Krzyżaków, dotyczące wymiany własnych monet. Miano ją przeprowadzać co 10 lat, dając 12 denarów nowych za 14 starych. Znaleziska ujawniają nam, że ówczesną monetą krzyżacką były brakteaty, pieniądz powszechnie wytwarzany w tej części Europy w XIII stuleciu. Brakteat jest nazwą późniejszą, określającą monetę o specyficznej technice wykonania, a nie odrębną jednostką monetarną. Brakteaty krzyżackie to wymieniane w średniowiecznych źródłach pisanych denary, określane z kolei w niemieckojęzycznych źródłach fenigami. Był to jedyny bity wówczas przez Krzyżaków pieniądz, a szelągi, skojce, wiardunki i grzywny stanowiły wyłącznie jednostki obrachunkowe. Dopiero u schyłku XIV w. powstał na terenach zakonnych wielostopniowy system monetarny.
Bardzo charakterystyczny jest krzyżacki, jednolity system monetarny, z wyłącznością pieniądza państwowego, nie dopuszczający możliwości bicia monet przez innych emitentów, np. miejskich. Mennictwo o takim charakterze trwało przez cały okres produkowania pieniądza zakonnego. Rzadko przeprowadzana wymiana monet i mało spekulacyjny stosunek wymiany pieniądza starego na nowy według większości badaczy świadczy o tym, że dla Krzyżaków bicie monet nie miało być procederem przynoszącym wysokie zyski. Pieniądz miał być stabilny i pewny, będąc raczej elementem sprzyjającym wysokiej i zdrowej koniunkturze gospodarczej ziem władanych przez Krzyżaków, a nie szybkim i spekulacyjnym zyskom.
Nie wydaje się jednak możliwe, że, jak przypuszcza wielu badaczy, 10-letni okres wymiany został ustanowiony wyłącznie ze względu na nietrwałość monety brakteatowej, wymiana ta miała na celu wyeliminowanie monet uszkodzonych, natomiast stosunek wymienny 12 monet nowych za 14 starych ustanowiono ze względu na istnienie takich egzemplarzy. Jest to mało prawdopodobne. Przytoczony stosunek wymiany dotyczył niewątpliwie wyłącznie całych monet, a egzemplarze uszkodzone na pewno liczono inaczej. W okresie istnienia niewątpliwej wymiany monet w zaawansowanym wieku XIII i w XIV stuleciu obiegały tzw. brakteaty guziczkowe, zaopatrzone w gruby wał wzmacniający monetę, a w znaleziskach monet krzyżackich nie występowało wiele monet uszkodzonych, pomimo tego, że występują w nich zawsze monety z kilkudziesięcioletniego okresu produkcji. Stosunek wymienny niekorzystny ilościowo dla ludności świadczy niewątpliwie o zysku czerpanym z tego procederu, gdyż jakość monety krzyżackiej z biegiem lat nie polepszała się, ale zmniejszała, chociaż niezbyt szybko. Nie mam wątpliwości, że mennictwo krzyżackie przynosiło emitentowi zysk, dyskusyjna może być tylko jego wysokość.
W okresie brakteatowym istniało kilka mennic zakonnych. Jeszcze w latach 30-tych XIII w. otwarto warsztaty w Chełmnie i Toruniu, zapewne w 1246 r. w Elblągu, w 1261 r. w Królewcu, a zapewne w najbliższych latach po opanowaniu Pomorza Wschodniego w 1308 r. - w Gdańsku. Brakteaty krzyżackie noszą na sobie stosunkowo skromną liczbę wyobrażeń. Wymienić tu przede wszystkim należy typ z postacią rycerza trzymającego miecz, proporzec i tarczę z krzyżem - znakiem zakonu, oraz drugi, z ręką dzierżącą proporzec na którym również umieszczono krzyż. Te dwa typy monet są niewątpliwie najwcześniejsze, bito je jeszcze w pierwszej połowie XIII stulecia, a na późniejszych brakteatach takie motywy już nie wystąpiły. Poza tym do monet krzyżackich XIII w. przypisywano brakteaty z krzyżem równoramiennym (il. 1), krzyżem na łuku (il. 2), bramą (il. 3), koroną, słupem wspierającym sklepienie i 2 krzyżami (il. 4), oraz z tarczą z gwiazdą (il. 5).
Z XIII w. pochodzą nieliczne tylko znaleziska monet z terenu państwa krzyżackiego. Zapewne miejscowa ludność pruska nie była przygotowana do posługiwania się pieniądzem, a osadników niemieckich, sprowadzonych przez Krzyżaków, było jeszcze za mało. Produkowane monety służyły więc zapewne głównie do handlu międzynarodowego. Brakteaty krzyżackie z tego czasu spotykamy w znaleziskach na pobliskim Pomorzu, na Kujawach, Mazowszu, a nawet na odleglejszym Śląsku. Dlatego nie jesteśmy pewni co do przynależności niektórych z tych monet do mennictwa zakonnego, szczególnie, że brak na nich jakichkolwiek napisów, a takie same wyobrażenia były niejednokrotnie umieszczane na monetach innych krajów. Nie mam wątpliwości co do przynależności do pieniądza krzyżackiego monet z ręką trzymającą proporzec, czy z postacią rycerza opartego o tarczę z krzyżem, a także z kolumną podtrzymującą sklepienie. Ale monety z krzyżem, krzyżem na łuku, czy tarczą z gwiazdą mogą częściowo pochodzić spoza terenu państwa zakonnego.
Niektórzy badacze uważali, że różne motywy, występujące na brakteatach krzyżackich, świadczą o ich przynależności do różnych mennic. I tak monety z bramą przypisywano mennicy w Toruniu ze względu na podobieństwo do pieczęci miejskiej i pieczęci miejscowego komtura. Monety z ręką trzymającą proporzec łączono z Chełmnem, wskazując na zbieżność z herbem miasta, na którym konny rycerz trzyma proporzec. Typ z koroną przypisywano mennicy w Królewcu, ze względu na podobieństwa do pieczęci miejscowego komtura i herbu miasta. Jednakże nawet przy ograniczonym, dziesięcioletnim okresie wymiany monet musiała istnieć grupa wyobrażeń różniąca się chronologicznie. A trzeba też zwrócić uwagę na skrajnie scentralizowaną organizację państwa krzyżackiego. Dlatego też bardziej prawdopodobne jest, że mennice biły monetę jednolitą także pod względem wyobrażeń, a wyżej wymienione wyobrażenia z XIII-wiecznych brakteatów krzyżackich odróżniają typy monet pochodzące z poszczególnych dziesięcioleci, chociaż ograniczony obieg monet na terenie państwa krzyżackiego w XIII stuleciu zmniejsza również prawdopodobieństwo powszechności wymiany monet na tym terenie. Jedynie stosunkowo rzadkie brakteaty noszące na sobie tarczę z gwiazdą mogą być jakąś emisją lokalną. Zapewne powszechny obieg brakteatów krzyżackich ograniczał się do miast zakonnych i terenów położonych wzdłuż zachodniej i południowej granicy tego państwa.
Przez większą część XIV stulecia pieniądz zakonny ogranicza się w dalszym ciągu do monety brakteat owej, podobnie zresztą jak w wielu innych państwach nadbałtyckich, do których pod względem systemu menniczego należy państwo krzyżackie. W skarbach z tego czasu znajdujemy brakteaty krzyżackie z wyobrażeniami: tarczy zakonnej z krzyżem (il. 6) lub gwiazdą, bramy (il. 7), korony (il. 8), krzyża łacińskiego (il. 9), równoramiennego (il. 10), prostokąta z kulami (il. 11) lub krzyżami (il. 12), kolumn z gwiazdami i punktami, liter B lub V. I znów liczba wyobrażeń ogranicza się do zaledwie kilku, co potwierdza stosowanie w dalszym ciągu praktyki wymiany monet w dziesięcioletnim cyklu.
Większość wyobrażeń jest identyczna z rysunkami umieszczonymi na krzyżackich brakteatach XIII stulecia. Są to motywy bardzo proste, a emisji zasadniczych jest, jak wyżej wspomniałem, zaledwie kilka: tarcza z krzyżem, brama, korona, krzyż łaciński, prostokąt z dwoma krzyżami, dwie linie interpretowane jako słupy, pomiędzy którymi umieszczono gwiazdki i kule, oraz prostokąt z kulami w środku i przy narożnikach. Znajdujemy także dużo rzadziej występujące rodzaje brakteatów, będące w wielu przypadkach obocznościami wymienionych typów: tarcza z niepełnym krzyżem, belką poziomą, krokwią, kulami lub gwiazdą, krzyż łaciński na krokwi lub łuku, krzyż równoramienny, słupy z krzyżami i kulami, prostokąt z belką w środku, a także brakteaty z literą B lub V.
W przypadku brakteatów z XIV w. łatwiej o jednoznaczne przydzielenie monet do mennictwa krzyżackiego ze względu na bardzo liczne znaleziska pieniądza z terenu państwa zakonnego, w tym wiele skarbów. Ich analiza pozwala stwierdzić, że na tym terenie moneta krzyżacka zdecydowanie dominuje, a domieszka monet obcych jest nieznaczna. Niewątpliwie lwia część brakteatów obiegających na ziemiach zakonu tam powstała. Co więcej, moneta krzyżacka tego czasu w wyniku wymiany handlowej przekracza granice państwa krzyżackiego, napływając licznie na sąsiadujące terytoria Mazowsza i Wielkopolski, majoryzując nawet sąsiednie rynki.
Duże wątpliwości mam natomiast co do przynależności do mennictwa krzyżackiego brakteatów z prostokątem z kulami umieszczonymi w jego wnętrzu i przy narożnikach. Znajdujemy wprawdzie te monety w zespołach znalezionych na terenach zakonu ale tylko w niektórych i zawsze w skromnej liczbie, natomiast dużo częściej i liczniej występują te monety w skarbach ukrytych wprawdzie niezbyt daleko od granicy, ale jednak na terenach Mazowsza i Wielkopolski. Stąd moje przypuszczenie, że brakteaty te należą do mennictwa książąt mazowieckich XIV stulecia. Ich podobieństwo pod względem techniki wykonania do monet krzyżackich nie dziwi. Sąsiedztwo potężnego zakonnego sąsiada i masowy napływ jego monet na Mazowsze mogły decydować o wzorowaniu się książąt mazowieckich na systemie krzyżackim, a nawet z mennic zakonnych mogli pochodzić specjaliści zatrudnieni w miejscowych warsztatach. Teza ta jest tym bardziej prawdopodobna, że istnieją inne typy monet z tego czasu łączone z mennictwem mazowieckim.
U schyłku XIV stulecia, podobnie jak w innych krajach sąsiednich - na Pomorzu, w Polsce i w Skandynawii - Krzyżacy przeprowadzili reformę menniczą, wprowadzając wielostopniowy system monetarny, w którym brakteat pozostał najdrobniejszą monetą. Dokładnej daty nie znamy, najprawdopodobniej wydarzyło się to około 1380 r., pod koniec panowania wielkiego mistrza Winrycha von Kniprode. Podstawową, bardzo licznie bitą grubą monetą krzyżacką stał się odtąd szeląg, nominał dominujący w północnoeuropejskim systemie monetarnym, wywodzący się od angielskiego szylinga, bity w Anglii, północnych Niemczech, w tym na Pomorzu, w Skandynawii, Inflantach, a po przejęciu ziem później zwanych Prusami Królewskimi przez Polskę, także i tutaj.
Monety te przedstawiały na awersie tarczę wielkiego mistrza - na tarczy krzyż, w środku którego umieszczono małą tarczę z orłem. Po raz pierwszy pojawiający się na monecie krzyżackiej napis dookolny informował na awersie kto aktualnie przewodzi zakonowi, w przypadku monet Winrycha brzmiał on MAGISTER WYNRICVS PRIMVS. Na rewersie pomieszczono tarczę zakonu - z krzyżem, a napis dookolny informował o przynależności państwowej szelągów - MONETA DOMINORVM PRVSSIE (il. 13). Obydwa napisy rozpoczynały się, jak to było w zwyczaju we wszystkich państwach chrześcijańskich - krzyżem inicjalnym, chociaż spotkamy tu niekiedy inne znaki, np. gwiazdę. Aż do końca mennictwa krzyżackiego forma szelągów pozostała w zasadzie niezmienna (o drobnych modyfikacjach powiem dalej). Aktualizowano jedynie imię wielkiego mistrza z liczebnikiem. Próba tych monet była stosunkowo wysoka, wynosząc około 845/1000. Ich miejsce w pruskim systemie monetarnym było identyczne jak w XIII w., 60 szelągów szło na grzywnę, a l szeląg równał się 12 brakteatowym fenigom. Tyle, że była to już konkretna moneta a nie jednostka obrachunkowa.
Prawdopodobnie wcześniej rozpoczęto bić za tegoż wielkiego mistrza dwa inne rodzaje monet krzyżackich, zwane półskojcami i kwartnikami. Nazwa pierwszych z tych monet jest właściwie nieprecyzyjna, gdyż liczono ich 45 na grzywnę, a jak pamiętamy równocześnie szło na nią 24 skojce obrachunkowe, więc 2 półskojce stanowiły większą wartość od obrachunkowego skojca. Chodziło jednak przede wszystkim o to, by ściślej związać półskojce z pozostałymi jednostkami pieniężnymi i by prostsze były relacje pomiędzy nimi.
Była to moneta którą starano się przyrównać do panującego wówczas w Europie Środkowej grosza praskiego. Jak wspomniałem liczono ich 45 na miejscową grzywnę, a l półskojec równał się 4 kwartnikom i 16 brakteatowym fenigom. Bardziej skomplikowana była jego relacja do szeląga, gdyż 3 półskojce równały się 4 szelągom. W ten sposób Krzyżacy próbowali powiązać północnoeuropejski system szelągowy ze środkowoeuropejskim systemem groszowym. Półskojec był dużą monetę o nieco gorszej od szelągów próbie, o efektownych i interesujących wyobrażeniach i napisach. Na awersie umieszczono tarczę wielkiego mistrza otoczoną obwódką sześciołukową. Napis otokowy przynosi nazwę państwa, podobnie jak na rewersie szelągów - MONETA DOMINORYM PRYSSIE. Na rewersie umieszczono efektowny krzyż liliowy otoczony obwódką czterołukową. Napis otokowy trawestuje wers psalmu Dawida - HONOR MAGISTRI IVDICIVM DILIGIT (il. 14).
Ostatni z rodzajów monet krzyżackich tego czasu, kwartnik, powinien właściwie nazywać się czworakiem, gdyż jego nazwa powstała stąd, że równał się on 4 brakteatowym fenigom, będąc równocześnie 1/3 szeląga i 1/4 półskojca. Jakość tej monety jest także niższa od jakości szelągów. Na awersie znajdujemy podobnie jak na innych grubych monetach Winrycha von Kniprode tarczę wielkiego mistrza i napis dookolny określający tytuł wielkiego mistrza - MAGISTER GENERALIS. Na rewersie pomieszczono krzyż a w otoku napis będący kontynuacją napisu z awersu - DOMINORYM PRYSSIE (il. 15). Podobnie jak w przypadku półskojców napisy te nie przynoszą imienia wielkiego mistrza, ale znaleziska świadczą, że bito je za Winrycha von Kniprode.
Niektórzy badacze próbowali rozciągać emitowanie tych monet również na panowanie Konrada Zollnera von Rothenstein, który rządził zakonem w latach 1382-1390, a który nie pozostawił po sobie emisji szelągowych. Nie można temu twierdzeniu definitywnie zaprzeczyć, ale należy zwrócić uwagę na fakt, że szelągi Winrycha, bite tylko przez około dwa lata są stosunkowo liczne, a w każdym razie liczniejsze od półskojców, chociaż i ich emisja musiała być stosunkowo obfita. Tak jak w przypadku innych reform monetarnych, np. Kazimierza Wielkiego w Polsce, życie, a właściwie ekonomia wprowadziła swoją korektę i dalsze mennictwo krzyżackie ograniczyło się na długie lata do dwóch rodzajów monet -szelągów i brakteatowych fenigów.
Tak się składa, że można określić także, jakie brakteaty bito od reformy Winrycha Kniprode. Otóż w skarbach z końca XIV i z początku XV stulecia, w których obok grubszych, półskojców, szelągów i kwartników znajdowały się brakteaty, obok niezbyt licznych starszych typów, bitych przed reformą, wystąpiły również beznapisowe brakteaty z tarczą wielkiego mistrza - tarczą z krzyżem w środku którego znajduje się mała tarcza z orłem. Jest to bardzo charakterystyczne - na wszystkich monetach bitych w wyniku reformy z około 1380 r. umieszczono na awersie tarczę wielkiego mistrza. Zapewne wiązała się z reformą wymiana monet, wymiana skuteczna, gdyż w późniejszych skarbach brakteaty sprzed reformy nie są liczne. W tym czasie zapewne zaniechano już wymiany brakteatów, liczba ich typów zmniejsza się jeszcze bardziej. Z analizy znalezisk wynika np., że brakteaty noszące na sobie tarczę wielkiego mistrza bito przez około 30 lat, co najmniej do bitwy pod Grunwaldem. Oczywiście nie możemy być pewni, że bito je nieprzerwanie, szczególnie, że w dokumentach znajdujemy narzekania na brak drobnych monet.
Po obfitej emisji Winrycha von Kniprode nastąpiła przerwa w emitowaniu monety grubej, nie znamy monet z imionami Konrada Zollnera von Rothenstein i Konrada von Wallenrod. Do emitowania szelągów powrócił dopiero Konrad von Jungingen, rozpoczynający rządy w 1393 r. (il. 16). Przerwa w biciu szelągów trwała więc co najmniej kilkanaście lat. Okres przed bitwą grunwaldzką to czas największej świetności i potęgi zakonu. Konrad von Jungingen bił nawet w Gdańsku złote monety. Klęska jakiej doznał zakon krzyżacki pod Grunwaldem, chociaż nie wpłynęła zasadniczo na kształt potężnego dotąd państwa, załamała je ekonomicznie. Pogarszała się również moneta. Paradoksalne jest, że wybicie przez Henryka von Plauen po bitwie grunwaldzkiej złotych guldenów nie było wcale świadectwem prosperity zakonu, gdyż wyemitowano je dla opłacenia żołdu najemnym żołnierzom.
Jakość monet ciągle spadała. W cztery lata po bitwie pod Grunwaldem, gdy wielkim mistrzem został Michał Kilchmeister von Sternberg, szelągi zawierały zaledwie 1/4 srebra (il. 17). Michał przeprowadził w 1416 r. reformę, która miała polepszyć jakość monety. Nakazał on bić szelągi dwukrotnie lepsze, zawierające w połowie srebro. Dla odróżnienia od starych, złych monet, krzyż z tarcz z obu stron szelągów przedłużony został aż po brzegi monety, dzieląc napisy (il. 18). Reforma ta nie miała jednak dostatecznych podstaw ekonomicznych i jakość monet znów szybko spadła. Zarządzenia władz zakonu, próbujących narzucić ludności zawyżony kurs monet pogłębiły jeszcze chaos krzyżackiego rynku monetarnego.
W 1454 r. wybucha nowa wojna zakonu z Polską. O opiekę do króla polskiego zwraca się Związek Pruski a 4 miastom - Elblągowi, Gdańskowi, Królewcowi i Toruniowi Kazimierz Jagiellończyk przyznaje prawo mennicze. W wyniku Pokoju Toruńskiego z 1466 r. zakon krzyżacki poniósł olbrzymie straty terytorialne. Odpadła wielka część państwa z Toruniem, Gdańskiem, Elblągiem i Malborkiem, a pozostałym terytorium Krzyżacy rządzili jako lennem polskim, z zastrzeżeniem wieczystego hołdu Koronie Polskiej. Odtąd problemami monety krzyżackiej zajmował się także sejm polski. Zakonowi pozostała jedynie mennica w Królewcu. Szelągi krzyżackie z tego czasu były monetą podłą, zawierającą niewiele ponad 20% srebra. Ich próba jednak już w zasadzie nie spada.
Dopiero w 1492 r. reformę monetarną przeprowadził Jan von Tiefen. Wprowadził on nową jednostkę pieniężną, grosza (il. 19), równego 3 szelągom (il. 20). Monety te ważyły około 1,58 g zawierając nieco ponad połowę srebra. Były bardzo podobne do szelągów, od których odróżniają się tarczami na długim krzyżu, gdy szelągi po połowie XV stulecia, za Ludwika von Erlichshausen, wróciły do wyobrażeń przedstawiających tarcze na krótkim krzyżu (il. 21). Jakość szelągów i brakteatowych fenigów nie zmieniła się. Następca Jana, Fryderyk Saski, panujący na przełomie XV i XVI stulecia, przeprowadził reformę polegającą na wprowadzeniu monety złotej i grubej monety srebrnej, wzorując się na nowych monetach bitych w rodzimej Saksonii. Złote guldeny nie dochowały się do naszych czasów. Wzorowane na niemieckich miały niską zawartość złota. Szerokie grosze z kolei to 3-centymetrowe, wysokiej próby monety o wadze 3,62 g, równające się 5 dotychczasowym groszom. Były to prawdopodobnie emisje próbne, zachowane jedynie w pojedynczych egzemplarzach. Realnie bił natomiast wielki mistrz grosze o nieco pogorszonej jakości. Zaprzestał natomiast emitowania podłych szelągów. Albrecht Brandenburski, ostatni wielki mistrz zakonu krzyżackiego w Prusach, początkowo emitował, tak jak Fryderyk Saski, wyłącznie grosze. Nieco zmienił się ich wygląd. Na awersie umieszczono orła brandenburskiego z rodową tarczą Albrechta, z herbem Hohenzollernów, na piersi. W otoku umieszczono napis ALBERTYS D G MAGISTER G. Na rewers natomiast przeniesiono tarczę wielkiego mistrza na długim krzyżu, a napis SALYA NOS DOMINA skierowany był do patronki zakonu - Matki Boskiej. Od 1513 r. monety te noszą na sobie daty roczne.
W 1519 r. wybucha ostatnia już wojna zakonu z Polską. Podczas niej wybili Krzyżacy wiele skrajnie dzisiaj rzadkich monet. Licznie zachowały się jedynie grosze, których próbę drastycznie obniżono do około 30% srebra. Odróżnić je można po 2 kropkach umieszczonych nad tarczą na rewersie. Bił w tym czasie Albrecht również złote, niskiej próby guldeny, liczone po 32 grosze. Gulden zawierał około 70% złota i ważył zaledwie 2,8 g. Grubą srebrną monetą był równy wartością guldenowi talar. Nie zawierał on nawet 60% srebra, ważąc niecałe 25 g. Emitowano też jego frakcje: półtalara i ćwierćtalara o identycznej próbie i odpowiednio niższej wadze. Znamy również klipy, odbitki ćwierćtalarów na nieregularnie kwadratowym krążku, o drastycznie obniżonej próbie, niedostającej 25% srebra a spadającej nawet poniżej 10% i równie podłe jakościowo, beznapisowe klipy groszowe. Monetami tymi regulowali Krzyżacy zobowiązania wojenne, przede wszystkim żołd dla wojska. Natomiast wysokiej próby odbitki ćwierćtalara w złocie, uważane za guldeny podwójne, są zapewne późniejszymi emisjami o charakterze pamiątkowym.
Jeszcze w czasie wojny wydzierżawił Albrecht mennicę królewiecką miastu, które powróciło do bicia wyłącznie groszy (il. 22). Polepszono ich próbę chociaż nie sięgnęła ona jakości monet przedwojennych, pozostając poniżej 50% srebra. W 1525 r. przestał istnieć zakon krzyżacki w Prusach, a Albrecht Brandenburski złożył Zygmuntowi Staremu hołd z Prus jako władca świecki. Pomimo tego miasto Królewiec biło monety zakonne jeszcze do 1527 r. Trzeba jeszcze kilka słów powiedzieć na temat monety brakteatowej, bitej przez Krzyżaków w XV w. Jest ona bardzo słabo rozpoznana ze względu na rzadkie występowanie w znaleziskach. Jednak na ich podstawie można stwierdzić, że większość brakteatów nosiła na sobie wyobrażenie krzyża greckiego, równoramiennego (il. 23). Możliwe, że ten typ brakteatów bili wszyscy wielcy mistrzowie krzyżaccy od czasów bitwy grunwaldzkiej. Z XV w. znamy wprawdzie również brakteaty noszące na sobie koronę, oraz typ z tarczą zakonną (il. 24), lecz ich znikoma liczba wskazuje na to, że mogły to być jakieś niewielkie emisje lokalne.
Znamy również całą grupę denarów bitych niewątpliwie przez Krzyżaków. Są ich dwa rodzaje. Do pierwszego należą jednostronne egzemplarze z wizerunkami tarczy zakonnej względnie bramy. Datowanie ich jest niejasne. Mogą pochodzić z XIV lub XV stulecia. Nic bliższego na ich temat na obecnym etapie badań nie można powiedzieć. Druga grupa denarów dwustronnych - noszących na awersie tarczę wielkiego mistrza lub wieżę bramną zamku z orłem na niej, a na rewersie tarczę z krzyżem (il. 25), wiąże się z epizodem wzięcia przez zakon w zastaw od Brandenburgii terenu Nowej Marchii. Przez całą pierwszą połowę XV stulecia władali tu Krzyżacy i w mennicach w Choszcznie i Świdwinie bili denary na wzór nowomarchijskich i pomorskich, oczywiście z własnymi wizerunkami.


Ważniejsza literatura

B. Dudik, Das hohen Deutschen Ritterordens Münzsammlung In Wien, Wien 1855.
M. Dygo, Die Münzpolitik des Deutschen Ordens in Preußen in der ersten Hälfte des 15. Jahrhunterts, Warszawa 1987.
M. Gumowski, Krzyżackie brakteaty, Toruń 1938.
M. Gumowski, Moneta u Krzyżaków, Zapiski towarzystwa Naukowego w Toruniu, R. 17, 1951, z. 2-4.
M. Męclewska, Materiały do inwentaryzacji znalezisk monet krzyżackich, WN, R. 12, 1968, z. 3-4.
M. Męclewska, Monety krzyżackie, Warszawa 1972.
M. Męclewska, Moneta krzyżacka w Polsce, WN, R. 13, 1969, z. 2.
D. Miehle, Monety zakonu krzyżackiego, Warszawa 1998.
J. Pakulski, Nowe materiały numizmatyczne do sytuacji monetarnej Zakonu Krzyżackiego po klęsce grunwaldzkiej, [w:] Prace z dziejów państwa i Zakonu Krzyżackiego, Toruń 1964.
J. Piniński, Skarb z Rawy Mazowieckiej a problematyka mennictwa i obiegu brakteatów na Mazowszu w XIV wieku, Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, seria numizmatyczna i konserwatorska, R. 8, 1988.
A. Schmidt, Lenne monety krzyżackie, Warszawa 1979.
S. Suchodolskj, Obieg monet krzyżackich w okresie brakteatowym, WN, R. 25, 1981, z. 3-4.
S. Suchodolski, Próba datowania brakteatów krzyżackich z XIV-XV w. , WN, R. 32, 1988, z. 1-2.
F. A. Voßberg, Geschichte der Preußischen Münzen und Siegel von frühester Zeit bis zum Ende der Herrschaft des Deutschen Ordens, Berlin 1843.
E. Waschinski, Brakteaten und Denare des Deutschen Ordens, Frankfurt a.M. 1934.
E. Waschinski, Die Münz- und Währungspolitik des Deutschen Ordens in Preussen, ihre historischen Probleme und seltenen Gepräge, Göttingen 1952.





Lech Kokociński, Maria Korzon (Warszawa)


HISTORIA MALBORSKICH ZBIORÓW NUMIZMATYCZNYCH
W CZASIE II WOJNY ŚWIATOWEJ



W dziejach zbiorów numizmatycznych na ziemiach polskich i z Polską związanych, zbiór Gabinetu Numizmatycznego na Zamku Malborskim był do II wojny światowej jednym z najbogatszych warsztatów badawczych nad numizmatyką polską. Powodem tego był nie tylko prawie kompletny zbiór monet z mennic Prus Królewskich i Książęcych, Zakonu Krzyżackiego, ale również wpłynął na to wielotomowy katalog tego zbioru, opracowany z niezwykłą starannością i znajomością tematu, a wydany w latach 1901-1932.
Siedem tomów tego katalogu opracował i wydał w latach 1901-1929 dr Emil Bahrfeldt (1850-1929), zaś jako tom ósmy ukazał się w 1932 r. spis przedmiotowy do tych siedmiu tomów, tzw. Registerband, w opracowaniu brata autora - prof. dr. Maxa von Bahrfeldta z Uniwersytetu w Halle. Ten wielotomowy katalog nosił tytuł Die Münzen- und Medaillen-Sammlung in der Marienburg.
Tomy I do VI wydano w Gdańsku, zaś tomy VII i VIII w Królewcu. Tom I, wydany w 1901 r., opisuje m.in. monety Zakonu Krzyżackiego od XIII w. do 1525 r., monety lenne pruskie z lat 1525-1618, monety Brandenburgii z lat 1618-1701. Zamieszczone tutaj są też monety Jana ks. Kostrzyńskiego i Fryderyka II Legnickiego. Tom II, wydany w 1904 roku, obejmuje mennictwo królów pruskich oraz monety bite przez nich w mennicach śląskich i pomorskich: Wrocławiu, Kłodzku i Szczecinie. Znajdujemy tu też monety bite dla Prus Zachodnich i Południowych, włączonych do Prus po rozbiorach Polski. Tom III, wydany w 1906 r., obejmuje monety Śląska, Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Pomorza, a także Saksonii oraz włości Hohenzollernów. W tomie IV, wydanym w 1907 roku, znajdujemy m.in. monety i medale królów pruskich oraz medale osób prywatnych z terenu Pomorza, Śląska i Wielkopolski. Tom V, wydany w 1910 r., w całości odnosi się do mennictwa Gdańska, jego monet i medali. Opisane są w nim również monety gdańskie, które trafiły do zbioru malborskiego z kolekcji polskich Zygmunta Chełmińskiego i Otto Kubickiego. W opracowaniu tego tomu E. Bahrfeldt, co sam zaznacza we wstępie, posiłkował się ważniejszymi opracowaniami naukowymi i katalogowymi mennictwa polskiego: M. Kirmisa, E. Hutten-Czapskiego i Z. Chełmińskiego. Tom VI, wydany w 1916 r., po przerwie spowodowanej I wojną światową, zawiera wyłącznie opisy monet i medali Torunia i Elbląga. Znajdujemy tutaj, poza pracami Vossberga i Gumowskiego, najpełniejsze opracowanie mennictwa miejskiego i królewskiego tych miast, od Kazimierza Jagiellończyka do Stanisława Augusta Poniatowskiego; medali dotyczących Kopernika, Lindego czy króla Jana Olbrachta. Tom VII, wydany w 1929 r., zawiera opisy dodatkowych monet i medali pozyskanych od czasu ukazania się tomów I-IV, tj. w latach 1901-1921. Są tu monety Zakonu Krzyżackiego, Prus Królewskich i Książęcych, Śląska, Pomorza, Brandenburgii i Niemiec. Tom ten ukazał się już po śmierci dr. E. Bahrfeldta, lecz przez niego został jeszcze opracowany i przygotowany do druku w 1921 r. W roku tym - tj. 1921 - ostatni numer inwentarza zbioru opisanego w katalogach to Nr 10943.
Szczegółowe opracowanie tego zbioru i znajomość jego katalogu nie tylko przez polskich numizmatyków, jest dla naszych rozważań niezwykle ważne, albowiem wiadomo, iż w czasie II wojny światowej ślad po całej kolekcji malborskiej zaginął.
Cała literatura powojenna zajmująca się stratami numizmatyki polskiej w czasie II wojny światowej, bądź wzmiankująca o jej losach, zaginięcie zbioru łączyła z działaniami hitlerowców. Tadeusz Kałkowski1 pisał: Nie wiadomo, co się stało z malborskim zbiorem numizmatycznym w latach ostatniej wojny. Czy hitlerowcy wywieźli go wcześniej w głąb Niemiec, czy też może uległ rozproszeniu w czasie bezpośrednich działań wojennych. Dość, że nie pozostało po nim ani śladu. Strata to dla polskiej numizmatyki ogromna...
Marian Gumowski2 opisując straty numizmatyki polskiej w czasie ostatniej wojny podawał, iż: Zamek malborski świeci pustkami, a olbrzymia kolekcja numizmatyczna, jaka się w zamku mieściła, której drukowany w siedmiu tomach katalog był źródłem wielu wiadomości dla badacza, zniknęła rozgrabiona w całości.
W ostatnich latach Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą, poprzez pracowników Archiwistyki, przeprowadziło długotrwałe kwerendy w archiwach Federacji Rosyjskiej. Najbardziej skuteczne, owocujące odkryciem dokumentalnych śladów utraconych po II wojnie światowej znakomitych zbiorów dzieł sztuki gdańskiej, które nadal pozostają na Wschodzie w Rosji, były ustalenia badawcze dr Marii Korzon.
O przebiegu "akcji zabezpieczania" zabytków na polskim Pomorzu - od Gdańska po Szczecin - przeprowadzonej w latach 1945-46 przez wojskową administrację sowiecką, opublikowała dr M. Korzon trzy sensacyjne wprost artykuły w lutym-czerwcu 2000 roku, pod wspólnym tytułem: Przyczynek do historii gdańskich zbiorów artystycznych3.
wagi na fakt, iż czasopismo w którym opublikowane zostały te artykuły, nie dociera do polskich numizmatyków, jak również wobec tego, iż podana w tych artykułach informacja o zbiorze malborskim była marginalna, gdyż artykuły dotyczyły całej "historii gdańskich zbiorów artystycznych", należy obecnie uwypuklić i podkreślić sensacyjny fakt odkrycia miejsca obecnego przechowywania całej kolekcji numizmatycznej z Malborka. Sprawie tej należy nadać właściwy, międzynarodowy rozgłos. Z tych powodów przedstawiamy całą sprawę losów zbioru malborskiego po II wojnie światowej, ze wszystkimi najdrobniejszymi ustaleniami archiwalnymi.
sywane i odnalezione przez dr Marię Korzon dokumenty znajdują się w Moskwie, w Rosyjskim Państwowym Archiwum Literatury i Sztuki (skrót ros.: RGALI), w zespole 962 Komitetu do Spraw Sztuki (jest to odpowiednik polskiego ministerstwa).
Z akt tych dowiadujemy się o całym mechanizmie zorganizowanego przez Rosjan wywozu dzieł sztuki z terenu polskiego Pomorza. Mechanizm ten należy uświadomić Polakom, gdyż dotychczasowa literatura opisywała tylko zorganizowane działania rabunkowe dzieł sztuki na terenie Polski, przeprowadzane wyłącznie przez hitlerowców, przemilczając takie akcje na terenie Polski przeprowadzane przez "sojusznika", jakim był wówczas ZSRR.
Specjalną grupę do "odnajdywania mienia kulturalnego" na terenach "zdobycznych" powołano na szczeblu Komitetu do Spraw Sztuki przy Radzie Ministrów ZSRR. Szefem tej grupy na terenie Pomorza został Leontij Denisow, a składała się ona z pracowników ministerialnych Komitetu ds. Sztuki: Leonida Charko4, Pierowskiego i Szczerbinina. Celem grupy nie było jednak odnajdywanie mienia czy dzieł sztuki rosyjskiej, wywiezionych przez Niemców, lecz "odnajdywanie mienia kulturowego", tj. dzieł sztuki pomorskiej, oraz pomoc dowództwu wojsk sowieckich w zorientowaniu się w zgromadzonym majątku zdobycznym (trofiejnym) i wybranie z niego rzeczy klasy muzealnej, które należałoby przewieźć do Moskwy.
Stąd też grupa ta od początku była "wysoko" umocowana i działalność jej firmował Sztab Rezerwy Armii II Frontu Białoruskiego. Na czas "akcji" Denisowa mianowano podpułkownikiem, a pozostałych majorami. Grupa ta 29 lutego 1945 r. specjalnym pociągiem wyruszyła na Pomorze, dotarła do Gdańska, gdzie podporządkowano ją tutejszej komendanturze wojskowej.
Gdańsk nie był jeszcze do końca zdobyty, ale grupa już w kwietniu wybierała z magazynów wojskowych zebrane tam dzieła sztuki, przemieszczając się razem z nimi.
Po zdobyciu Gdańska grupa usadowiła się tutaj na stałe, utrzymując własny, samodzielny wywiad, nastawiony na "poszukiwanie schowanych lub wywiezionych przez Niemców rzeczy klasy muzealnej". Wkrótce też udało się im odnaleźć ludzi związanych uprzednio z ewakuacją dzieł sztuki i zdobyć dokumenty tej ewakuacji. Na podstawie tych informacji rozpoczęły się objazdy terenu, rewizje i rozkopywanie miejsc, w których według posiadanych informacji znajdować się miały ukryte przez Niemców dzieła sztuki.
W pracach tych pomagał im komendant wojenny Gdańska ppłk Sorokin, który zaopatrzył grupę w siłę roboczą, transport i ochronę. Taka organizacja pracy dała niebawem wyniki - w sumie w latach 1945-46 z Gdańska i terenu całego Pomorza wywieziono liczne dzieła sztuki: obrazy, rzeźby i srebra pamiętające nawet czasy wczesnego średniowiecza5.
Nas interesuje tutaj jednak los malborskiej kolekcji numizmatycznej i temu zagadnieniu poświęcimy dalsze uwagi, wynikające z archiwalnych odkryć dr M. Korzon.
Pod koniec czerwca 1945 r. grupa Denisowa uzyskała informację, iż w spalonym gmachu Miejskiej Kasy Oszczędności przy ul. Nowy Świat w Gdańsku, w tajnym sejfie, znajduje się cenna kolekcja numizmatyczna, składająca się z monet, medali, orderów wysokiej klasy muzealnej.
27 czerwca 1945 r. grupa Denisowa, wzmocniona dodatkową siłą roboczą przydzieloną jej przez komendanta wojskowego Gdańska - Sorokina, dokonała otwarcia odnalezionego i odgruzowanego sejfu. Nie było to jednak sprawą łatwą. Oprócz półtorametrowej ściany sejfu, wykonanej z cementu i cegły, wejścia do niego broniły stalowe zewnętrzne drzwi. Przy pomocy spawarki wycięto więc dziurę w stalowych drzwiach sejfu, przez którą "zdobywcom" ukazał się zachwycający widok. Na oszklonych, ustawionych wzdłuż ścian regałach znajdowały się, w pełnym, nienaruszonym porządku, gabloty z monetami, medalami, plakietami, odznakami, itp. Wszystkich gablot naliczono 136. Znajdowały się tutaj również archiwalia i dokumentacja kolekcji.
Znalezione przedmioty zostały zabrane i przekazane do "magazynu majątku zdobycznego przy komendanturze 3. rejonu Gdańska". Tam miało się odbyć ich dokładne obliczenie i zapakowanie. Na razie drzwi magazynu zaplombowano i ustawiono przy nich dodatkowy posterunek6. Od 27 czerwca do 3 lipca 1945 r.7 trwało liczenie odkrytych numizmatów. W jednym z raportów skierowanych do Komitetu ds. Sztuki, członek grupy Denisowa, numizmatyk Leonid Charko raportował: na podstawie informacji wyciągniętych z literatury naukowo-historycznej i konsultacji ze specjalistami z historii i kultury Gdańska: prof. dr Willi Drostem, architektem Erykiem Volmarem i dr Mariett Golich, udało się ustalić, iż znaleziona kolekcja, licząca ponad 14 tysięcy egzemplarzy jest bardzo znaną w historii zbiorów światowych. Podał, iż opisana jest w 7-tomowym katalogu Emila Bahrfeldta, wydanym w Gdańsku w latach 1901-1910 (o katalogu por. powyżej). Podkreślił, iż znajdują się w niej "monety germańskie", obejmujące okres od XIII do XX wieku, po epokę Wilhelma II. L. Charko stwierdził, iż kolekcja ta pochodzi z Malborka (Marienburgu), skąd w czasie wojny została wywieziona do Gdańska i tam ukryta w sejfie Kasy Oszczędności.
Po dokładnym przeliczeniu kolekcji przez: L. Denisowa, L. Charko, Sorokina i oficera rachuby Rewunkowa, okazało się, iż kolekcja liczy 14062 egzemplarze monet, medali, plakiet, pieczątek, odlewów gipsowych pieczęci, a także orderów i różnych odznak. Wg "materiałów" kolekcja składała się z:
- 661 przedmiotów ze złota,
- 10458 przedmiotów ze srebra,
- 1041 przedmiotów z brązu,
- 1156 przedmiotów z miedzi,
- 124 przedmiotów z ołowiu,
- 7 przedmiotów z żelaza,
- 596 przedmiotów z gipsu, stopów, drewna, papieru,
- 39 przedmiotów z materiałów niezidentyfikowanych8.
"Specjaliści" rosyjscy przeprowadzili również "głębsze badania naukowe", w wyniku których doszli do następujących stwierdzeń:
1. Mennica w Danzing w okresie "rycerstwa niemieckiego" (1308-1354) [?] znajdowała się na ulicy Hundergasse.
2. W okresie "zależności od Królestwa Polskiego" (1454-1588) [?] mennica znalazła się w Fichtertor na ulicy Melcergasse.
3. Od roku 1588, w ciągu XVII w., znów przeniosła się na Hundergasse.
4. W XVI-XVIII w. źródła nie wspominają o istnieniu mennicy w Gdańsku.
5. Fichtertor na Melcergasse i stare budynki mennicy na Hundergasse nie dotrwały do naszych dni.
6. Bicie monet Wolnego Miasta Gdańska (Danzing) dokonywało się na podstawie rysunków prof. dr. Fryderyka Fischera i wykonanych w latach 1932-1936 rysunków wspomnianego powyżej architekta Eryka Volmara, lecz wybito je nie w Gdańsku, ale w Berlinie.
Cały ten "wywód naukowy" miał posłużyć jednemu celowi: udowodnieniu, iż wszystko co było związane z emisjami monety w Gdańsku, a większość kolekcji malborskiej stąd pochodziła, było niemieckie, co oznaczało iż było "trofiejne", czyli zdobyczne. Tak więc brak jest jakichkolwiek przeszkód natury prawnej czy moralnej, by całą kolekcję można wywieźć do ZSRR.
Oczywiste jest, iż "badania naukowe" uczonych radzieckich nic wspólnego z nauką nie miały. Były oczywistą manipulacją pseudonaukową, będąc wprost kłamstwem historycznym. I tak:
Wywód Charko pomija istnienie mennicy w Gdańsku i mennictwa na Pomorzu Gdańskim w przedkrzyżackim okresie książęcym; co to za badania, które jedynie stwierdzają, gdzie mieściła się mennica w Gdańsku, wymieniając przy tym jedynie niemieckie nazwy ulic.
Zależność od Królestwa Polskiego, to dla Charko okres 1454-1588.
Powrót Polski na Pomorze Gdańskie od 1454 r., to nowy, ważny rozdział w dziejach mennictwa gdańskiego i samego Gdańska. W tzw. "Wielkim Przywileju" z 1457 r. król Kazimierz Jagiellończyk przyznaje Gdańskowi m.in. prawo bicia własnej monety. Wkrótce po tym uruchomiona zostaje w Gdańsku miejska mennica, z której wychodzą piękne monety z polskim orłem i królewską tytulaturą. Z niewielkimi przerwami gdańskie monety i medale ukazują się aż do 1793 r. U Charko o istnieniu mennicy w Gdańsku w XVI-XVIII wieku źródła nie wspominają. Jest to świadectwo niekompetencji tego "uczonego-numizmatyka", a raczej wykonania przez niego typowego zamówienia politycznego, uzasadniającego grabież. Wiek XVI-XVIII to największy rozkwit mennictwa i medalierstwa gdańskiego, obrosłego ogromną literaturą, którą tutaj nawet częściowo trudno przytoczyć. Wychodzące od XVI wieku z gdańskiej jak i toruńskiej mennicy monety zawsze mają na awersie popiersie, tytulaturę polskiego króla, a na rewersie herb miasta i oznaczenie nominału i miejsca bicia. To samo dotyczy i Elbląga. Czyżby monet tych Charko nie spostrzegł w malborskiej kolekcji? Są tam ich tysiące.
Monety miejskie Gdańska, Torunia czy Elbląga bite były zgodnie z ordynacjami menniczymi królów polskich i polskich sejmów. To właśnie w Gdańsku wychodzą naj-piękniejsze polskie monety i medale. Tutaj, w 1527 r. H. Schwarz wykonał najpiękniej-szy medal portretowy Zygmunta I Starego; M. Schilling talar medalowy Zygmunta Augusta z 1540 r. Tak więc właśnie w Gdańsku, w XVI w. narodziło się renesansowe medalierstwo Jagiellonów, tak jak w XVII w. wychodziły stąd najbardziej okazałe barokowe medale z portretami polskich królów. Tutaj też narodziła się najbardziej typowa właśnie dla Gdańska moneta, a właściwie dzieło sztuki numizmatycznej - donatywa, której pierwszy złoty okaz ukazał się w 1552 r. dla Zygmunta Augusta, zaś ostatni dla króla Jana Sobieskiego. Były one emitowane przez miasta Pomorza Gdańskiego wyłącznie jako dary dla polskich królów. Są bardzo licznie reprezentowane w malborskiej kolekcji. Mennica gdańska była od zarania mennicą polską, przez polskiego króla założoną. Monety w niej emitowane są częścią polskiego mennictwa, wychodziły pod stemplami polskich królów, z ich wizerunkiem, bite były wg stopy polskiej i żaden "naukowy wywód" tego faktu nie może zmienić.
Wywód swój Charko kończy stwierdzeniem, iż: bicie monet Wolnego m. Danzing w 1932-36 dokonano nie w Danzing, ale w Berlinie. I co z tego, skoro nawet dzisiaj wiele państw powstałych z byłego ZSRR monety swoje bije nawet w polskiej mennicy. Czy z tego powodu należy wyciągać wnioski, co do suwerenności danego państwa? Lecz Charko o tym nie wspomina. Gdański gulden, będący monetą Wolnego Miasta Gdańska, oparty był nie o niemiecką markę, lecz o angielskiego funta. Bito go tak w Berlinie, jak i w Utrechcie, ale bez znaków tych mennic. Gdańsk zawsze dbał o swe przywileje nadane mu jeszcze przez polskich królów. Jego gulden wynosił 1/25 funta angielskiego. Było to tak nienawistne hitlerowcom, iż likwidując, po zbrodniczym zajęciu Gdańska, jego samorząd, pozbawili senat prawa emisji własnego pieniądza, nadanego Gdańskowi w XV w. przez Kazimierza Jagiellończyka.
Tak więc cały ten niechlubny wywód naukowy, rzucający cień niesławy na radzieckich numizmatyków, miał udowodnić niemieckość mennictwa gdańskiego i uzasadnić podstawy zagrabienia kolekcji, jako rzekomo składającej się z samych monet niemieckich.
Po tych wszystkich czynnościach związanych z liczeniem kolekcji i jej "naukowym" opracowaniem, całą kolekcję zapakowano do 10 worków i włożono do skrzyń opatrzonych numerami 42 i 43. Po początkowych trudnościach, związanych ze znalezieniem właściwego transportu dla dziesiątek innych skrzyń z dziełami sztuki z terenu Pomorza, jesienią 1945 r. udało się Denisowowi załatwić samolot Douglas 20, na pokładzie którego pierwsze 17 skrzyń z najcenniejszymi "trofeami" z Gdańska wylądowało 24 września 1945 r. na lotnisku centralnym Moskwy. Wśród tego ładunku znajdowały się również skrzynie o nunerach 42 i 43 z malborską kolekcją. Cały czas transportem opiekował się osobiście ppłk L. Denisow9.
W dniach 25-26 września przywiezione skarby dostarczone zostały do Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina w Moskwie, na ulicę Wołchonka 12. Tutaj gdańskie skrzynie, w stanie nierozpakowanym, albowiem nie było decyzji władz ministerialnych, do którego ze sowieckich muzeów mają one być przydzielone, przebywały aż do wiosny 1946 roku.
Dopiero 23 marca 1946 r., zastępca naczelnika Głównego Zarządu Zaopatrzenia Komitetu do Spraw Sztuki, Szapiro, powiadomił dyrektora Muzeum im. Puszkina - Amstisławskiego, iż zgodnie z decyzją Komitetu do Spraw Sztuki i "za zgodą towarzysza S. D. Merkułowa", przywiezione z Gdańska dzieła sztuki mają być przekazane do Muzeum im. Puszkina10.
W dniach od 29 kwietnia do 10 maja 1946 r. dokonano w muzeum komisyjnego otwarcia i przeglądu wszystkich 17 skrzyń, w tym tych z kolekcją malborską o numerach 42 i 43. Zgodnie z protokołem otwarcia skrzyń, sporządzonym dnia 10 maja 1946 roku, zawartość skrzyń przedstawiała się następująco:
Skrzynia Nr 42:
D. 179. Jeden worek z monetami, planszety (?) 1-10
D. 180. Jeden worek z monetami, planszety 11-28
D. 181. Jeden worek z monetami, planszety 29-45
D. 182. Jeden worek z monetami, planszety 46-56
D. 183. Jeden worek z monetami, planszety 57-70
Skrzynia Nr 43:
D. 184. Jeden worek z monetami, planszety 71-87
D. 185. Jeden worek z monetami, planszety 88-99
D. 186. Jeden worek z monetami, planszety 100-111
D. 187. Jeden worek z monetami, planszety 112 -122
D. 188. Jeden worek z monetami, planszety 123-13611.
Pod określeniem z protokołu "planszeta" rozumieć należy gablotę, w której wyłożone były monety. Gablot tych było 136. Tak więc z protokołu tego wynika, iż do Moskwy dotarło wszystkie 136 gablot z monetami, zawierające malborską kolekcję, znalezioną w sejfie Miejskiej Kasy Oszczędności w Gdańsku.
Protokół przekazania i przejęcia kolekcji podpisali: inspektor kontroli celnej, przedstawicielka Komitetu do Spraw Sztuki tow. Kotowa, oraz główny inwentaryzator Muzeum im. Puszkina - Gruber i pracownicy naukowi muzeum: Rubinsztejn i znany nam już L. Charko, który był kustoszem działu numizmatycznego tegoż muzeum.
Tak więc cała kolekcja numizmatyczna z Malborka spoczywa do dzisiaj - miejmy nadzieję, że w stanie nienaruszonym, w tajnych widać magazynach Muzeum im. Puszkina w Moskwie, gdyż nigdy w ZSRR nie była eksponowana, nikt nic o jej istnieniu w Moskwie nie napisał. Widocznie jednak współcześni numizmatycy zdają sobie sprawę, iż nie jest ona "trofiejną", że ma swego prawowitego właściciela, jakim jest Naród Polski.
Rozważyć należy jeszcze jeden aspekt zagadnienia - różnicę w ilości wywiezionych do ZSRR przedmiotów, a liczebność kolekcji określoną w katalogu Bahrfeldta.
Katalog Malborski opis swój kończy na numerze 10943. Wg danych spisowych tak grupy rosyjskiej w Gdańsku w 1945 r., jak i protokołu z Muzeum Puszkina, wywieziona kolekcja liczy 14082 egz. (zob. przypis 7). Oczywiste jest, iż w katalogu opisano tylko zbiór monet i medali, a nie to wszystko, co się w gabinecie numizmatycznym w Malborku znajdowało, tj. gipsowe odlewy pieczęci i same pieczęcie, ordery, odlewy medali, kopie różnych numizmatów, banknoty, wyroby z drewna itp. Ponadto stan kolekcji - 10943 podany został w tomie VII katalogu wydanym w 1929 r., ale wg stanu opisanego i przygotowanego katalogu do druku jeszcze za życia E. Bahrfeldta - w 1921 r. Stąd też kilkutysięczna różnica w ilości obiektów kolekcji, pomiędzy numeracją katalogu, a spisem i przejęciem kolekcji przez Rosjan jest rzeczą naturalną. Pomiędzy tymi dwoma faktami: rokiem 1921 a 1945 upłynęły 24 lata. W okresie tym zbiór malborski cały czas był uzupełniany. W zbiorach malborskich znajdowały się całe skarby monet pominięte w katalogu. Dotyczy to głównie dużego skarbu monet z XIII-XVI wieku z miejscowości Jantar, woj. elbląskie, znalezionego przed 1902 r. Skarb ten miał zostać opisany w tomie IV katalogu, lecz go tam nie znajdujemy. Stąd też, jak podaje w najnowszych badaniach Robert Pieńkowski12: Trudno stwierdzić, ile faktycznie w zbiorze malborskim było monet i medali.
Na tle losów kolekcji malborskiej przyjąć zasadnie możemy, iż ta kolekcja nie była chyba jedynym numizmatycznym "trofiejem" naszych wschodnich sąsiadów i sojuszników. Z samej korespondencji znanej nam grupy Denisowa, kierowanej do Moskwy, wynika, iż 11 sierpnia 1945 r. przewodniczący "komisji do otwarcia sejfów" kapitan Samsonienko i L. Charko sporządzili w Gdańsku jeszcze jeden protokół, zgodnie z którym Samsonienko przekazał, a Charko przejął posiadające wartość numizmaty:
- monety ze srebra (niemieckie, polskie, gdańskie i czechosłowackie?) - sztuk 66,
- monety z miedzi i brązu tych samych państw - 67 sztuk,
- medale dla (tak w oryginale) postawienia na stole (?), srebrne - 3 sztuki,
- medale dla postawienia na stole (?), z brązu - 3 sztuki,
- medale, ordery i odznaki z metali nieszlachetnych - 7 sztuk,
- trzy stemple z żelaza i brązu13.
Czy tego typu "protokołów" znajdzie się jeszcze więcej w archiwach radzieckich?
Jakie z powyższych faktów płyną wnioski? Z pewnością uczucie goryczy i zawodu, iż numizmatycy radzieccy starszego pokolenia, tak niegdyś licznie odwiedzający Polskę, bywający tutaj z odczytami, drukujący nawet w Polsce swe prace naukowe, przyjaźniący się z polskimi numizmatykami, brali udział w tej bezprzykładnej "penetracji" i grabieży całych kolekcji z terenu ziem polskich jako przedstawiciele "sojuszniczej armii". Po drugie - uczucie radości, iż tak opłakiwana przez nas kolekcja malborska "odnalazła" się w całości - znamy jej miejsce przechowywania: magazyny Muzeum im. Puszkina w Moskwie. Po trzecie - wyrażamy przekonanie, a nie nadzieję, iż kolekcja ta w całości powróci na swe historyczne miejsce, na Zamek Malborski, stając się na powrót warsztatem badawczym numizmatyków - nie tylko polskich, lecz i całego świata, którego jest dziedzictwem. Po czwarte - wyrazić należy nadzieję, iż po zbadaniu pozostałych radzieckich archiwów natrafimy na ślady innych wielkich, utraconych w 1945 r. i wcześniej, polskich kolekcji numizmatycznych, w tym: Gimnazjum Gdańskiego, zbiorów elbląskich czy innych muzeów pomorskich, o których zagrabienie podejrzewaliśmy nie tych, co należało.




1T. Kałkowski, Cztery żywoty mennicy malborskiej, Malbork 1961, s. 60.
2 M. Gumowski, Straty numizmatyki polskiej w czasie ostatniej wojny, WNA, XXI, R. 1940-48, wyd. Kraków 1949, s.130.
3 M. Korzon, Przyczynek do historii gdańskich zbiorów artystycznych, dwumiesięcznik: Cenne, bezcenne, utracone, Wydawnictwo Ośrodka Ochrony Zbiorów Publicznych, Cz. I - Nr 1 (19) z lutego 2000 r., s.26-27; Cz. II - Nr 2(20) z kwietnia 2000 r., s. 24-25 i 31; Cz. III - Nr 3(21) z czerwca 2000 r., s. 6-9.
4L. Charko jest znany polskim numizmatykom zajmującym się numizmatyką antyczną. Badał mennictwo Północnego Nadczarnomorza, był archeologiem i numizmatykiem, jak i historykiem sztuki. W latach 1924-1961 opublikował wiele prac z tego zakresu. Pisał o wczesnym mennictwie Olbii, gdzie prowadził wykopaliska od 1946 roku, a więc po powrocie z Polski. Opisał zbiory Gabinetu Numizmatycznego Uniwersytetu Moskiewskiego (1960). Jednak głównie związany był z Muzeum im. Puszkina w Moskwie, gdzie był kustoszem działu numizmatycznego i twórcą stałej ekspozycji monet Północnego Nadczarnomorza. Stąd przyjąć należy, iż pozostawienie kolekcji malborskiej w zbiorach Muzeum im. Puszkina "zawdzięczać" możemy jego zabiegom. Współpracował przez wiele lat z polskimi numizmatykami i archeologami, którzy brali udział w badaniach archeologicznych w Olbii. Jako członek grupy Denisowa był odpowiedzialny za wybór rzeczy muzealnych z terenów Polski i Pomorza, przeznaczonych do wywiezienia do ZSRR.
5 M.Korzon, op.cit.
6 RGALI, zesp. 962, nr inw. 6, sygn. 1326, k. 162.
7 RGALI, op.cit.
8 RGALI, zesp. 962, nr inw. 6, sygn. 1326, k. 151-151v, 162 i nast. Z prostego dodawania wynika, że komisja pomyliła się w liczeniu. Suma walorów wynosi 14082, a nie 14062.
9 RGALI, zesp. 962, nr inw. 6, sygn. 1326, k. 10.
10 Tamże, k.5.
11 Tamże, k.25.
12 R. Pieńkowski (maszynopis - praca w druku): Straty wojenne numizmatyki poniesione w latach 1939-1945 w granicach Polski po 1945 r. Raport wstępny, Wrocław-Warszawa 2000, s.74; S. Kubiak, Znaleziska monet z lat 1146-1500 z terenu Polski. Inwentarz, Poznań 1998, s.303, poz. nr 921 - Jantar.
13 RGALI, zesp. 962, nr inw. 6, sygn. 1326, k. 155a, 156.