RZECZ O SATANIŻMIE CD.


Ruch nazwany później satanistycznym, u swych korzeni w XXw. był formą neopogańskiej reakcji na wszechobecną i dominującą pozycję chrześcijaństwa. Zainteresowanie okultyzmem, czarami i magią było wyrazem znużenia kościelnymi dogmatami i formą poszukiwania innych duchowych wartości stechnologizowanego społeczeństwa. Obrany kierunek i zakres tematyczny były jednocześnie oznaką znaczącego spadku roli i autorytetu kościoła, który powinien zaspokajać duchowe potrzeby ludzi i nie potrafił stanąć na wysokości zadania w wynku skostnienia i zacofania doktryn religijnych. Na fali rosnącego zainteresowania okultyzmem zaczęły się rodzić różnego rodzaju grupy i stowarzyszenia. Kościół zbyt późno to spostrzegł i nie mogąc temu inaczej zaradzić, zazdrosny o swe wpływy, wszczął nagonkę i rozpoczą kampanię oszczerstw wymierzoną w ten ruch. Reakcja neopogańska oparła się w dużej mierze na filozofi H.D. Lawrence'a, A.Crowleya i F.Nietzsche'go. Jednocześnie to LaVey, pomimo zarzucanego mu konformizmu, dokonał pewnego rodzaju wykładni satanizmu. Sądzi się, że satanizm jest dość płytkim rozwinięciem koncepcji egocentryzmu jednostki. Centralną ideę tej filozofii można streścić w haśle: "bądź dobry wobec siebie samego". Jest to więc do pewnego stopnia powiązane z obiektywizmem Ayn Rand. Jej teksty są jednak suche i poważne, natomiast LaVey tryska poczuciem humoru. Niektóre aspekty filozofii Crowleya wymagają dyscypliny wewnętrznej, zaś celem LaVeya był satanizm dla mas. I to chyba jest jego największa zasługa. Nie przeszkadza to bynajmniej realizowaniu Crowleyowskiej maksymy:"Nie podążaj za mną, znajdź własną drogę."

Ostatnie wydarzenia, naturalnie odpowiednio nagłośnione przez "niezależne" media, przyniosły sporo szkody ludziom o ateistycznym (czy laickim jak kto woli) światopoglądzie. Ponownie garstka niezrównoważonych osobników podających się za "satanistów," swoimi żałosnymi i godnymi potępienia czynami zwróciła uwagę opini publicznej i postawiła nas w bardzo niekorzystnym świetle. Czy ci ludzie w swojej ograniczoności nie dostrzegają jak bardzo ich działania są na rękę kościelnej propagandzie? Może sądzą że krwawymi ekscesami i dewastacją cmentarzy sterroryzują opinię i przychylą ją do swoich ideałów. Takie podejście świadczy o ich kompletnej głupocie, niedojrzałości i braku jakiegokolwiek wyczucia sytuacji. Po wtóre, jeśli byliby prawdziwymi lucyferianami, i naprawdę chcieli by oddać cześć i hołd Lucyferowi, zrobiliby to w sposób o wiele bardziej dyskretny. Czyż bowiem nie uznaje się za największy sukces Lucyfera tego, że przekonał ludzi, że nie istnieje; jeśli jużm to przedstawia się go jako sympatycznego jegomościa z rogami, kopytami, ogonem i nieodłącznymi widłami. Mowiąc a może świadcząc czynami o jego istnieniu, zwraca się więc na niego uwagę a księża mają o czym wygłaszać swoje świętoszkowate kazania. Można zrozumieć jako tego przyczynę, zniecierpliwienie i frustracje wywołaną ukrywaniem a prznajmniej brakiem możliwości manifestowaniem swoich przekonań, w czym tak gigantycznie celują nasi chrześcijanie - obnoszenie się z rzeźbionymi podobiznami i przesiadywanie po kościelnych kruchtach (aczkolwiek z ich fałszywą i zbrukaną moralnością trafią do miejsca zwanego piekłem szybciej aniżeli niektórzy spośród "satanistów" - ku wielkiej uciesze Lucyfera). Niestety w naszym kraju osoby o ateistycznych czy tym bardziej satanistycznych (w moim ateistycznym rozumieniu - z Szatanem jako symbolem) przekonaniach muszą pozostać w cieniu i uzbroić się w cierpliwość (niestety). Zamiast manifestować swój światpogląd jedynie przez noszenie długich włosów, ubieranie się na czarno i słuchanie diabelskiej muzyki (niestety dla niektórych to szczyt możliwości - i oni poniekąd również psują nam reputację) należy skoncentrować uwagę na bardziej skutecznych formach oddziaływania na społeczeństwo i sposobach walki z tłamszącym i tyranizującym niezależne myślenie kościołem. Jedną z najbardziej skutecznych metod jest osiągnięcie w lokalnej społeczności jakiegoś prestiżowego stanowiska czy ulokowanie się w hierarchi władzy. Wtedy dopiero można zacząć naszą zakulisową grę, skrywając przed postronnymi obserwatorami nasze prawdziwe przekonania. A czas nam sprzyja i działa na naszą korzyść. Pozycja kościoła nieustannie słabnie poprzez zrażanie do siebie coraz szerszej rzeszy ludzi (zwłaszcza młodzieży) i tracąc w ten sposób bazę społeczną i tym samym legitymację do sprawowania "rządu dusz" (np.sprawa z "Przystankiem Woodstock" na pewno nie przysporzy kościołowi popularności). O wtrącaniu się kościoła w najintymniejsze nawet sfery życia nie trzeba chyba wspominać. Charyzmatyczny papież też już niedługo pożyje, wobec czego kościół jeszcze bardziej straci (teraz jest rozzuchwalony oparciem w Rzymie). Dlatego, nie chcę tu być protekcjonalny, ale ci wszyscy, którzy poważnie traktują swoje przekonania, powinni skupić się na zdobyciu podstaw do rozpoczęcia drogi do zdobycia jakieś pozycji. Innymi słowy - mniej kontestacyjnych postaw a więcej intelektualnego wysiłku. Zdaję sobie naturalnie sprawę, iż przekonanie całego społeczeństwa do naszych idei absolutnie nie jest możliwe, ale za sukces poczytałbym sobie zdobycie przez satanizm pewnego szacunku i pozycji, jak również zwrócenie uwagi ludzi na hipokryzję i zepsucie skostniałej instytucji kościoła. Już teraz zdając sobie sprawę ze swojej rosnącej niepopularności, kieruje uwagę swoich "owieczek" w inną stronę, wyszukjąc urojonego wroga w postaci np. sekt. Tak oto nasz głoszący zasady tolerancji i swobody wyznania zakłamany kościół realizuje zasady zawarte w Orędziu na Światowy Dzień Pokoju z 1994r wygłoszone nie przez kogo innego jak tylko przez naszego papę Jana Pawła II: "... Wobec wspaniałości tego darmo otrzymanego daru, jakim jest objawienie Boże w Chrystusie, jakże pokornie i uważnie należy wsłuchiwać się w głos sumienia! Jak bardzo należy nie dowierzać ograniczonemu światłu swego własnego poznania, z jaką gotowością należy się uczyć, a jak nieskoro potępiać! Jedną z pokus powracających we wszystkich czasach rownież wśród chrześcijan, jest uważanie siebie za depozytariuszy prawdy(..). Cechą jednakże człowieka żyjącego prawdą jest miłować pokornie. Tak poucza nas słowo Boże: prawdę czyni się w miłości(...) wszyscy powinni szanować sumienie każdego człowieka i nie usiłować narzucać nikomu swojej własnej "prawdy", co nie narusza prawa do wyznawania jej bez pogardzania z tego powodu nikim, kto myśli odmiennie. Odmawianie osobie pełnej wolności sumienia, a zwłaszcza wolności szukania prawdy lub podejmowania prób narzucania pewnego szczegulnego sposobu rozumienia prawdy, sprzeciwia się jej najbardziej podstawowemu prawu..." Zaiste, hipokryzja kościoła nie zna granic. Teraz mieni się obrońcą tolerancji ale do końca XIX był jej kagańcem (inkwizycja, kontreformacja, indeksy ksiąg zakazanych i inne "dobrodziejstwa") Już bowiem św.Tomasz zajął nieco odmienne stanowisko w sprawie ludzi o innym światopoglądzie niż powszechnie przyjęty i nazywając ich heretykami pisał: "...Życie duchowe jest ważniejsze od życia cielesnego. Skoro więc karze się śmiercią zabójców, gdyż odbierają ludziom życie cielesne, tym bardziej na karę śmierci zasługują heretycy, odbierając ludziom życie duchowe... Herezja jest występkiem zaraźliwym... Heretycy mogą być słusznie (licite) skazywani na śmierć przez sąd świecki, mienie ich zaś konfiskowane, nawet jeśli nie zarazili innych swoimi błędami, gdyż bluźnią przeciw Bogu, wyznając fałszywą wiarę. Winni być ciężej ukarani niż ci, którzy obrażają majestat królewski, niż ci, którzy fałszują monetę..." Papież powinien swoje orędzie powiedzieć tym, względem których dopuszczono się tortur, wprowadzonych przez papieża Innocentego III! Jeżeli chodzi o brak tolerancji to nawet niektórzy księża to zauważają. Ks.M.Michalski pisał: "...chrześcijaństwo, które przez wieki prześladowań walczyło o tolerancję, po jej uzyskaniu okazuje się o wiele mniej tolerancyjne niż wszystkie inne religie pogańskie na terenie cesarstwa rzymskiego. przytoczone wyżej cytaty wskazują na swoistą schizofrenię, na skrajny dysonans pomiędzy celami deklarowanymi a realizowanymi. I tu warto zacytować pewną definicję opracowaną przez Dominikańskie Centrum o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach: "Sekta to grupa, która posiadając silnie rozwiniętą strukturę władzy, jednocześnie charkteryzuje się znaczną rozbieżnością celów deklarowanych i realizowanych oraz ukrywaniem norm w sposób istotny regulujący życie członków." - nic dodać, nic ująć.
Na końcu chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię, szczególnie dla mnie bulwersującą. Chodzi tu mianowicie o rozpowszechniany przez kościelne brukowce typu "Nasz Dziennik" czy "Niedziela" oraz Radio "Maryja" mit dobrego Polaka patrioty - katolika. Czyli każdy kto nie jest katolikiem, nie jest Polakiem ani patriotą? Że jesteśmy "polskojęzyczni" (by użyć kościelnych sformułowań)? Kto dał tym prawo do takiego wartościowania?! Fanatycy, dewoci, ubodzy umysłowo ludzie, którzy padli ofiarą swoich własnych urojeń; oni mają mi mówić co jest dobre a co złe? Dlatego potrzebujemy wykształconych ludzi, którzy będą propagowali nasze idee i którzy będą przeciwagą dla tych uwsteczniających Polskę środowisk, które najchętniej cofnęłyby nas do średniowiecza. Te środowiska wraz z kościołem (który udziela im chętnie poparcia) tak zakłamane, oskarżają nas o nieprawdopodobne rzeczy a sami wybielają takich swoich "bohaterów" jak np. Pius XII. Pochodził on z włoskiej katolickiej arystokracji, o filofaszystowskiej, rasistowskiej i reakcyjnej orientacji, gorąco popierającej Mussoliniego i jego politykę. Kochany papież, wcielenie boskiego miłosierdzia na tym padole, obwiniał Polskę o wybuch II WŚ, która, o zgrozo, odmówiła ustępstw terytorialnych na rzecz Rzeszy? Papa widać nie rozumiał (jak większość papieży politykierów, zakłamanych do szpiku kości i zainteresowanych zdobywaniem władzy oraz uprawianiem nepotyzmu) co to honor. I najwyrażniej bliżsi od ginących w obozach koncentracyjnych chrześcijan, byli mu niemieccy katolicy na froncie wschodnim, walczący w krucjacie przeciwko antychrystowi - bolszewizmowi, pod hasłem "Gott mit uns".

Zamiast Epilogu.
Na Pikniku Country w Mrągowie kilku osobników zadźgało nożem studenta. Z ustaleń policji wynika, że powodem były długie włosy ofiary. Nasze media nie rozwodziły się nad tym z taką lubością z jaką nagłaśniały i komentowały "słynny" mord w Rudzie Śląskiej popełniony przez dwóch przestępców, którzy z satanizmem mieli tyle wspólnego co, proszę wybaczyć porównanie, świnia z pomarańczami. Nie należeli oni do żadnej sekty, a te "satanistyczne" tło było przypadkowe. Dwa lat temu miała miejsce próba zabójstwa dziewczyny w jednej z beskidzkich wsi. Niedoszły nożownik twierdził, że diabeł kazał mu dokonać zbrodni. Szybko okazało się że delikwent jest niezrównoważony i trafił on do zakładu psychiatrycznego.
Wszystkie te wydarzenia zostały niesłychanie rozdmuchane przez media, dziennikarzy i łowców sekt. Gdyby nie oni, to przeciętny obywatel nie zdawałby sobie sprawy że żyje w państwie w którym działa 100 tyś. wyznawców Szatana i że dokonują oni nieustannych mordów, deprawacji oraz że werbują wciąż nowe, niczego nieświadome ofiary. Wciąż tylko słyszymy od aktywistów Ruchu Obrony Rodziny i Jednostki że satanista to ponure indywiduum o długich włosach, ubierający się na czarno i z "pentosem" na szyii zamiast odpustowego medalika. Jak twierdzi Komenda Główna Policji, to w Polsce nie stwierdzono istnienia zorganizowanej najmniejszej nawet grupki, odwołujące się do kultu Szatana. Ale to właśnie sataniści są opowiedzialni za całe zło. To, że dresiaże i łysi biegają z pałami i nożami, permanentnie wszczynając burdy i atakując kogo popadnie, nie interesuje widać nikogo. A może są oni zdrową substancją narodu, która "Zrobi satanistom piekło", jak grzmiał na pierwszej stronie "Super Express" zagrzewając do walki dersiaży podczas bijatyk w Płocku? Trzeba mieć jakiegoś wroga, a że padło na satanistów, to trudno. Grunt, że kościół ma poczucie spełnianej ważnej misji.

©2000 by Count Sakhar of Blackmoon